Dżem borówkowy jest naszej roboty, grzyby, które pływają w zupie, też zebraliśmy sami – chwali się Klara. Lubi prostą kuchnię. Przysmaków nie musi szukać daleko. Wystarczy, że wyjdzie do ogrodu.
Własne grządki to dla Klary luksus, bez którego już nie wyobraża sobie życia. W piwniczce ma regał zapasów – dżemy, soki i nalewki czekają na swoją kolej. Obiecała sobie, że kiedyś zbierze wszystkie rodzinne przepisyi wyda książkę kucharską. Teraz nakrywa do stołu. Wiktor poszedł do sąsiadów po świeże mleko, a dzieciaki wybierają dżem do kolacji. William woli jagodowy, a Ulrike malinowy, i co wieczór pędzą do piwnicy na złamanie karku – bo kto pierwszy, ten decyduje.
Rodzina na swoim
Choć dom wygląda na stary, to ma tylko siedem lat. Ale jest zbudowany zgodnie ze szwedzką tradycją: zamiast tynków – deski malowane na biało, z werandą, która wychodzi prosto do ogrodu.
– Wcześniej mieszkaliśmy parę kilometrów stąd, w okolicach Fågelfors, w domku moich dziadków. Choć włożyliśmy sporo pracy, żeby go odnowić, to wiedzieliśmy, że nie zagrzejemy tam miejsca na długo. Gdy tylko zaczęliśmy myśleć o dzieciach, tamta chatka wydała nam się strasznie mała – opowiada Klara.
Postanowili, że nie będą szukać większego domu, tylko wybudują go sami. Zwłaszcza że znaleźli wymarzone miejsce na rodzinnej farmie Klary. Niewielkie wzgórze otoczone zagajnikiem. Z pomysłu bardzo ucieszyli się jej rodzice – w końcu znów wszyscy będą w komplecie. Już nie mogli się doczekać wnuków.
Dziewięć miesięcy później
Młodzi na budowie spędzali weekendy i każdą wolną chwilę. Z przyjemnością! Oboje lubią urządzać i majsterkować. To wtedy Klara zaczęła prowadzić bloga, na którym relacjonowała, jak idą prace. Zapał bardzo się opłacił – dziewięć miesięcy później dom był gotowy. Śmieją się, że to ich pierwsze dziecko. Zresztą dokładnie w tym samym czasie Klara dowiedziała się, że jest w ciąży, i lekarz kazał jej się oszczędzać. Przeprowadzkę musieli odłożyć więc na kolejne dziewięć miesięcy. Ale nie czekali bezczynnie, tylko zajęli się urządzaniem. A to coś, co Klara lubi najbardziej. – Rodzice zawsze przymykali oko na różne moje pomysły i w swoim pokoju mogłam robić, co chciałam. Przemalowywałam ściany, zmieniałam tapety, odnawiałam stare meble. Kiedy dorosłam, wydawało mi się, że powinnam jednak mieć jakiś poważny zawód – opowiada. – Wyjechałam do Malmö, by studiować prawo.
Róże na tapecie
Ale miejskie życie jest nie dla niej. Szybko zaczęła tęsknić za spokojną prowincją. Stąd plan, by wrócić w rodzinne strony. Wiktora nie musiała długo namawiać. Bez mrugnięcia okiem zamienił samochód na rower, a osiedlowy market na własny ogródek.
Swój nowy dom najchętniej urządziliby antykami, by wyglądał jak wiejska posiadłość z końca XIX wieku. Stąd fotele w stylu Ludwika XV i stare drewniane łóżko, które przywieźli z domku po dziadkach. No i tapety – Klara ma do nich słabość. Są jak łąka w domu. Ale już niedługo posadzi w ogrodzie swoje pierwsze róże.
Blog właścicielki: clarashempabyvagen.blogspot.com
TEKST magdalena burkiewicz zdjęciA i stylizacja Cecilia Möller/living4media/free