agroturystyka sudety

Stara poniemiecka strażnica w Sudetach zamieniona na przytulną agroturystykę z widokiem na Trójmorski Wierch

Domy w Polsce

Trzy morza i góry. Tak, to możliwe. W jedynym miejscu w Polsce, u stóp Trójmorskiego Wierchu niedaleko Śnieżnika. Decyzja, by zaopiekować się stuletnią strażnicą graniczną, zmieniła całe życie Doroty i Wawrzyńca.

Tu jest tak pięknie, że nawet gdy pada, i tak jest ładnie! 
– śmieje się Dorota, opowiadając o Jodłowie, małej wiosce w Sudetach. Nieważne, czy pracuje przy laptopie, sprząta, czy krząta się w kuchni: gdziekolwiek spojrzy za okno, widzi tylko góry, lasy i podchodzące dzikie zwierzaki. I ani śladu ludzkiej siedziby. – Gdy mieszkaliśmy w Tychach, widziałam jedynie podwórko – dodaje.

reklama

A gdyby rzucić to wszystko i wyjechać... w Sudety?

Blokowisko zamienili na prawie stuletni dom dość spontanicznie. Budynek był niegdyś strażnicą, w której mieszkali niemieccy celnicy. Po wojnie zrobiono tu przychodnię (została po niej lekarska waga), potem ośrodek wczasów pracowniczych. Podupadły obiekt kupili rodzice Doroty i prowadzili tam skromne schronisko. W końcu je jednak zamknęli i dom stał pusty, a obejścia pilnował jedynie kot. Dach przeciekał, budynek niszczał. Dorota z mężem Wawrzyńcem postanowili, że pomogą sprzedać schronisko, póki jeszcze można. Pojechali na miejsce uporządkować teren. – Po dwóch tygodniach siedzenia w ciszy wśród przyrody pomyśleliśmy: „A może by tak rzucić miasto i się tu przenieść?” – wspomina gospodyni. 

 

 

agroturystyka sudety
Dorota skończyła agroturystykę, wawrzyniec jest architektem. wspólnie zmienili poniemiecki dom w przytulny i elegancki pensjonat.

Nowe początki w wielkim domu u stóp Trójmorskiego Wierchu

Rodzice z radością przekazali im klucze i tak zaczęła się historia pensjonatu Trzy Morza.
Od początku wiedzieli, że chcą przyjmować gości. Dom był za duży dla jednej rodziny.

Tak się składa, że Dorota skończyła studia na kierunku agroturystyka, choć w Tychach w zawodzie nie pracowała. Wraz z mamą prowadziła pracownię florystyczną; tworzyły dekoracje na ekskluzywne wesela. Wawrzyniec, architekt, z radością porzucił robotę za biurkiem. Zajął się planowaniem i remontem. Wystrój stworzyli wspólnie.
Temat przewodni to… morze. A dokładniej – trzy morza. Bo pensjonat leży u stóp Trójmorskiego Wierchu – jedynego w Polsce szczytu, z którego wody spływają do trzech mórz: Bałtyckiego, Czarnego i Północnego.
Nazwa jest też symboliczna dla Doroty. Oboje z Wawrzyńcem uwielbiają wodę, poznali się na kajakach.
Przypomina im o tym widok domu odbijającego się w stawie (w czasach ośrodka wczasowego był tu basen przeciwpożarowy).

biały drewniany apartament
agroturystyka sudety

Metamorfoza zagraconego strychu w klimatyczny i jasny apartament 

Właściciele stopniowo remontowali kolejne części domu i przygotowywali następne apartamenty dla gości. Każdy udekorowali inaczej, każdy ma przewodni kolor i swój 
niepowtarzalny klimat. Trzy nawiązują do trzech mórz, a czwarty, najnowszy, nazywa się Wilk Morski. Temat marynistyczny został więc podtrzymany, a na dodatek w herbie miejscowej gminy Międzylesie jest właśnie wilk.

Pomysł na wystrój apartamentu zaczął się od… wieszaka, który Dorota kupiła w internecie. Ma kolor piany morskiej i od razu skojarzył jej się ze statkami.
Najpierw jednak trzeba było uporządkować zagraconą przestrzeń, w której dobrze czuły się tylko wielkie pająki.
Po wyburzeniu ścian i powiększeniu okien strych nabrał charakteru. – Sama byłam zdziwiona, jak piękny jest stąd widok, bo wcześniej trudno było cokolwiek zauważyć – opowiada Dorota.

Na honorowym miejscu jasnego, przestronnego wnętrza wisi zdobyczny wieszak. Wokół dużo drewna: solidne deski na podłodze i malowane na biało belki stropowe.
Wawrzyniec zaprojektował i sam zrobił rozkładane kanapy oraz łóżko na piętrze. Dorota dobrała naturalne tkaniny w kolorze morskiej piany: wełniane koce i bawełniane poduszki.
Żyrandol w sypialni ma kształt ławicy meduz. Jest lekko, przytulnie, leniwie, trochę jak na słonecznej plaży.

biały apartament z drewnem w sudetach

Odpoczynek i przepyszne śniadanie podane prosto do łóżka

Leniwie też goście zaczynają w Jodłowie dni – od pysznego śniadania. Dorota piecze bułki i chleb, są domowe dżemy, warzywne pasty, lokalny ser.
Wszystko trafia do rąk gości w gustownej drewnianej skrzyneczce. Zjedz od razu albo zostaw sobie coś na podwieczorek. Zajadaj w łóżku, na kanapie lub przy stole.
– Dużo jeździliśmy z mężem po hotelach i zawsze denerwowało mnie, że jest wyznaczony czas na śniadanie – mówi gospodyni – a to ma być celebracja!

Potem jest pora na zwiedzanie, spacer czy relaks. Dzieci spławiają się na materacach w płytkim basenie, biegają i budują szałasy. Goście mają swoją prywatną przestrzeń, ale mieszkamy w jednym domu, więc tworzy się tu pewna wspólnota – mówi właścicielka.

Dorota z Wawrzyńcem wciąż remontują strażnicę. Gdzie się da, zachowują oryginalne elementy, jak choćby drewniane drzwi. Mają pomysł na nowy apartament
– Parostatek. Jak w przypadku Wilka Morskiego znów wszystko zaczęło się od jednego przedmiotu. Znaleźli na złomie drzwi z ORP Kopernik, starego okrętu badawczego.
Już wiedzą, że będą prowadziły do łazienki. 

ZDJĘCIA: PIOTR WALENDZIAK  TEKST: STANISŁAW GIEŻYŃSKI  STYLIZACJA: Dorota Don-Ratajska  PRODUKCJA SeSJI ZDJĘCIOWEJ: Michał Gulajski

 

Zobacz również