stare siedlisko z artystyczną duszą

Żabie koncerty w starym siedlisku z artystyczną duszą. Tutaj wszystko jest sztuką!

Domy w Polsce

- Wyśniłam sobie to miejsce pośród wielkiego niczego. Za płotem pasie się  stado dzikich koni, na strychu urzędują nietoperze. A sarny nie robią już na nas wrażenia – opowiada Iza. Wraz z mężem Łukaszem w starym domu w Śmiedzięcinie stworzyli wyjątkowe miejsce: trochę tu egzotycznych pamiątek z wakacji, trochę designu z lat 60., a nawet... przedwojennej Polski. 

reklama

Przez lata wynajmowali stare wille w Prowansji i Katalonii. – Dlaczego musimy jeździć tak daleko? – zaczęła zastanawiać się Iza. - Nie namówisz mnie na domek z ogródkiem i komarami – odgrażał się jej mąż Łukasz.

Pewnego razu wybrali się do gospodarstwa agroturystycznego w okolicach Połczyna-Zdroju. Iza chciała pokazać rodzinie ten rejon. Miała tu wujka, do którego jeździła w dzieciństwie na wakacje, takie z kurami, krowami i traktorem. To był dla niej wspaniały czas. Jechali więc bocznymi drogami wśród malowniczych pagórków, wąwozów, starych owocowych sadów, krystalicznie czystych jezior. – W takim miejscu dałbym się namówić na dom – powiedział wtedy Łukasz. I tak zaczęła się ich przygoda.

Iza dekoruje dom liśćmi paproci i polnymi kwiatami.  Przy kominku suszą się oregano, szałwia, lawenda i mięta.
Iza dekoruje dom liśćmi paproci i polnymi kwiatami. Przy kominku suszą się oregano, szałwia, lawenda i mięta.

Dom na odludziu, gdzie kurierzy zawracają

Po przejrzeniu setek ogłoszeń marzenia zaczęły nabierać kształtu. Chcieli zamieszkać w starej szkole albo spichlerzu, z ceglaną elewacją i kasztanowcem na podwórku, koniecznie nad wodą. Zawęzili też rejon poszukiwań do dzikiej i nieodkrytej Szwajcarii Połczyńskiej i znaleźli na jednym z portali ogłoszeniowych dom w Śmidzięcinie, który spełniał wszystkie oczekiwania. Jednak był za drogi. Trafił więc do teczki „ulubione”. Kiedy po kilku miesiącach Iza do niej zajrzała, okazało się, że wciąż jest do sprzedania, na dodatek taniej. Dom ewidentnie na nich czekał. Pojechali więc go zobaczyć i… nie przypadł im do gustu. – Było szaro i smutno, obok cmentarz, a budynek stał przy drodze, czego na zdjęciach nie było widać. Wystraszył nas, ale tygodniami nie mogłam o nim zapomnieć. Druga wizyta potwierdziła intuicję. Zakochaliśmy się w tym miejscu na zabój – śmieje się Iza. 

Teraz cmentarz wydaje się im urokliwy, podobnie jak brukowana droga, na którą kurierzy plują i zawracają. Jedynie listonosz Poczty Polskiej w wysłużonym Polo podejmuje wyzwanie.

Starą szkolną ławkę Iza znalazła u sąsiada
Starą szkolną ławkę Iza znalazła u sąsiada

Szalony remont w starym siedlisku

Dom miał być do liftingu. Okazało się jednak, że wszystko trzeba w nim zrobić od nowa. Podłogi przeżarły korniki, w kuchni działało jedno gniazdko, a w studni nie było wody. Zaczęli więc solidny remont z szaleństwem przestawiania ścian. – Byliśmy podekscytowani. Siedziałam po nocach, rysowałam, projektowałam i szperałam w internecie. Zdarzało nam się wsiąść w samochód, przyjechać, zobaczyć jakiś detal i wracać do Warszawy. Prawie 500 kilometrów w jedną stronę! – opowiada Iza. Oczywiście chcieli jak najwięcej zachować z tego, co stare. Udało się uratować część podłóg. W holu i kuchni położyli gliniane płytki, które robi przyjaciel Łukasza. Dodali ceglane parapety. Iza zaprojektowała kominek i zajęła się urządzaniem.

