Wiejskie siedlisko w kolorach tęczy. Zaglądamy do niezwykłego skansenu w Niebowie
Domy w PolsceInspiracji dla swojego malarstwa Edyta kiedyś szukała daleko, dziś czerpie ją z kultury ludowej. Tworzy obrazy, ceramikę, wianki z bibuły i naszyjniki w barwach regionalnych strojów. W Niebowie prowadzą z Krzysztofem prywatny skansen i minigalerię sztuki.
Ziarno zasiane w dzieciństwie na pewno kiedyś wyda plony – Edyta najlepiej wie, że to powiedzenie się sprawdza. Od zawsze marzyła, żeby żyć w takim miejscu jak Niebowo. – Sztuka ludowa fascynowała mnie, zanim poszłam do szkoły – opowiada. – Chodziłam prawdopodobnie do pierwszego eksperymentalnego przedszkola w Polsce o profilu… regionalnym. To było w Opocznie. Robiliśmy wycinanki, mieliśmy stroje ludowe, w których tańczyliśmy i śpiewaliśmy piosenki z naszego regionu. Na Wielkanoc malowaliśmy tradycyjne pisanki. Jakąś rolę w tych zainteresowaniach odegrały też na pewno moja babcia Joanna i ciocia Irena, ludowe twórczynie, które tkały na krosnach chodniki, farbowały wełnę, haftowały, szyły ludowe stroje i robiły kwiaty z bibuły.
Młodzieńcza pasja była tak wielka, że nie wyparowała jej z głowy nawet, gdy dorastała. Edyta skończyła liceum i studia plastyczne, a potem uczyła tego przedmiotu w szkole. Wykładała też na uczelni i prowadziła warsztaty. Gdy poznała Krzyśka, też nauczyciela (matematyka), zamieszkali na wsi pod Częstochową. Ale ją ciągnęło w rodzinne strony.
Ze wsi na wieś, czyli w poszukiwaniu domu idealnego
– Siedlisko w Wincentynowie pod Opocznem wypatrzyliśmy 22 lata temu – mówi Krzysztof. – Stara drewniana chałupa o niebieskich ścianach, otoczona budynkami gospodarczymi, kompletnie nas zauroczyła. Chwilę trwało, nim przekonaliśmy właścicieli, żeby ją nam sprzedali, ale się udało. Od tego czasu, metodą małych kroków, remontowaliśmy to miejsce. Z ogromną zresztą przyjemnością, zwłaszcza że większość rzeczy robiliśmy sami. Nauczyłem się nawet kłaść strzechę.
– Spędzaliśmy w siedlisku większość weekendów i wakacji, wyjątek robiąc tylko dla wyjazdów na łódkę, bo żeglowanie to nasza wspólna pasja od lat – wtrąca Edyta. – Plan był taki, że przeprowadzimy się tu, gdy odejdziemy na emeryturę. I tak się stało dwa lata temu. Nie uciekliśmy z miasta, tylko zamieniliśmy jedną wieś na drugą, a w pakiecie zyskaliśmy wspaniałych sąsiadów – życzliwych i zawsze służących pomocą.
Chata inspirowana kulturą ludową
Ostatecznie okazało się, że chata niezbyt nadaje się do zamieszkania, nawet po remoncie. Krzyś wpadł na pomysł, że zrobią tam mały skansen. Mieli już sporą kolekcję dawnych narzędzi, krosien i mebli, wiele pamiątek po dziadkach przynieśli im też sąsiedzi. Odtworzyli wygląd wiejskiej chałupy z piecem chlebowym i zapieckiem. W stodółce obok zebrali narzędzia rolnicze, kowalskie, szewskie. Na dom wyremontowali zaś dawną obórkę – dziś nocują tam ich dorosłe dzieci: Zuza i Kosma. Przyjmują w niej też gości – przyjaciół albo znajomych znajomych. W międzyczasie bowiem postanowili uratować kolejną chałupę, która stała niedaleko przy drodze i z roku na rok marniała.
– Piękny, stary dom z bali. Kupiliśmy go, rozłożyliśmy na części i złożyliśmy w naszym obejściu, dodając zaprojektowany przez nas ganek z drewnianymi kogucikami – mówi gospodyni. – Teraz właśnie w tej chacie mieszkamy. Jak całe gospodarstwo, jest inspirowana kulturą ludową.
Naszyjniki z wełny i wianki z bibuły
– Kultura ludowa z okolic Opoczna to dla mnie kopalnia pomysłów. Uwielbiam ją za prostotę, autentyzm i to, że jest tak kolorowa – mówi Edyta. – Jestem trochę jak Koziołek Matołek, który po całym świecie szukał czegoś, co w końcu znalazł za płotem. Dawniej, malując inspiracje, czerpałam z daleka. Dopiero parę lat temu na warsztatach zajrzałam w głąb siebie i zrozumiałam, że to, co ważne, jest tuż obok.
Teraz na moich obrazach są rzeczy stąd, zaczęłam robić wianki z bibułkowych kwiatów i wymyśliłam autorskie naszyjniki z wełnianych nitek – resztek po opoczyńskim pasiaku, który jest jak tęcza w cudnych, żywych kolorach. Nawet wymalowaliśmy na drodze przejście dla pieszych w jego barwach.
Ją i Krzysztofa urzekły też ich gwarowe nazwy: ogniowy, czyli czerwony, gąsiątkowy – żółty, lestryczny – szmaragdowoniebieski, czy niebowy, czyli błękit wpadający w turkus. Ten ostatni stał się inspiracją dla Krzyśka, gdy wymyślał nazwę ich siedliska: „Niebowo”. Wyjątkowo trafioną, bo żyje im się tu jak w prywatnym niebie.
Zdjęcia i stylizacja: Gutek Zegier, tekst: Agnieszka Wójcińska