Wsiamać! Przebudowa starego domu na klimatyczną agroturystykę
Domy w PolsceSpacerkiem można stąd dojść do ruin zamku Kamieniec w Odrzykoniu, gdzie prawie dwa wieki temu trwała waśń dwóch rodzin, szczęśliwie zakończona ślubem, która zainspirowała Aleksandra Fredrę do napisania „Zemsty”. Sąsiedztwo zamku zobowiązuje. Monika i Piotr podczas remontu ich przepięknego domu nieraz toczyli wielkie spory. Przy budowaniu kominka zrobiło się naprawdę gorąco. Ale wystarczy spojrzeć na efekt ich pracy, by zrozumieć, że to musiało się dobrze skończyć.
Ale wróćmy do początku tej przygody. Bo jeszcze dwa lata temu urokliwe siedlisko było ruiną. Ba! Dom nie stał w tym miejscu. Nie było tu nawet fundamentów. Ale była miłość. Monika z Piotrem są razem od czasów szkolnych. Kochają spokojne życie na wsi. Właśnie tu, w Odrzykoniu, zamieszkali w starej drewnianej chacie. Z dala od zgiełku dużych miast, pod lasem, z którego w odwiedziny przychodzą do nich sarny, jelenie i dziki. A jednak na tyle blisko Krosna, by codziennie dojeżdżać do pracy. Sprowadzili się z dziećmi, pokochali ten zakątek, niezbyt daleki od ich rodzinnych stron, i zaczęli marzyć o drugim domu. Po długich poszukiwaniach zwrócili uwagę na ponadstuletnią chatę w centrum Odrzykonia.
Niezwykła historia starej chaty z drewna
Jak się okazało – nie była to zwykła chata, ale dom bogatego księdza i lokalnego bohatera, Józefa Panasia – kapelana Legionów Polskich. Około 100 m² w podstawie, grube deski, wysoka powała. Taki budynek mocno wyróżniał się na tle innych. Niestety, był w opłakanym stanie, właściwie częściowo zawalony. Czy mieli wątpliwości? Piotr owszem, a Monika uruchomiła wyobraźnię. I zdecydowali się. Za niewielką cenę udało im się go kupić. Właściwie nie tyle dom, ile drewniany materiał rozbiórkowy. Każdą deskę i deseczkę wspólnie z zaufanym cieślą, panem Mietkiem, ponumerowali i wszystkie po kolei przewieźli traktorem na swoją działkę do przysiółka Podzamcze. Tam, na nasłonecznionym zachodnim zboczu pagórka miał stanąć ich drugi dom.
Siedlisko z duszą. Tu każda deska ma swoją historię
Ale najpierw pojawiła się sterta drewna, której pan Mietek nie pozwolił nikomu ruszać. Tylko on wiedział, co tam leży i w jaki sposób to wszystko poskładać razem na nowo. W międzyczasie powstały projekt architektoniczny i fundamenty, a na nich stanęła nowa stara chata z nieco zmienionym układem pomieszczeń. Zmieścić się musiały w niej bowiem dwie łazienki, których dawniej nie było. Drewno z domu księdza wystarczyło na mniej więcej 80 procent budynku. Reszta to równie wiekowe deski, ale z innych starych zabudowań. Sztukowaniem ścian i sufitów zajął się Piotr, fugę pomiędzy deskami kładła Monika. Położyli jej łącznie kilometr i jeszcze przez jakiś czas będzie się śniła właścicielce po nocach. Stolarka, cyklinowanie? Żaden problem! Wszystko robili sami. Wstawali rano, odwozili dzieci do szkoły, rozchodzili się do swoich etatowych prac, ogarniali pierwszy dom i już około 9-10 wieczorem szli do drugiego, na nocną zmianę przy remoncie. Nie było tam jeszcze wtedy na przykład ogrzewania, a prace trwały zimą. Czapki z głów – chciałoby się powiedzieć. Gdyby nie strach, że zmarzną uszy.
