Biebrzańskie tropy Szarego Wilka
PrzyrodaBiebrza to dzikość, przestrzeń i niesamowite spotkania ze zwierzętami. Niełatwy teren dla turysty, czasem niedostępny.
Szary Wilk obserwuje życie na bagnie od dzieciństwa.
Dzieli się z nami swoimi zdjęciami i opowieściami.
O tajemnicach lasu i swojej miłości do zwierząt i przyrody opowiada Darek Karp - Szary Wilk.
Przyrodnik, fotograf, autor książek, strażnik biebrzańskich bagien od urodzenia związany z tą krainą. Z żoną i córkami mieszka w zbudowanym przez siebie domu z bala nad biebrzą.
Jak zostałeś Indianinem?
To żyło we mnie od dzieciństwa. Chodziłem do przedszkola w Augustowie, bawiliśmy się w Indian. Miałem pięć lat i babcia czytała mi powieści Karola Maya o Winnetou i Old Shatterhandzie. Utożsamiałem się z bohaterami, chciałem być jak oni. Teraz wiem, że te książki nie odzwierciedlały rzeczywistości, ale była tam przygoda, przyjaźń między białymi a czerwonoskórymi. I jeszcze miłość do natury, szacunek dla niej. Coś we mnie zakiełkowało i żyje do dziś. A Szarym Wilkiem nazwał mnie lata temu jeden z kolegów. Wcześniej byłem Wodzem, Indianinem, Ptasznikiem czy Przyrodnikiem. Szary Wilk jakoś przylgnął i ludzie tak zaczęli do mnie mówić.
I jak każdy Indianin masz swój nóż, tomahawk i canoe!
To bardzo ważne dla mnie przedmioty – nie dlatego, że wiążą się z bohaterami z dzieciństwa, ale dlatego, że pomagają mi w codziennej
pracy. Jestem strażnikiem obwodu ochronnego w Biebrzańskim Parku Narodowym, większość czasu spędzam w lesie. Ze strony zwierząt nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo, ale w dzikim terenie muszę mieć możliwość ucięcia kija, zbudowania szałasu czy opatrzenia rany. A canoe jest mi bliskie, bo mieszkam koło rzeki i jeziora. Odkrywam najpiękniejsze tajemnice przyrody, wpływam w sitowie i zakamarki. Biebrza jest jak Amazonka, od głównego koryta odchodzą boczne, pełno tu rozlewisk. Można nieźle zabłądzić, ale to też wielka przygoda.
Mówisz, że zwierzęta w lesie nie są zagrożeniem, lecz o mało nie padłeś ofiarą… łosia.
Na własne życzenie. Myślałem, że jestem dzielnym młodym Indianinem i mogę podejść z aparatem blisko klępy. A ona miała łoszaka i ruszyła na mnie w jego obronie. Większość pewnie by uciekła, ale ta postanowiła walczyć. To tylko dowodzi, że u zwierząt, jak u ludzi, są bardziej i mniej odważni. Gdyby uderzyła mnie przednimi badylami (nogami), byłoby po mnie – to ponad trzysta kilo żywej, rozpędzonej masy. Ale w ostatniej chwili się wycofała.
W książce fajnie piszesz, że łoś jest jednocześnie „ładny i brzydki”. To twoje ulubione zwierzę?
Wszystkie zwierzęta są fajne! Jak postawisz łosia koło konia,
to on jest taki pokraczny, ma garb i długie nogi. A jednocześnie jest bardzo sympatyczny. Tak brzydki, że aż ładny. Łosie zawsze były dla mnie magiczne. Ja się tu, nad Biebrzą, urodziłem, stąd pochodzi moja rodzina. O tych łosiach ciągle się słuchało w dzieciństwie: że gdzieś wlazły, coś zrobiły. Gdybym miał wskazać te najulubieńsze zwierzęta, byłby to łoś i wilk. Wędrują za mną przez całe życie i wciąż fascynują.
Zbudowałeś dom w puszczy, mieszkasz tam z rodziną, całe dnie spędzasz wśród natury. Czego uczy życie w lesie?
