salon styl skandynawski

Kiedyś stacja kolejowa, dziś rodzinny dom w stylu skandynawskim

Domy w Polsce

Nie wierzę w przypadki. Gdyby tamtego dnia nie zadzwoniła znajoma z urzędu ochrony zabytków i nie poprosiła, żebyśmy zjechali z krajowej siódemki sprawdzić, czy Dworzec Budwity nadal stoi, nigdy byśmy tu nie trafili – wspomina Magda. – A gdyby nie to, że zajmujemy się konserwacją zabytków, pewnie byśmy tylko popatrzyli, pokiwali głowami i pojechali dalej – kwituje Rafał.

reklama

Jak u wikingów

Łagodne pagórki dokoła stacji wznoszą się i opadają. Jesienią znad martwego torfowiska dobiega klangor żurawi i basowy ryk jeleni. Zimy ostatnio bywają różne, ale gdy już chwyci mróz, długo nie chce puścić. Grzeją się wtedy przy kominku albo w balii w ogrodzie. – Czy przesiadujemy w salonie, czy na zewnątrz, mamy tak samo piękne widoki – mówią.

dekoracje świąteczne stołu
Magda i Rafał starali się uratować każdy zabytkowy detal, który odkryli w czasie remontu.

Dworzec przez kilkadziesiąt lat stał przy peronie w Prakwicach. Zbudowano go pod koniec XIX w. na życzenie cesarza Wilhelma II Hohenzollerna, który lubił w tej okolicy polować.

– Słynął ze słabości do nordyckiego stylu. Budynek przyozdobiono więc elementami snycerskimi kojarzonymi z kulturą wikingów: trójzębami czy smoczymi głowami – wyjaśnia fachowo Magda. 

Po jego abdykacji budynek przeniesiono do Budwit i domurowano nastawnię (dziś salon z kominkiem). Po wojnie wprowadziła się tu rodzina kolejarska, ale gdy pod koniec XX w. zlikwidowano tory, dworzec zaczął popadać w ruinę. Mimo to dalej zachwycał.

Koplania skarbów

By móc go kupić, musieli złożyć wniosek do PKP. Później przygotowali projekt, by udowodnić, że znają się na renowacji.

Na końcu czekała ich niespodzianka: dworcem zainteresował się ktoś jeszcze. W czasie przetargu szturchali się pod stołem, bo cena przekroczyła budżet, mimo to wygrali. Zakasali rękawy i wzięli się do roboty. Musieli wyrównać teren, oczyścić ściany, wywieźć gruz. Oboje skończyli ASP, Magda architekturę wnętrz, Rafał rzeźbę. Od 20 lat ratują zabytki. Wiedzieli, co robić.

Lokalna społeczność przyjęła ich z otwartymi ramionami. – Sąsiad do tego stopnia wykazał się troską, że pewnego dnia tuż nad linią gruntu pociągnął nasz budynek farbą fluorescencyjną. Nie mieliśmy wtedy ogrodzenia i martwił się, że po ciemku ktoś mógłby w nas wjechać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło – śmieją się.

– Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, zamiast usuwać stare elementy i konstrukcje, chętniej przykrywano je nowymi warstwami. Tak było szybciej i taniej – opowiada Magda. 

Dzięki temu budynek okazał się istną kopalnią skarbów. Kiedy skuli zachlapany tynk nastawni, odkryli drewniany kasetonowy strop. Gdy zerwali blachę z drzwi do kasy, pojawiły się zabytkowe rzeźbienia. Pod podłogą znaleźli fragment deski elewacyjnej z odręczną inskrypcją cieśli oraz stary tekturowy bilet z dziurką.

Oczyścili z farby wspaniałą modrzewiową boazerię w sypialni, a wtedy trafili na napisy wydrapane przez podróżnych. Szczęśliwie udało im się zachować większość oryginalnej elewacji, ocalić fragment starej dachówki, a na podstawie archiwalnych zdjęć zrekonstruować nawet wiatę peronową. Urządzili na niej ciekawą werandę. Trwało to wszystko pięć lat.

sypialnia inspiracje
Do cesarskiej sypialni pasują ręcznie szyte żakardowe poduchy z Manufacture 1993 – sklep.weranda.pl

– Największe wyzwanie? Naprawa miedzianej kopuły. Jej kształt przypomina pruski hełm. Kawałek po kawałku łataliśmy ubytki. Sporo wysiłku koszto- wały nas też stabilizacja fundamentów i udrożnienie przedwojennych drenaży, ale dzięki temu pozbyliśmy się wody z piwnicy – wylicza Rafał.

Słyszeli opowieści o wyjątkowej urody ławce, która służyłapodróżnymwpoczekalni,alenieudałosię jej znaleźć. Postanowili jednak nie odtwarzać niczego na wzór. Większość mebli jest współczesna, zrobiona według projektu Magdy, za to z wykorzystaniem historycznych elementów. Dzięki temu stare spotyka się tutaj z nowym, a symbolem tego mariażu jest okienko kasowe pomiędzy sypialniami. Jedną urządzili w cesarskim stylu, druga jest skromna i prosta.

– Lubimy łączyć tradycję z nowoczesnością. Dlatego przenieśliśmy do Budwit świąteczny obyczaj z naszego rodzinnego domu w Olsztynie – opowiadają. – Co roku kupujemy drzewko w donicy i cieszymy się, jak rośnie później w ogrodzie. Przy Dworcu Wilhelma mamy już dwa i w tym roku razem z dzieciakami posadzimy kolejne.

Więcej zdjęć do obejrzenia w galerii.

KONTAKT do właścicieli: DWORZECWILHELMA.PL

Za pomoc w organizacji sesji dziękujemy kwiaciarni "W te pędy" z Olsztyna oraz NAP Gliwice

TEKST I STYLIZACJA: AGNIESZKA WRODARCZYK/ HAPPY PLACE 

ZDJĘCIA: MICHAŁ SKORUPSKI

Zobacz także:

W stylu skandynawskim: Gwiazdka nad fiordem

Zobacz także:

Święta skarbów: dekoracje świąteczne w sielskim stylu

Zobacz również