Piękne, bo z morza. W tych oryginalnych dekoracjach zakochają się wszyscy miłośnicy Bałtyku (i nie tylko)
RzemiosłoNajpierw za kawałek drewna biorą się piasek, morze, słońce i czas. Potem deseczka wpada w ręce Łukasza Żuchowskiego. Przytnie ją, sklei, maźnie farbą. Zbuduje domek rybaka, latarnię morską czy płynący po Bałtyku kuter.
Na plaży jest codziennie, z wyjątkiem lata. – Morze mnie nie rajcuje, kiedy jest tylu turystów – opowiada Łukasz Żuchowski. – Za to po jesiennych sztormach nie ma tu nikogo, no, może spotkam czasem poławiaczy bursztynu. Szum fal, unoszące się w powietrzu kropelki wody, prześwitujące przez chmury słońce, to lubię najbardziej – wyznaje.
Skarby z Dubaju, czyli jak powstają drewniane dekoracje
Zazwyczaj spaceruje brzegiem z plecakiem i wpatruje się w piasek. Interesuje go drewno, które wyrzuciło morze. Deseczki, klocki, patyki… Każdy kawałek ogląda uważnie, waży w dłoni. Kiedy wybiera się na grubsze łowy, czyli paliki i belki, wsiada na kładzika Rangera, na którego potem załaduje zdobycz. Nieraz idzie na plażę, którą lokalni nazywają Dubajem. Jest wielka, ze sztucznie usypanymi zatoczkami. I te zatoczki morze wyjątkowo sobie upodobało – tu najchętniej oddaje swoje skarby. Zdarzają się nawet kawałki cennego czarnego dębu. – Dwa lata temu znalazłem tyle drewna, że już mógłbym dać sobie spokój. Ale mam naturę zbieracza, a nadbałtycka plaża mnie ciągnie. Każdego dnia jest inna, fascynująca – mówi. Dlatego drewna wciąż przybywa. Ląduje ono w pracowni, którą urządził w domu rodziców. Stąd ma do morza ze 40 metrów. Jeśli zobaczycie stojącego na klifie chłopaka z kubkiem gorącej kawy, będzie to Łukasz podczas krótkiej przerwy w pracy.
Samotnia w latarni morskiej
Urodził się w Jarosławcu w rodzinie latarników. Tata pracował w zawodzie przez 37 lat. Latarnikiem był też, związany z Czołpinem w Słowińskim Parku Narodowym, dziadek. Łukasz po maturze wybrał wielki świat i zaczął studiować turystykę w Bydgoszczy. Potem mieszkał trochę w Warszawie i Poznaniu. Pracował w dizajnerskich sklepach z rzeczami do wnętrz. To tam docenił, jakie znaczenie mają drobiazgi w domu, zestawienia kolorów, faktur. Niby był zadowolony, ale nie do końca czuł się na swoim miejscu. Co roku wracał do domu na wakacje. Pewnego razu postanowił zostać. Potem tata powiedział, że przechodzi na emeryturę…
Z Warszawy do Jarosławca, z gwarnego centrum handlowego do samotni w latarni morskiej. Czy zamienić jedno życie na drugie? – zastanawiał się wtedy. Wreszcie postanowił, że z miastem koniec. Od pięciu lat jest latarnikiem i lepiej wybrać nie mógł.
"Morska rzecz" dla tych, co lubią wyjątkowe ozdoby
Jego marka „Morska rzecz” powstała przez przypadek. – Szukałem drewnianego świecznika, ale nic mi się nie podobało. Zrobiłem go więc z palików wyrzuconych przez morze i pozbijałem gwoździkami. Znajomi byli zachwyceni. Potem wymyślałem świeczniki na prezenty, wreszcie otworzyłem sklep. Całoroczny w social mediach i sezonowy w Jarosławcu. Jestem zadowolony – śmieje się.
Co się podoba w tych stonowanych domkach, kutrach, latarniach? Kolor i faktura drewna, które wystarczy maznąć farbą, domalować okienko czy mewę, aby zagrało na emocjach. – Eksperymentowałem kiedyś z kamykami i szkłem obrobionym przez fale, ale to nie było to. Drewno za to czuję doskonale – zdradza. W kawałku leżącym na piasku dostrzegam rzecz, która z niego powstanie. Wiem od razu, jak będzie pomalowana, jaki dorobię daszek i gdzie wbiję gwoździk.
Zobacz więcej zdjęć pięknych dekoracji z nadmorskiego drewna w naszej galerii.
ZDJĘCIA I STYLIZACJA: GUTEK ZEGIER, TEKST: BEATA WOŹNIAK
Zobacz także: Drewniane obrazy prosto z lasu