Teściowa szuka porcelany, teść zostaje cieślą
– Nie mieliśmy żadnego fachowego przygotowania. Jeśli nie wiedzieliśmy, jak coś zrobić, sprawdzaliśmy na YouTubie – śmieje się Monika. Kiedy zabrała się do układania płytek w łazience, okazało się to nieco bardziej skomplikowane, niż się spodziewała. Ale na szczęście akurat zjawił się w drzwiach szef lokalnej restauracji z pizzą „Mocium Panie”, którą wcześniej z Piotrem zamówili. – Poczekaj, pokażę ci, jak to się robi – rzucił. Ułożył kilka kafelków i upewnił się, że Monika dalej poradzi sobie sama.
Gospodarze pracowali w pocie czoła, ale mieli wsparcie. Głównie w rodzinie – wszyscy byli zaangażowani w zbieranie „gratów”, jak Monika nazywa meble i dekoracje, które dziś wypełniają dom. Jej tata, Tosiek, zadbał o przygotowanie teoretyczne, kolekcjonując magazyny wnętrzarskie, w tym ulubioną „Werandę Country”. Teściowa wyszukiwała najpiękniejszą porcelanę, a Jaś i Małgosia malowali szafki. Kiedy Monice zamarzył się ganek (w oryginalnym domu go nie było), teść Bogdan wykonał mistrzowską pracę ciesielską i piękne drewniane zdobienia.
To, co najważniesze, czyli święty spokój
Po takim wysiłku urządzanie wnętrz było już czystą przyjemnością. Meble, talerze, obrazy – to łupy internetowe i z pobliskich targów. To, co inni chcą wyrzucić, co wydaje się stare i zniszczone, to właśnie wpada w ręce Moniki i Piotra. Obdarzają te sprzęty miłością, czyszczą, odnawiają i konserwują. Niektóre kredensy miały niechcianych lokatorów – żywiące się drewnem robaki. Trzeba się było ich szybko pozbyć, by nie przerzuciły się na modrzewiowe ściany domu. Zostawiły po sobie wyryte w drzwiczkach ścieżki, przypominające abstrakcyjne obrazy. Aromat specyfiku do odrobaczania przypominał zaś zapach drewnianych cerkwi, które uwielbiają zwiedzać. Dom pełen antyków, z firaneczkami w oknach i ogniem trzaskającym w kozie niczym nie przypomina poprzedniego wcielenia. Gospodarze przyjmują tu dziś gości w agroturystyce WsiaMać, zapewniając im to, co najważniejsze, czyli święty spokój. Chatę otacza hektarowy ogród, za którym już zaczyna się las.
Życie jak w wiejskim raju
– Kiedy dzieci mają ochotę na jajecznicę z grzybami, to naciągamy gumowce na piżamy i po prostu idziemy szybko do lasu na prawdziwki – mówi Monika. Z obejścia do kuchni można też przynieść jabłka i orzechy. Za domem rozciąga się bowiem sad jabłkowo-orzechowy. Szare renety to dziś prawdziwe skarby, a osiemnaście starych orzechów zasadzonych na zboczu odgrywa nie tylko rolę kulinarną, ale też budowlaną. Kiedyś sadzono je na takich właśnie pochyłych działkach. Dzięki swoim rozległym systemom korzeniowym utwardzają ziemię i sprawiają, że skarpa się nie osuwa. Monika i Piotr zapuścili korzenie podobnie jak one i nie planują się wynieść, no bo i po co, skoro tu tak piękne. Można żyć jak w wiejskim raju i dzielić się nim z gośćmi. Taka widać wola nieba. Z nią się zawsze zgadzać trzeba!
Więcej zdjęć w galerii.
Kontakt do właścicieli: www.facebook.com/Wsiaagroturystyka/
Tekst: Joanna Zaguła, Stylizacja: Joanna Kowalczyk, Zdjęcia: Igor Dziedzicki