Wymyśliła sobie jasne wnętrza inspirowane podróżami na Południe, dodała trochę przedwojennej Polski, a nawet lata 60. Egzotyczne tekstylia i pamiątki z wakacji wnoszą lekki ton boho. Są też internetowe zdobycze. Przykład? Na drugim końcu Polski znalazła stuletnią wannę za 300 zł. Czterysta kilometrów dalej – firmę produkującą luksusowe wanny na nóżkach, które stoją nawet w Windsorze. Napisała do właściciela i on zgodził się wyemaliować jej staroć! Sporo rzeczy wyszperała w sklepiku z antykami w Drawsku Pomorskim, ale też w warszawskim TK Maxx. 

Biel, naturalne drewno i dodatki wyszperane w internecie - panuje tu klimatyczny, artystyczny miszmasz
Gospodarze ściany ozdobili obrazami własnego autorstwa
Gospodarze ściany ozdobili obrazami własnego autorstwa

Przedmioty z duszą i historią

Niektóre przedmioty, jak thonety do jadalni, wymagały odświeżenia. Oczyściła je więc i zaolejowała, a secesyjny kredens pomalowała złamaną bielą. Z drewnianych belek zalegających na strychu lokalny stolarz zrobił im łóżko do sypialni, a z pieńka stoliczek. Z czasem przybywało dawnych gadżetów. A to konik na biegunach, a to emaliowana waga, drewniane liczydła, tara...

Dużo pracy wymagała działka. Udało im się odchaszczyć teren, oczyścić staw, ale o trawniku nie było mowy. Gliniasta ziemia zatrzymywała wodę, po deszczu błoto mieli po kostki. Musieli rozkładać na podwórku deski, aby przejść suchą stopą. – Zamówiliśmy więc ciężarówkę piasku i w pierwszym roku mieliśmy plażę nad stawem – wspomina. Posadzili też sporo owocowych drzew, dużych, aby nie czekać latami na owoce, kilka kasztanowców, platan i bzy. Oprócz tego zrobili zielnik z mocną przewagą lubczyku, pachnie też lawendą i kocimiętką. – Gliniasta ziemia to trudny przeciwnik – narzeka Iza. – Ale róża przy drzwiach w dwa lata zarosła pół ściany.

Domek zbudowany jest  na dębie. Przez środek przechodzi gruby konar.
Domek zbudowany jest na dębie. Przez środek przechodzi gruby konar.

Czekając na żabi koncert

Poranek zaczynają od wypicia kawy na schodach, bo bez tego nie ma udanego dnia. Potem spacerują z psami po wzgórzach. Łukasz jest po ASP, więc maluje. Trochę abstrakcyjne obrazy to jego, a białe postaci na „tekturowym” tle są Izy. Maluje też ich córka Gaja. Najwięcej jest prac przyjaciół Leszka i Asi Skurskich. – A jaką inspiracją okazał się staw i mieszkające w nim żaby! Bywają tak głośne, że nie da się rozmawiać – mówi Iza. – Nasz przyjaciel, muzyk Wojtek Dagiel, ponagrywał te dźwięki i stworzył płytę „Śmidzięcino”. Można jej posłuchać na Spotify. Żaby słychać też w raperskim utworze, nagranym przez naszego syna Cyryla i jego kolegów. Syn pisze również wiersze. Tu się świetnie tworzy – dodaje.

Takie wyjątkowe chwile łapią, celebrują, bo w domu zawsze jest coś do zrobienia. Raczej rzadko mają okazję, by bezkarnie się wylegiwać. Wieczorem siadają na pomoście, aby pogadać albo pomilczeć, posłuchać. – I nie ma komarów, których tak obawiał się Łukasz, bo na strychu zamieszkała rodzina nietoperzy – śmieje się Iza. Gacki właśnie zaczynają latać nad głowami. Zaraz pojawi się płomykówka.

TEKST: BEATA WOŹNIAK ZDJĘCIA: MARCIN GRABOWIECKI STYLIZACJA: ELIZA MROZIŃSKA

Więcej zdjęć obejrzysz w galerii. 

Zobacz również