Wśród morenowych wzgórz: stara willa urządzona antykami
Domy w PolsceW tej historii wszystko jest nieco nietypowe.
Po pierwsze – dom. Wśród marynarskich kostek z lat pięćdziesiątych, które stoją wokół, tylko on jeden ma spadzisty dach. Wybudował go, według przerobionego projektu wilii z międzywojnia, radny miasta – stąd pozwolenie na kształt inny niż ustawowo przyjęty.
Radny kupił tutejsze gospodarstwo od starszych właścicieli, ale staruszkowie mogli dożywotnio mieszkać w swojej chałupie, a nabywca miał obowiązek utrzymywać dla nich dwie krowy, hodować świnie i oddawać jajka.
– Po drugie – mówi Alicja, która żyje tu dziś – wcale nie chcieliśmy tu z mężem mieszkać. Jesteśmy mieszczuchami wychowanymi w Gdyni, w centrum miasta. Potem żyliśmy w Lęborku, też w śródmieściu, z widokiem na mury zamku. Przywykliśmy, że do sklepu można wyskoczyć w kapciach.
Tymczasem ten dom stoi na obrzeżach Redy, na skraju Puszczy Darżlubskiej. Gdy rodzina Alicji kupowała go w latach dziewięćdziesiątych, była tu prawdziwa wieś.
Jeden z sąsiadów hodował owce, kaczki kąpały się w kałuży, a sklep zamykał się punkt 14. I nadal trochę tak jest. – Przez płot mieszka kucyk, kury też się zdarzają, no a sklepik wciąż mamy tylko mały, osiedlowy – opowiada Alicja. – Przeprowadzka tu to była dla nas prawdziwa rewolucja.
Remont starego domu z przygodami
Zdecydowali się na nią, bo w czterystumetrowym domu została tylko mama Alicji, starsza pani. Żyje w mieszkaniu urządzonym na parterze. Alicji i jej mężowi Sławkowi przypadło to na górze.
– Było do kompletnego remontu, bo moja babcia, do której należało, kochała nowinki i wyremontowała je w stylu lat dziewięćdziesiątych – mówi nowa właścicielka. – Panele, podwieszane sufity z halogenami, boazerie, sidingi i styropian izolujący ściany. Postanowiliśmy wszystko zerwać.
Chcieli za to zachować elementy oryginalne: framugi i trójdzielne okna skrzynkowe (niestety, część wymieniono na plastikowe). Zostały też ślady po piecu kaflowym, który grzał dwa pokoje i dziwnym oknie na klatkę schodową.
– Uznaliśmy, że dom ma już 70 lat, więc i pewną historię w swoich murach – wyjaśnia Alicja. – Zależało nam, by nie przepadła.
Remont nie obył się bez przygód i niespodzianek. W kuchni planowali zostawić dawne kafelki, ale gdy zdjęli starą kuchenkę gazową, odpadły. Za to ściany nad nimi, pod sidingiem, pokryte były farbą z koszenilą. Jej karminowy kolor wychodził nawet po czwartym malowaniu w postaci mdłego łososia.
W końcu Alicja wpadła na pomysł, by użyć farby grafitowej i wreszcie się udało. Trzeba było zrezygnować z butelkowozielonych kafli – przy graficie wyglądały koszmarnie. Stanęło na białych i czarnych. Pani domu chciała zachować beton, który był w łazience pod terakotą. Niestety, ktoś go szlifował i przy okazji uszkodził powierzchnię – ostatecznie położyli tam trawertyn.
Właścicielka miała też plan, by cyklinować drewniane deski w pokojach. Ale były pokryte wieloma warstwami farby olejnej i postanowiła jednak pomalować je na biało. Dzięki temu w domu jest jaśniej.
Stare meble i obrazy to przepis na stylowy dom
Zainspirowały też Alicję, by przemalować na jasno niektóre meble. Choćby komodę w salonie, gdzie dziadek przechowywał śrubki, czy kuchenny kredens.
– Miał kolor średniego orzecha, którego nie znoszę, więc sięgnęłam po jasnoszarą farbę i kojarzy się teraz z Prowansją – mówi właścicielka. Antyków w tym domu zresztą nie brakuje. – Jesteśmy zbieraczami – śmieje się Alicja.
– Odwiedzamy targi staroci, internetowe aukcje, wyszukujemy perełki. Jak biedermeierowska kanapa i fotel do kompletu kupione za bezcen albo płótna cenionych niemieckich i holenderskich mistrzów wygrzebane w Lęborku. Domowa galeria mieści się w każdym z pokoi, jest nawet... w łazience – wiszą tam rysunki przywiezione z podróży do Paryża.
Kolejna kolekcja to stare walizki. Zaczęło się od tych, które Alicja odziedziczyła po dziadku. Potem dokupili inne i dziś są ozdobą sypialni i salonu.
Przeniesienie mebli i zbiorów z dużego mieszkania w secesyjnej kamienicy w Lęborku do domu, który sufity ma niżej o 50 centymetrów, to była prawdziwa łamigłówka. Alicja po nocach rysowała w głowie i na kartce plany, jak je ustawić. – Niestety, nie udało się zachować dawnego układu – mówi. – Ale grunt, że nic nie wyrzuciliśmy.
I wprost przyznaje, że tego nie lubi. Woli dać drugie życie. Gdy wyciągnęła z piwnicy starą rodzinną szafę, tak przeżartą przez kołatki, że rozpadła się przy próbie renowacji, uratowała z niej chociaż zwieńczenie – teraz zdobi framugę drzwi.
– Wprowadziliśmy się tutaj w grudniu – opowiada gospodyni. – Urządziliśmy święta dla rodziny. A niedługo potem przyszła pandemia i okazało się, że super mieć wielki taras i ogród, gdzie spędziliśmy czas zamknięcia. Fajnie rano nazbierać w ogródku rzodkiewek na śniadanie czy z tarasu sięgnąć po wiśnie do owsianki. Więc powoli przekonujemy się do tego domu. A na spacer zamiast wokół zamkowych murów chodzimy teraz do lasu na morenowych wzgórzach.
Więcej zdjęć z sesji obejrzysz w galerii.
Teksy: Agnieszka Wójcińska
Zdjęcia: Igor Dziedzicki
Stylizacja: Anna Salak
Zobacz także:
Dom w stylu shabby chic z nutką eklektyzmu i błękitnymi dodatkami
Urocze Roztocze: dom w stylu wiejskim z dużą werandą i dachem pokrytym gontem