skandynawskie wnętrza

Nowoczesna stodoła – przestronne wnętrza w stylu skandynawskim

Domy w Polsce

Asia i Kuba nazwali psa Piorun, a kota Błyskawica. Ich dom zmienia się z porami roku równie dynamicznie, jak brzmią te imiona. Nigdy nie jest tu nudno.

reklama
Jesienią pojawia się kolor pomarańczowy – dynie, miechunka, a do tego szare i brązowe pledy oraz ususzone trawy.

Kto wie, jak wyglądałoby rodzinne gniazdko Asi i Kuby, gdyby nie jej dziecięca fascynacja Astrid Lindgren. Przeczytała wszystkie książki tej autorki po kilka razy: „Dzieci z Bullerbyn” i „Pippi Langstrumpf”, „Ronję, córkę zbójnika” i „Emila ze Smalandii”, a przedstawiony tam świat, prosty i bliski natury, zaczarował jej wyobraźnię. Gdy urodziły się dzieci (dziś jedenastoletni Olek i sześcioletnia Tosia), im też czytała ukochane lektury.

Sama zaś była coraz bardziej urzeczona skandynawskim wnętrzami. – Podoba mi się, że są jasne i pełne przestrzeni – mówi. – Nie minimalistyczne, ale przedmiotów jest tam w sam raz, nigdy za dużo. No i biel gra główną rolę, co bardzo mi odpowiada, bo choć lubię kolory, we wnętrzach ich nadmiar mnie męczy. Szczerze mówiąc, nawet Instagram założyłam sobie po to, żeby podglądać szwedzkie profile. Kiedy kilka lat temu postanowili z Kubą wybudować 20 kilometrów od rodzinnego Torunia dom, było jasne, że skandynawskie inspiracje odbiją się w jego wnętrzach.

Sami zaplanowali i wymyślili wiele rzeczy. Po pierwsze, kształt budynku – miał być prosty, z dwuspadowym dachem, niczym szwedzka stodoła. – I maksymalnie wykorzystywać przestrzeń – tłumaczy Asia. – Bardzo chciałam, żeby jego sercem była przestronna część wspólna, gdzie będziemy razem z dziećmi spędzać czas.

W części wspólnej toczy się większość codziennego życia, a dzieci rzadko zamykają się w swoich pokojach

Salon połączony z kuchnią i jadalnią zajmuje zdecydowanie najwięcej miejsca. Do tego w najwyższym punkcie sufit mamy na pięciu metrach, więc jest czym oddychać. Nie potrzebowaliśmy dużych sypialni, mamy też tylko jedną łazienkę. Po paru latach widzimy, że to były bardzo trafione decyzje. W części wspólnej toczy się większość naszego życia, a dzieci rzadko zamykają się w swoich pokojach. Wolą obok nas rysować czy odrabiać lekcje - mówi właścicielka. 

Wymarzony dom jak białe płótno

Asia od początku chciała, by w domu dominowała biel. Jasne wnętrza nie tylko wydają się bardziej przestronne, ale i łatwiej je urządzić. Na biało pomalowali więc starą rozbiórkową cegłę, z której zrobili kilka ścian. Kuba, wiedząc, że żona marzy o takiej, wyszukał ją na OLX. Białą farbą do betonu pociągnęli też podłogę – długie na cały dom dechy z syberyjskiego świerku. Jest nie do zdarcia.

– Lubię hobbystycznie malować i tę białą bazę traktuję trochę jak płótno – tłumaczy właścicielka. – Zależnie od nastroju i pory roku sięgam po dodatki w różnych kolorach i kompozycje z roślin, które rosną w okolicy. Jesienią pojawia się pomarańczowy – dynie, miechunka, którą mam w ogrodzie, do tego szare i brązowe pledy oraz ususzone trawy. Wiosną i latem główny ton nadają zieleń i sezonowe kwiaty – moje ukochane dalie, jeżówki, polne chabry, maki, rumianek i słoneczniki, które wysiały nam się na polu obok.

Na święta do domu wkracza intensywna czerwień
Jakby żywcem wyjęte z prawdziwych szwedzkich domów są też naturalne materiały, piękne, wytrzymałe i ponadczasowe.

Za to na święta wkracza czerwień – bardzo ją lubię, kochają ją też dzieci, a poza tym kojarzy mi się z domem rodzinnym. Moja mama wyjątkowo dbała o dekoracje w czasie Bożego Narodzenia. Zawsze było wielkie gotowanie, pieczenie pierniczków. Nadal to wszystko robi dla nas, gdy zjeżdżamy z rodzeństwem z naszymi dziećmi i partnerami. Staram się, by moje dzieci też to miały w domu, bo tak tworzą się piękne wspomnienia. 

A w zeszłym roku, kiedy nie mogliśmy z powodu pandemii spędzać świąt wszyscy razem, wymyśliłam, że przez cały adwent codziennie będziemy robić nową ozdobę świąteczną – łańcuchy, gwiazdy, pierniczki do powieszenia na choince. Jakoś tak się stało, że wyszło nam drzewko w stylu mocno skandynawskim.

Świąteczne ozdoby i naturalne materiały

Jakby żywcem wyjęte z prawdziwych szwedzkich domów są też naturalne materiały, piękne, wytrzymałe i ponadczasowe. A więc przede wszystkim drewno, przecierany beton na niektórych ścianach, cegła, ale też… czarny metal. – Uwielbiam go, bo jest trwały i ma charakter – mówi Asia.

Pokoje dzieci urządzili w ich ulubionych kolorach: Olkowi zielone pasy malował na ścianie tata. Tosi babcia wydziergała czerwoną narzutę, a mama z loppis przywiozła w bagażniku biurko.

Jej dumą, znalezioną w internecie po długich godzinach poszukiwań, jest metalowa komoda do salonu. – W sklepie była jedyna i zachwyciła mnie. Zrobiona została w Indiach i do dziś nie trafiłam na podobną – opowiada. – Nie ma gościa, który by nie zwrócił na nią uwagi. Podziw budzi też ich regał. Asia wypatrzyła w sieci małe, kute, czarne półki. Pomyślała, że podobne, ale do sufitu, świetnie by im pasowały, a Kuba tak długo szukał firmy, która podjęłaby się zlecenia, aż znalazł fachowca od... bram i ogrodzeń. Spisał się doskonale.

– Żyjąc we wnętrzach inspirowanych Skandynawią, postanowiliśmy w końcu wybrać się do Szwecji na wakacje – mówi Asia. – Dwa lata temu zwiedziliśmy wschód kraju i Oslo. W tym roku region Kalmar, czyli tę część Smalandii, o której pisała Astrid Lindgren. Odwiedziliśmy jej dom, zajrzeliśmy na farmę Emila i parę godzin spędziliśmy w Bullerbyn. Dzieci były zachwycone. A ja z moją siostrą śmigałyśmy rowerami na lokalne targi staroci, czyli loppis. Kilka zdobyczy już znalazło miejsce w naszych wnętrzach.

Więcej zdjęć domu w stylu skandynawskim obejrzysz w galerii.

TEKST: agnieszka Wójcińska STYLIZACJA: anna salak ZDJĘCIA: igor dziedzicki

Zobacz także: Nowoczesna stodoła: mazurski dom w stylu boho

Zobacz również