Szacunku do przyrody i tego, że nie jesteśmy sami na tej planecie. Fascynują mnie zwierzęta żyjące w rodzinach, takie jak wilki i dziki. Jest porządek i hierarchia, a wszyscy pracują dla dobra społeczności. My myślimy inaczej, każdy chce być najlepszy, zdobyć coś dla siebie. Tam działa się dla dobra ogółu, dba o wspólnotę, bo od tego zależy życie innych. Czasem oznacza to niestety poświęcenie jednostki, żeby reszta mogła przeżyć.
Często pomagasz słabym, porzuconym, rannym zwierzakom?
Zawsze mam dylemat. Zostawienie takiej osieroconej sarny w lesie to zasilenie bazy pokarmowej dla drapieżników. Z drugiej strony ludzkie sumienie mówi, że trzeba pomóc. Wyznaję zasadę, by nie ingerować w życie natury, a pomocy dzikim zwierzętom udzielać tylko wtedy, gdy przyczyną ich tragedii był człowiek. Przez nasz dom przewinęły się różne zwierzęta: sarny, lisy, dziki. Był jenot z kolcem w łapie, który sam przyszedł pod dom, jakby wiedział, że pomocy trzeba szukać u człowieka. Teraz mieszka u nas sześć psów, cztery koty, dzik, królik i kaczor. Ten ostatni myśli, że jest psem. Jak szczekają, to on kwacze; jak biegną coś sprawdzić, on też. Należy do stada. Lata zupełnie normalnie, mógłby dołączyć do swoich, ale woli zostać u nas.
Trzymasz dzika w domu?
(śmiech) Nie, mieszkała (bo to locha) w domu przez 8 miesięcy, a potem przenieśliśmy ją w dobre miejsce na podwórku. Zwierzę się rozwija, teraz waży 200 kg i ma swoje odruchy. Ryje, rozwala rzeczy, no i oczywiście brudzi. Ma zagrodę i przyjaciela psa, z którym wychowali się od małego. Sam rozumiesz, mamy tu po prostu National Geographic na żywo…
Skoro już o National Geographic mowa… Twoje zdjęcia ukazały się na łamach wielu prestiżowych wydawnictw.
Ja się nie czuję fotografem przyrody i robienie zdjęć nigdy nie było dla mnie najważniejsze. Chodzi o bycie w lesie, obserwowanie przyrody, przeżywanie tego misterium. Zacząłem fotografować w puszczy, gdy miałem 16 lat, i bardzo pragnąłem pokazać ją innym. Udało mi się dzięki niezwykłej relacji, którą nawiązałem z ówczesnym naczelnym pisma „Wszechświat”, profesorem Jerzym Vetulanim. Dziś często idę do lasu bez aparatu. Łatwiej wtedy złapać tętno przyrody, nie myślę o kadrze, więc się nie rozpraszam.
Masz swoje ulubione miejsce nad Biebrzą?
Uwielbiam Czerwone Bagno! To ścisły rezerwat, bez dróg i szlaków, zamknięty dla turystyki. Dużo tu przygód przeżyłem, choćby pierwsze spotkania z orłami przednimi i bielikami. No i jest orlik grubodzioby, najrzadszy orzeł Europy. W 1981 były tylko dwa jego stanowiska w Polsce. Pojawił się właśnie tu, a ja go sfotografowałem. Nie pojedyncze zdjęcie, ale całą dokumentację cyklu rozwojowego tego gatunku. Teraz ta historia zatoczyła koło, bo zacząłem współpracę z Uniwersytetem Przyrodniczym w Poznaniu przy projekcie badawczym tego gatunku.
Co byś poradził tym, którzy chcą przeżywać w lesie przygody?
Bądźcie blisko natury, poświęcajcie jej czas i idźcie za marzeniami! A przede wszystkim wyłączcie telefony, oderwijcie się od cywilizacji. Gdy to zrobicie, poczujecie zapachy, zobaczycie więcej. Zmysły się wyostrzą i poznacie lepiej puszczę.
Fascynująca podróż po puszczy i okolicach
Najnowsza książka Darka Karpa – Szarego Wilka – to pełna podziwu dla natury opowieść o tym, że nawet w XXI wieku można żyć w zgodzie z przyrodą. Trzeba „tylko” nauczyć się
ją rozumieć i szanować.
Świat Książki, cena 32,50 zł.
ZDJĘCIA: DAREK KARP, MATERIAŁY PRASOWE ROZMAWIAŁ: STANISŁAW GIEŻYŃSKI