rustykalne przedwojenne siedlisko

Przedwojenne siedlisko z ogrodem, w którym rządzi natura! Po sąsiedzku są tylko zwierzęta

Domy w Polsce

Sójki, sikory, borsuki i sarny – to teraz najbliżsi sąsiedzi Doroty i Piotra, którzy po dwudziestu latach poszukiwań znaleźli wreszcie 
swoje miejsce. Koło jeziora Limajno niedaleko Dobrego Miasta.

reklama

To nie będzie zwykła historia z happy endem. Bo tym razem szczęśliwe jest nie tylko zakończenie, ale i początek. I środek historii też. Dorota i Piotr szukali swojego wymarzonego domu na Warmii przez 20 lat. I dobrze, że nie odpuścili, bo jako właściciele stuletniego siedliska wyglądają na ludzi tak zadowolonych, jakich mało. Były to poszukiwania długie, ale bynajmniej nie przykre. Bo wyjazdy na ukochaną Warmię czy Mazury niemal w każdy weekend, choć trochę męczące, to jednak cudownie spędzony czas!

Polne kwiaty Dorota zrywa na pobliskich łąkach i układa w bukiety. Smakołyki od lokalnych gospodarzy – miody, soki, warzywa, sery – kupują na ekotargu w Jezioranach.

Początek nowego życia? Paryż!

Mają po dwadzieścia lat, pakują plecaki i wyjeżdżają do Francji. Część znajomych myśli, że na wakacje, ale dla nich to nowy start, coś innego niż PRL-owska szarość. Paryż wita ich malowniczym zgiełkiem. Lądują tam akurat w Dzień Muzyki, w środku czerwca. Nie zawsze będzie tu śpiewająco, ale wkrótce znajdują pracę. Piotrowi jest łatwiej, bo wychował się w Algierii i mówi płynnie po francusku. Tam rodzi się ich córka. Potem będą przenosić się jeszcze do Salzburga i Düsseldorfu, ze względu na jego pracę. Ona zaś zaczyna studia i nieustannie podróżuje do Polski na swoją uczelnię.

Ich córka chodzi już do podstawówki, gdy któregoś dnia opowiada im o rozmowie z koleżanką – dziewczynka zapytała ją, skąd pochodzi. Natka nie do końca potrafiła jej odpowiedzieć. To dało im do myślenia. I zdecydowali – chcą dać jej poczucie przynależności i zakorzenienia. Postanowili wrócić do Polski. Jeszcze mieszkając na Zachodzie, budują dom w Łomiankach. Od hałasu wielkich miast wolą śpiew ptaków, zieleń, spokój. Przeprowadzka na Warmię nie będzie później dla nich szokiem, bo już od dawna mieszkają w cichej okolicy. Tak jak lubią najbardziej.

kuchnia w przedwojennym siedlisku
Stary kredens w kuchni odziedziczyli po poprzednich właścicielach. Jest tak duży, że mieszczą się w nim wszystkie naczynia, garnki, lniane ścierki i obrusy.
salon w przedwojennym siedlisku
Część pięknych, starych mebli została w domu po poprzednim właścicielu

Noworoczny cud: stare siedlisko wśród pól i lasów

Wakacje w dzieciństwie, potem każdego lata, chociaż kilka dni. Nie było roku, żeby nie zawitali gdzieś na Warmię czy na Mazury. Ona kocha chodzić po lesie. On jest zapalonym wędkarzem. Ładują się z dzieckiem i psem do samochodu, ruszają w swoje ukochane miejsce i wynajmują dom. Najchętniej stary, jak leśniczówka, w której natknęli się na kolonię nietoperzy. Piotr biegał z podbierakiem, by je wyłapać i bezpiecznie wypuścić na zewnątrz.

Od zawsze wiedzieli, że chcą tam mieć także swój kąt na stałe. Ale w ogłoszeniach ciągle coś było nie tak. To grunt nieuregulowany, to znów nie można się na nim budować. Aż do 2018 roku.

Przełom nastąpił między świętami a sylwestrem. Taki przedwczesny noworoczny cud. Znaleźli nie tylko działkę, ale też piękne stuletnie siedlisko wśród pól i lasów koło Dobrego Miasta. Pojechali je obejrzeć od razu na początku stycznia. Przed podpisaniem umowy zobaczyli to miejsce tylko raz. Przykryte śniegiem, z nie do końca widocznymi stawami schowanymi pod lodem. Ale już wiedzieli – to jest to. Miłości od pierwszego spojrzenia dopomogła rozmowa przy ogrzewającym zimny dom świeżo rozpalonym kominku i rzut oka na grupkę saren, które beztrosko przechadzały się za oknem. Zupełnie jak w filmie. Aż trudno im było uwierzyć, że rzeczywistość może być tak bajkowa. Dobili targu.

