W Popielówku na Dolnym Śląsku znaleźli swoją polską Toskanię. Para artystów ma tu siedlisko, dwie pracownie i galerię
Już od progu widać, że to dom artystów. I kociarzy. Tu nawet ściany są dziełem sztuki, a w każdym pokoju śpi inny kot. Agnieszka i Mariusz Mielęccy zapraszają do Popielówka.
Dolny Śląsk jak Toskania
Kiedy pierwszy raz trafili do Popielówka w poszukiwaniu domu, odjechali z kwitkiem. Byli jednak przekonani, że znaleźli swoje miejsce do życia. Wieś jest malowniczo położona – wśród łagodnych wzgórz porośniętych łąkami, kwitnącą na biało gryką, drzewkami owocowymi. A nad tym wszystkim króluje żółta wieża kościelna.
Skąpany w promieniach słońca krajobraz przypominał im włoską Toskanię. Z kamiennymi domami po obu stronach asfaltowej drogi, niemal każdy z własną kapliczką, dziś już trochę zaniedbaną. Zza płotów dochodziło gdakanie kur, rżenie koni, beczały kozy. Na łące przy kościele pasło się stado czarnych wietnamskich świń – wyglądały zjawiskowo. Patrzyli urzeczeni, Agnieszka robiła zdjęcia. Marzyli, żeby mieszkać w takim miejscu.
Miesiąc później okazało się, że dom obok kościoła jest na sprzedaż. Spełniał wszystkie ich wymagania – było miejsce i na dwie pracownie, i na mieszkanie. Kilkadziesiąt lat temu mieściła się tu szkoła, teraz przestronna sala na dole jest galerią obojga artystów, gdzie można ich odwiedzać.
Tu też powstają rzeźbione popiersia kobiet i wesołe malowane ptaki, które Agnieszka wycina w drewnie lipowym. Z ptakami zresztą ma swoje tajne sprawy – codziennie słucha trzepotania gołębi z wieży, czasem przyleci kos, a ostatnio żółta wilga siada wieczorem na oknie łazienki i śpiewa. Agnieszka śmieje się, że jej malowane ptaki też ożywają, ale tylko wtedy, kiedy nikt na nie nie patrzy.
Wiejskie życie wśród jednorożców
Pracownia Mariusza jest na piętrze. Zamieszkują ją centaury, jednorożce oraz inne wymalowane przez niego stwory. Wiszą na ścianach oprawione w paradne ramy. Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że powstały współcześnie, bo wyglądają, jakby wyjęto je ze średniowiecznych ołtarzy. Trzy cykle malarskie – „Gotyckie sny”, „Zabawy świętych” i „Rodzina polska” – powstają od wielu lat.
Prace Mariusza prócz tego, że zdobią, opowiadają historie. Na obrazie tuż za drzwiami aniołowie kąpią diabła, chyba w święconej wodzie, ale artysta już planuje wersję z diabłami, które kąpią anioły. Na drugiej ścianie święci świetnie się bawią na huśtawkach, obserwowani przez diabła, który snuje swoje niecne plany.
W domu zachowano oryginalne podłogi, ta w pracowni jest ręcznie oczyszczona i zapokostowana, bo tu ślady czasu raczej się eksponuje, niż zaciera. Na niektórych ścianach zostawiono resztki starych farb, co zainspirowało Mariusza, żeby namalować na nich freski do złudzenia przypominające stare malowidła.
Jedyny przedmiot, który – jak sądzą gospodarze – był w tym domu od zawsze, to malowany na blasze Chrystus. Doskonale uzupełnia zbiór ukrzyżowanych Jezusów, gipsowych figur i oleodruków zbieranych przez Mariusza. W kolekcji starych mebli zachwycają malowane śląskie szafy. Towarzyszą im diabły i aniołowie, święte panienki porozstawiane po kątach oraz święci na huśtawkach podziwiający jednorożca.
Gospodarze cenią sobie uroki prostego wiejskiego życia. Zanim odkryli Popielówek, mieszkali w Michałowicach koło Jeleniej Góry, w ogromnym starym domu, siedzibie Teatru Cinema. Mariusz zaczął tam swoje „Gotyckie sny” i współpracował z teatrem, tworząc scenografie. Potem były Kwieciszowice, gdzie oboje zakochali się we wsi, w jej wolnym rytmie życia dostosowanym do pory roku i pogody. Tam mieli własny ogród, a nawet szklarnię z pomidorami.
Popielówek to ich drugie wiejskie siedlisko. Wprawdzie nie mają już szklarni, ale ogród nie jest wcale mniejszy, a pomidory rosną w doniczkach. Chętnie przylatują tu ptaki, wdzięczne modele Agnieszki, i pozują do rzeźb.
kontakt do pracowni Agnieszka i Mariusz Mielęccy:
mieleccy.com
tekst: Hanna Korolczuk
zdjęcia: Kuba Pajewski