Chlebem i truskawkami. Stary poniemiecki dom zamienili w pensjonat ze śniadaniowymi ucztami
PensjonatyWracając z Toskanii, cieszą się na widoki z Dolnego Śląska. Bo tu jest najpiękniej. A w Jagniątkowie też pysznie i sielankowo.
Najpierw wstaje Sławek. Jest przed szóstą rano. Kroi warzywa i owoce. Szczypiorek i koperek oraz inne dodatki z własnej hodowli, reszta od najlepszych ekologicznych dostawców. Dzień wcześniej wieczorem Patrycja przygotowała ciasto na bułeczki albo chałkę i pasty do pieczywa (np. z zielonego groszku albo dyniową z karmelizowaną cebulą czy fasolową z rozmarynem), podsmażyła owoce, które będzie zapiekać pod kruszonką.
Rano kroi jeszcze sałatki – na przykład z dressingiem śmietanowym albo z miodem i oliwą czy też z burakami i rukolą. Do tego najlepsze pieczywo na zakwasie od zaprzyjaźnionej piekarni Dziki Bochen, miód od taty, domowe dżemy. – Ja robię porzeczki, jagody i borówki, a mama truskawki – chwali się gospodyni. Oprócz tego zawsze jest coś na ciepło: naleśniki z mascarpone, omlet z piekarnika, pieczone warzywa, szakszuka. Ciepłe danie podaje się tutaj od godziny 8.
Trochę wcześnie jak na leniwy wakacyjny poranek? Być może. Ale letnicy, obudzeni zapachem świeżej chałki, nie narzekają. Śniadaniowe aromaty skutecznie ściągają ich do jadalni, gdzie spędzają cały poranek.
Wspólne śniadanie przy trzymetrowym stole
Tutaj śniadanie to nie szybka przekąska, ale dwu-, trzygodzinna uczta. Wielki drewniany stół ma 3 metry długości, został zrobiony na zamówienie i złożony już w domu, bo jest tak wielki, że nie zmieściłby się w drzwiach. Taki mebel sprzyja wspólnym rozmowom, goście się zapoznają, przełamują pierwsze lody, umawiają na wspólne wycieczki w góry. Po zaspokojeniu wilczego głodu przychodzi czas na słodkie.
Do kawki można ukroić sobie ciasto i zjeść, rozkoszując się promieniami wczesnego słońca, na fotelu przed domem. Dietetycy przekonują, że śniadanie powinno się jeść jak król. I tutaj jest ono naprawdę królewskie. Wystarczy na cały dzień. Patrycja mówi, że to takie „śniadanio-kolacje”. Daje porcję kalorii i dobrego humoru, żeby goście mieli siłę wiele godzin chodzić po karkonoskich górach i lasach. Albo leżeć w ogrodzie, w hamaku pod starymi świerkami – czemu nie! Bo tutaj przyjeżdża się po to, żeby odpocząć. Wystarczy zamknąć za sobą drzwi tego poniemieckiego domu.
Zamknąć jednak trzeba z impetem, bo ten budynek ma swoje humorki. Staruszek pamięta obie wojny światowe, więc nic dziwnego, że jego podłoga skrzypi, a drewno w futrynach pracuje. Dla Patrycji i Sławka to jednak nie problem. Wręcz przeciwnie – nie ma nic piękniejszego. Oboje kochają wszystko, co stare. Mają ogromny szacunek do historii, która zapisana jest w otaczających ich przedmiotach.
Dom gościnny z duszą: z miłości do staroci i kwiatów
Wcześniej mieszkali w secesyjnej kamienicy w Jeleniej Górze, gdzie Patrycja (po mamie wielka fanka zbierania staroci) zgromadziła niezłą kolekcję mebli i dodatków. Jako fotografka używała wielu tych akcesoriów do swoich sesji, które odbywały się w najpiękniejszych dolnośląskich miejscówkach. To właśnie te miejsca i ludzie, którzy odnawiali kamienne siedliska, zainspirowali ją, by znaleźć też coś dla siebie.
Czas na kupowanie i remontowanie nieruchomości był kiepski – początek pandemii. Dodatkowo planowali w niewyremontowanych wnętrzach przyjmować gości. W 2020 roku ich plan wydawał się czystym szaleństwem. A jednak się zdecydowali. – Ten dom nas wybrał – przyznaje Patrycja. A że był w dość dobrym stanie, wystarczyło trochę go dostosować i już mogli otwierać drzwi dla letników. W kilku pokojach odkryli stare podłogi, wstawili drewniane drzwi. Patrycja z mamą wyszukały kilka dodatkowych gratów na „szrotach”, jak nazywają targi staroci. No i oczywiście pojawiły się kwiaty.
– Moja mama to zawodowa kwiaciara – śmieje się gospodyni, która odziedziczyła po niej florystyczną pasję. Dom tonie w zieleni kwiatów doniczkowych, a w ogrodzie kwitnie całe mnóstwo roślin. – Patrycja przyjmuje je wszystkie, adoptuje nawet te podwiędłe, porzucone. Ale najważniejsze, żeby miały kwiaty białe lub w bardzo delikatnym kolorze, np. łososiowym. Ten naturalny angielski ogród jest bowiem przemyślaną kompozycją. Pięknie tu i spokojnie. Gospodarze mogą po prostu otworzyć drzwi i wypuścić dzieci na dwór, letnicy po śniadaniu odpoczywają, dolewają sobie kawy, herbaty, czują się jak w domu. I tak leniwie upływają letnie dni, po których następują kolejne pyszne poranki.
Kontakt do właścicieli: Facebook: KRĘTA 4 DOM GOŚCINNY
Więcej zdjęć pensjonatu w Jagniątkowie obejrzysz w galerii.
tekst: MARTA KWIATKOWSKA Zdjęcia I stylizacja: Gutek zegier, archiwum rodzinne