W rustykalnym wnętrzu domu nie brakuje oryginalnych ozdóbek i bibelotów

Oprócz pewnych problemów z rurami wszystko było gotowe. Ściany i podłogi w dobrym stanie, piękne stare meble, a nawet świetne łącze internetowe. Przywieźli tylko trochę dekoracji i najważniejszy mebel – biurko po babci Piotra, które wędrowało z jego rodziną jeszcze spod Wilna. Niektóre ze starych mebli przenoszą, jak bieliźniarkę z łazienki na dole, która stała się serwantką w salonie. Teraz stoi na niej zegar wygrywający piękne kuranty. Wybudowali też pomost na stawie. Można się wprowadzać i niczego im nie zabraknie. Na razie nie na stałe, ale spędzają tu większość czasu, dzieląc życie między Warmię a Łomianki. Kiedy Piotr przejdzie na emeryturę, chcą się tutaj sprowadzić już na dobre.

Cisza, jakiej nie ma nigdzie na świecie

Mieszkają za wsią, w kolonii. Do najbliższych sąsiadów mają ponad kilometr. Do miasta ponad cztery. Nawet dom grubymi, przedwojennymi ścianami solidnie odgradza ich od świata. Czy się boją samotności? Absolutnie nie. Takiej ciszy właśnie potrzebowali po latach spędzonych w wielkich europejskich miastach, ciągle otoczeni ludźmi. Teraz za oknem nie widzą przechodniów, tylko bukowy las. To nie znaczy, że nie mają gości. Z sąsiadami żyją dobrze, czasem wpada też ktoś z rodziny. Ale najczęściej jednak sarny, jelenie, łosie i beczkowate borsuki, które niezgrabnie podbiegają, by ukryć się w swoich norach przed szczekaniem Poli i Teo. Największą niespodzianką były dwa wilki, które zobaczyli pewnego dnia na tarasie. Psy troszkę się zdenerwowały.

sypialnia w przedwojennym siedlisku
Sypialnia została urządzona w sielskim, nieco romantycznym stylu.

A Piotr i Dorota? Zupełnie nie. Z przyrodą żyją w harmonii. Nie przeszkadzają jej, więc i ona nie ma nic do nich. Nad wejściem do domu rezydują nietoperze, lasy aż wibrują od śpiewu ptaków, do kwiatów przylatują pszczoły i bąki, w stawach mieszkają żaby i pływają ryby. Piotr lubi je łowić, ale potem wypuszcza. Albo przenosi z jednego stawu do drugiego, żeby były równo zarybione. Razem wypatrują ptaków i zaraz sprawdzają w atlasie ornitologicznym, co to za gatunki.

Naturalny ogród: drzewa, krzewy, kwiaty i ptaki

Naturalny jest też ogród, którym zajmuje się oczywiście Dorota, wykorzystując swoją profesjonalną wiedzę i doświadczenie. Na razie obsadziła rabaty funkiami, tawułkami, lawendą, żurawkami, rosną tu też rododendrony i hortensje. Ale największe zmiany dopiero przed nią. Wspólnie z geodetą opracowała plan posesji i może zacząć planować nasadzenia. Trzeba czasu, by ziemia odżyła, bo od lat nie była uprawiana. Wiadomo, że będzie tu naturalnie – łąka, dużo krzewów dla ptaków, drzewa, które dziko rosną w okolicy: buki, brzozy, klony, wierzby. Żadnych tujowych żywopłotów, tylko krzewy, w których mogą się schować ptaki. Planów jest dużo, nie spieszą się. Wciąż po tych kilku latach nie mogą uwierzyć, że udało im się znaleźć to miejsce.

Przytulnie, naturalnie, z retro akcentami - w takim stylu utrzymane jest całe wnętrze siedliska

Małe przyjemności wiejskiego życia

Dorota wstaje codziennie bardzo wcześnie i czeka, aż słońce obleje schodki tarasu. Wtedy siada tam z Polą i dają się ogrzewać promieniom. To jej ulubione miejsce. No, może oprócz fotela obok kominka. – Czyszczenie paleniska to moja nowo odkryta pasja – śmieje się. Sama rozpala w piecu, a potem skrupulatnie czyści z popiołu specjalnie zakupioną miotełką i przeciera do czysta szybkę. Takie małe przyjemności.

Piotr najbardziej lubi po południu położyć się w sypialni. Po jednej jego stronie mości się Pola, po drugiej Teo. I tak odpoczywają, patrząc przez okno na spokojną, cichą przyrodę. Ale najszczęśliwsi są wtedy, gdy przyjeżdża do nich co roku na wakacje Natalia, ich córka, która mieszka w Paryżu.

Więcej zdjęć przedwojennego siedliska obejrzysz w galerii. 

ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZICKI  STYLIZACJA: JOANNA KOWALCZYK  TEKST: MARTA KWIATKOWSKA

Zobacz także: Papierówki i kosmosy. Rustykalne siedlisko z ogrodem pełnym wiejskich kwiatów

Zobacz również