koniczyna marokańska dywan

Romantyczne siedlisko w starym, poniemieckim domu

Domy w Polsce

Prawie każdy, kto przyjeżdża do Moniki po raz pierwszy, pyta, czy nie boi się tu mieszkać? Faktycznie – sama z dwoma synami, osiemnastoletnim Filipem i dwunastoletnim Natanielem, kilkaset metrów od najbliższych sąsiadów, a za płotem las. Tylko się uśmiecha i mówi, że otacza ją dobra energia i czuje się dużo bezpieczniej niż w mieście. No i może zapuścić korzenie.

reklama

Święty spokój na odludziu

Jest córką wojskowego, więc w dzieciństwie przeprowadzali się co parę lat – nie lubiła tego cygańskiego życia. Gdy miała kilkanaście lat, najlepsza przyjaciółka Hania pokazała jej wiejskie siedlisko swojej mamy. 
Urokliwy dom zanurzony w zieleni, w środku meble z klimatem. Monika poczuła, że tego właśnie chce – własnego miejsca z dala od ludzi, a blisko przyrody.
 

W salonie Monika połączyła kanapy i fotele z IKEA z antycznym wiejskim stolikiem i regałem ze skrzynek po winie.  Wysokie okna i dywan z motywem koniczyny marokańskiej to ukłon w stronę stylu Hampton, który bardzo lubi.
W salonie Monika połączyła kanapy i fotele z IKEA z antycznym wiejskim stolikiem i regałem ze skrzynek po winie. Wysokie okna i dywan z motywem koniczyny marokańskiej to ukłon w stronę stylu Hampton, który bardzo lubi.
Stylowy stół Monika sprowadziła z Francji. Specjalnie dla niego dobudowała werandę – teraz na parterze jest dość miejsca, by dało się go rozłożyć bez przesuwania mebli. Lampy – Pottery Barn, krzesła z Allegro.
Stylowy stół Monika sprowadziła z Francji. Specjalnie dla niego dobudowała werandę – teraz na parterze jest dość miejsca, by dało się go rozłożyć bez przesuwania mebli. Lampy – Pottery Barn, krzesła z Allegro.


Ruina do remontu

Okazja nadarzyła się 18 lat temu. Objeżdżała mazurskie wsie w poszukiwaniu antyków, które odnawiała i sprzedawała. Skończyła liceum plastyczne, a zacięcie do działań artystycznych miała od małego. Kilkanaście kilometrów od Olsztyna trafiła na poniemiecki, 120-letni murowany domek, w całkowitej ruinie. Stał na wzniesieniu, a od północy osłaniała go podkowa lasu. W dole wił się dopływ Łyny. 
Przy wjeździe na posesję rosły trzystuletnie klony. Przepadła. Od razu pomyślała, że to właśnie to miejsce i ten moment.

Za parę miesięcy miał się urodzić Filip, a ona chciała, żeby jej dzieci dorastały w rodzinnym siedlisku. Po cichu zasadziła obok drzewo i położyła kamień. Zaklęcia zadziałały, bo gdy dom wystawiono na licytacji komorniczej, tylko rodzice Moniki złożyli ofertę, a potem podarowali nowy nabytek córce. Ta, wraz z mężem, od razu się wprowadziła i zaczęła remont, który właściwie trwa do dziś.
 

przeszklona weranda
Kot Moniki – Biszkopt lubi wylegiwać się na miękkim fotelu. Jasnoszary kolor idealnie komponuje się z bielą stolarki.

Kominek, przeszklona weranda i naturalne dekoracje

Wszystkiego uczyli się na własnej skórze. Najpierw – jak przerobić kominek, by ogrzał cały dom, bo kiedy pierwszy raz w nim napalili, temperatura podniosła się zaledwie o 4 stopnie, a oni siedzieli w grubych swetrach i szalikach (była późna jesień). Potem – jak położyć na podłodze sosnowe deski – oryginalnie było tam klepisko posypane piaskiem. Krok po kroku, gdy tylko mieli pieniądze, remontowali kolejne pokoje. Monika tak się rozsmakowała w aranżowaniu wnętrz, że skończyła szkołę w tym kierunku i robi to teraz zawodowo.

Dobudowana przeszklona weranda z wysokimi białymi oknami i cienkimi szprosami to jej projekt. Podobnie jak sypialnia z łukowatymi oknami i lekkie schody na piętro z nowoczesną szklaną balustradą. Sama zrobiła niektóre lampy, a także dekoracje z kamieni i gałęzi, które zwozi zawsze z wakacji. Co więcej, choć rozstali się z mężem i teraz wszystko jest na jej głowie, Monika odkryła, że remonty wcale jej nie przerażają. Kiedy było ciężko, zawsze myślała: „To minie” – bo pogoda ducha nigdy jej nie opuszcza.

Antyki z motywem ludowym

Wnętrze postanowiła urządzić tak jak lubi – kobieco i romantycznie. Nie mogło zabraknąć zabytkowych mebli, koronek i przedmiotów z historią. Najważniejszy jest stary świątek – opiekun domostwa. Dostała go kiedyś w prezencie od autochtonów z małej wsi, od których kupiła antyki – obiecała wówczas, że dorobi mu ułamaną rękę i nigdy nie sprzeda.

drewniane schody do domu
Monika z Natanielem i psem Sajko.

Eklektyczne dodatki w starym stylu

Z tych czasów pochodzi też wiejski zabytkowy stolik w salonie i komoda pod schodami – zdjęła z nich wiele warstw farby, zawoskowała i teraz pięknie się starzeją.

Monika nie złości się, gdy ktoś odstawi tam wilgotną szklankę, bo ma zasadę, że wszystko powinno być używane. Nawet secesyjnymi sztućcami, które zbiera, nakrywa stół, gdy przychodzą goście. Część zabytkowych mebli upolowała na Allegro. Są tu też lampy z jej ukochanego amerykańskiego sklepu Pottery Barn – ich transport przez ocean kosztował dwa razy tyle co zakupy, lecz przyjaciółka Hania nauczyła ją, że czasem warto dawać sobie samej prezenty. To właśnie dlatego zawsze ma w domu świeże kwiaty, które uwielbia.

W sezonie cieszy się nimi też w ogrodzie. Urządziła go od zera, bo gdy się wprowadzili, wokół domu było zagracone podwórko. Chciała, żeby był kolorowy, więc posadziła szesnaście odmian magnolii, śliwy, rajskie jabłonie, bluszcze, bzy, jaśminy, byliny, liliowce i mnóstwo roślin cebulowych. Romantyzmu dodają zabytkowe balony do wina i wanna z baldachimem, w której można się kąpać w upały. Zeszłego lata na elewacji domu Monika wymalowała napis „Once upon a time…”. Tak zaczyna się każda bajka. Ta jej trwa nieustannie od prawie dwóch dekad.

Więcej zdjęć domu Moniki znajdziesz w galerii.

Tekst: Beata Woźniak
Stylizacja: Agata de Virion
Fotografia: Piotr Ratuszyński