Nie ma gotowania bez ognia. To z niego bierze się dobry smak i ładny zapach. Powinien płonąć w każdej kuchni, radośnie migocząc i tajemniczo sycząc na murowanym palenisku lub w piecu z kolorowych kafli. Ale i ten zaklęty w ceramicznych płytach i gazowych palnikach przy odrobinie wyobraźni może przyciągać ludzi niczym prawdziwe ognisko.
Małe kuchnie dla zabieganych
Małe kuchnie są wymysłem ludzi żyjących w pośpiechu. Ot, odgrzać coś, szybko zjeść i mieć problem z głowy. Potem zapłaci się za to kłopotami ze zdrowiem, otyłością, stresem. Nie ma czasu na smakowanie, radość wspólnego gotowania, przyjemności kosztowania tego, co się upichciło. A przecież jedzenie jest jedną z największych przyjemności.
Pamiętam, gdy wiele lat temu znajomi zaprosili nas na obiad do uroczej wiejskiej knajpki w Toskanii. Były tam długie blaty i widok na kuchnię, po której krzątał się szef z żoną i pomocnikami. Przy dwóch stołach siedziały odświętnie ubrane włoskie rodziny. Babcie, dziadkowie, dzieci i ich rodzice – wszyscy uśmiechnięci i rozgadani. Towarzyszyły im dwa psy. Potrawy były donoszone z kuchni, kosztowane, doprawiane. Czasem ktoś wstawał od stołu i biegł do płonącego w głębi pieca coś wymieszać w rondlu, dodać sosu, dosmaczyć. Wszyscy brali udział w tym spektaklu gotowania i smakowania. My usiłowaliśmy jeść najwolniej, jak się dało. Gdy wyszliśmy po trzech godzinach – Włosi nie wybrali jeszcze deseru.
Wtedy przypomniałam sobie obiady w domu babci. Też zbierała się tam cała rodzina, która ledwo mieściła się w pokoju. W kuchni pod blachą zielonego kaflowego pieca buzował ogień. Lepiliśmy pierogi, panowie odgrzewali bigos, popijając nalewkę. Obiad zaczynał się przed południem i trwał do wieczora. Niezapomniane wspomnienia z dzieciństwa mogą ożyć bez trudu, gdy zwolnimy, gdy z pośpiesznego wchłaniania pokarmu i zaspokajania głodu zrobimy spektakl. A do tego – oprócz jak największej liczby ludzi i dobrej energii, potrzebna jest kuchnia.
Przytulne miejsce dla rodziny
Precz z ciasnymi kajutami, z czterema fajerkami i stołem na dwie osoby. W każdym porządnym domu powinna być prawdziwa kuchnia, ciepła, obszerna, z solidnym piecem, piekarnikiem i żywym ogniem. Musi też w niej być duży, porządny stół, przy którym może usiąść rodzina i znajomi. Każde, nawet najbardziej wytworne przyjęcie i tak kończy się w kuchni.
Nieważne, jakie wybierzemy sobie meble i styl. Ważne, by miejsce do gotowania nie było za małe. Ja w mojej kuchni mam ruszt do opiekania, w środku płytę ceramiczną na cztery fajerki i obok dwa palniki gazowe na wok. Pod spodem duży piekarnik, w którym mogę piec dwa ciasta, grzać talerze i trzymać w cieple potrawy. A i tak jeszcze w spiżarni obok wstawiłam mały piekarnik – jednocześnie mikrofalę i grill, w którym podgrzewam i piekę, choć nie urządzam wielkich przyjęć, a tylko niedzielne obiady na 4-8 osób. Nad tym wszystkim musi być porządny wyciąg. Koniecznie cichy! Mój jest za głośny i gdy gotujemy, wrzeszczymy jak opętani. Najlepszy byłby o głośności 30-40 dB, ale te są dość drogie. 50 też się da wytrzymać, tyle że rozmawiać trudno.
Zlew i miejsce do pracy powinny być albo naprzeciw pieca, albo pod kątem 90 stopni obok niego. Jeśli mamy w kuchni lodówkę, powinna ona wraz ze zlewem i piecem stanowić wierzchołek trójkąta. U mnie lodówka stoi w spiżarni, na tyłach pieca – tuż pod ręką. Blaty szafek najlepiej wyłożyć naturalnym kamieniem. Ja położyłam na nich zielony trawertyn, ale moja siostra wyłożyła je uroczymi płytkami 10x10 (małe płytki w kuchni wyglądają najlepiej) i zabezpieczyła impregnatem.
Widziałam wiele pięknych, starych kaflowych pieców, które przerobiono na nowoczesne kuchnie przez włożenie piekarnika i płyty, a we Francji czy Włoszech – wybebeszone miejsca pod wielkimi okapami i ustawiony wewnątrz w kominach, wielofunkcyjny, nowoczesny sprzęt AGD. Można też – jeśli jest się szczęśliwym posiadaczem starego domu, zostawić stary piec dla ozdoby, a porządną, wygodną kuchnię zrobić obok. Niezwykle ułatwiające kontakty towarzyskie są wyspy pośrodku kuchni, przy których może pracować parę osób naraz, prowadząc rozmowy z resztą gości lub domowników, np. obierających czosnek przy stole. Bo wspólne gotowanie jest jak wyznanie miłości.
Tekst: Blanka Kleszcz
Fotografie: Piotr Tołwiński, Archiwum Firm