Oszczędzanie wody – dlaczego to takie ważne?
KrajobrazTe sierpnie, jakie pamiętam z dzieciństwa, złociły się kłosami żyta, pachniały śliwkami i jabłkami i chłodziły słoneczny skwar zimną mgłą wieczorów.
Trudno to sobie dziś wyobrazić, bo sierpnie niewiele różnią się od innych miesięcy. Susza albo powódź. Pachnie spalonym lasem albo gnijącymi liśćmi. Moja jabłonka ma dwa jabłka, a śliwka w ogóle odmówiła „rodzenia”. I trudno się dziwić. Zimy bez śniegu, wiosny bez deszczu. Nagła ulewa nawiedzająca wysuszoną ziemię też nie załatwi sprawy, gdy dotąd żyzne podłoże zamieniło się w skałę. Woda. Kiedyś wydawało się, że tej nigdy nikomu nie zabraknie. Dziś wiadomo, że za kilka lat będzie dobrem niemal luksusowym. Nie umieliśmy jej szanować, więc będziemy czuć niezaspokojone pragnienie. Nie tylko my. Cała przyroda też.
Oszczędzaj wodę, bo dała nam życie
Jak to? Przecież większą część naszej planety pokrywają oceany? Tak, to prawda, ale spróbujcie skosztować z nich wody. Nie napijecie się nią. Nie zrobią tego ani inne zwierzęta, ani rośliny. Oczywiście wykluczając nieliczne gatunki słonorośli.
Zobacz też: Deszczówka w ogrodzie - jak zbierać i wykorzystać wody opadowe?
W czasach, gdy plan Matki Natury nie został jeszcze zaburzony przez gatunek homo sapiens, dzięki wodzie i gazom dającym nam oddech na Ziemi zrodziło się życie. Jako malutki embrionik, jak i my trzymało się wody, by po jakimś czasie urosnąć i wyjść na stały ląd. Przyjęte tu z największą czułością miało w bród bogatego w tlen powietrza i hektolitry słodkiej wody. Rozrastało się, czule kołysane rytmicznym obrotem matki Ziemi wokół słonecznego ojca. Woda wędrowała wraz z nim, by nigdy mu na niej nie zbywało. Gdy Ziemia robiła piruet, Słońce traciło z oczu jej połowę i tam właśnie robiło się ciemno i chłodniej, a oceany oddawały niebu parę – wodę pozbawioną soli. Ta wędrowała wraz z chmurami, by spaść deszczem tam, gdzie najmilej się skroplić.
Innym razem Ziemia podczas wędrówki wkoło słonecznej kuli oddalała się od niej na tyle, by mróz mógł zmrozić zapasy wody na cieplejszy czas. Wokół biegunów panował on (jak się dotychczas wydawało) wiecznie. Skute mrozem lodowce zapewniały wszystkim rzekom świata stałą dostawę wody.
Oszczędzanie wody a życie naszej planety
Ziemia to kosmiczna elegantka, piękność spowita w błękitny welon atmosfery. Nie dajcie się zmylić, to nie kokietka i nie przywdziała go tylko z próżności. Dopóki człowiek nie zrobił w nim dziur, spełniał rolę kombinezonu ochronnego, znacznie skuteczniejszego niż ten, który wdziewają lekarze, by uchronić się przed wirusem SARS CoV-2. Był czysty i wydawało się: nie- zniszczalny, dzięki czemu utrzymanie stałych, przyjaznych wodzie i powietrzu temperatur nie sprawiało żadnych trudności. Tylko czasem rytm życia zakłócały wybuchy niesfornych wulkanów, ale od czego są sprawnie funkcjonujące kombinezony? Potrafią nie tylko chronić od zewnątrz, ale i odparować tam nadmiar wilgoci lub pozbyć się gazów.
Dziś z welonu matki Ziemi zostały nadpalone strzępy. Dlaczego nadpalone? Bo rozgrzane wyrwanym z jej wnętrzności węglem. Rozgrzane dziesiątkami miliardów oddechów jej dzieci idących na rzeź. Węgiel związał się z tlenem tak mocno, że razem stworzyły gaz ocieplający atmosferę ponad jej wytrzymałość.
Tak, to dwutlenek węgla, który wydycha każdy piec, każda udręczona krowa, świnia, koń czy królik. My też to robimy, ale nas jest około ośmiu miliardów, a zabijanych zwierząt setki miliardów. Rocznie ginie ich ponad 70 miliardów, ale znacznie więcej dopiero czeka na śmierć. Nie tylko oddychają. Jedzą i wydalają, w związku z czym do atmosfery dostaje się następny gaz cieplarniany – metan.
Nie zmarnuj szansy – oszczędzaj wodę
Woda nie ma szans na dotychczasową cyrkulację. Podwyższona temperatura stopiła lodowce i nie ma już „żelaznych” zapasów słodkiej wody. Podgrzane oceany występują z brzegów, bo muszą pomieścić to, co było kiedyś lodowcem.
Wycięte lasy nie produkują już tlenu ani nie dają wodzie schronienia, gdy wędruje przez świat. Poza tym pełniły rolę jej drogowskazów, gdy wraz z chmurami szukała spoczynku. Dziś nie ma pojęcia, gdzie spaść deszczem czy parować, by wrócić do nieba.
Poza tym stało się coś jeszcze gorszego. Wraz z ociepleniem uwolniła się „zła siostra wody” – wieczna zmarzlina. Przed milionami lat uwięziona w glebach pamiętających czasy narodzin Ziemi. Pełno tam uśpionych dotychczas trucicieli, a najwięcej dwutlenku węgla, który może skutecznie zabić ziemskie życie.
Drogi czytelniku COUNTRY, masz bezpośredni wpływ na to, co stanie się z naszym domem. Nie bądź obojętny wobec życia, które przecież jest także twoje. Nie zabijaj, nie wypalaj trawy, nie niszcz, nie marnuj niczego, co żyje lub daje życie.
DOROTA SUMIŃSKA, DOKTOR WETERYNARII, PISZE KSIĄŻKI, PROWADZI AUDYCJE TELEWIZYJNE I RADIOWE O ZWIERZĘTACH
Zdjęcia: Shutterstock
Zobacz także: Gdy płoną łąki, czyli skutki wypalania traw