Nowoczesna stodoła nad Wieprzem z kolekcją...400 kaktusów!
Domy w PolsceCzerwona cegła i drewno rozbiórkowe z dziadkowej stodoły – dzięki nim dom wygląda i nowocześnie, i rustykalnie. Mariusz, żeby go dla siebie zaprojektować, poszedł na architekturę.
Kto tu mieszka?
Mariusz (architekt i architekt krajobrazu) z wodołazem Bunią (nie lubi siedzieć w domu, więc właściwie mieszka na zewnątrz).
Ten nowoczesny projekt domu ciekawi każdego
Ludzie zatrzymują się przy siedlisku Mariusza, gdy jadą samochodami czy rowerami przez wieś. Bo wieś, jak mówi, jest totalna: rzeka, zwykłe chałupy z czerwonej cegły.
To nie kolonia ekspatów z miasta czy wakacyjne letnisko. A tu nagle stoi sobie dom stodoła z dużymi przeszkleniami, z cegły i czarnej stali.
Niektórym kojarzy się z jakimiś przemysłowymi zabudowaniami, ale byli i tacy, którzy widzieli w nim… kaplicę.
– Musiałem w końcu postawić znak, że to droga prywatna i zakaz fotografowania – śmieje się Mariusz. Nie dlatego, że zainteresowanie domem mu przeszkadza, po prostu zbyt dużo ludzi zaczęło kręcić się w okolicy, a nigdy nie wiadomo, jakie mają intencje.
No i jednak Mariusz wrócił na wieś dla spokoju, którego w mieście brak: leniwych popołudni na tarasie, spacerów z wodołazem Bunią nad rzeką i żeby móc popracować w ogrodzie.
Zobacz też: Stodoła z niebieskimi drzwiami – siedlisko na Dolnym Śląsku w gospodarstwie po dziadkach
Dom z betonu zamieniony na nowoczesną stodołę
Myśl o wyprowadzce na wieś kiełkowała w nim od dawna. Tam się wychował, potem wyjechał uczyć się do miasta. Mieszkał w bloku, ale takie życie go męczyło. Początkowo chciał kupić jakąś starą chałupę, lecz rodzice, całkiem słusznie, wyperswadowali mu ten pomysł. Na dodatek podarowali kawałek ziemi nad rzeką Wieprz.
Mariusz postanowił więc zbudować własny dom i zabrał się do sprawy metodycznie.
Zaczął studiować architekturę. Budowa domu była chyba tylko impulsem do działania, bo myślał o tym od dawna.
– Uznałem, że moje pierwsze wykształcenie, architektura krajobrazu, niekoniecznie było dobrą decyzją – wspomina. Dom zaprojektował zatem sam, nim jeszcze uzyskał tytuł magistra inżyniera architekta.
Szkice zaniósł fachowcowi, który je opracował, przerysowując właściwie to, co on skreślił.
Powstał dom złożony z dwóch brył: w mniejszej są pomieszczenia gospodarcze i na górze pokoje, w drugiej, wysokiej i bez stropu – kuchnia, salon oraz jadalnia.
Zobacz też: Nowoczesna stodoła w sercu Bieszczad.
Drugie życie wartościowych mebli
Wnętrze domu odzwierciedla kolejną pasję Mariusza – odnawianie starych mebli. Sam nie wie czemu, ale szczególnie lubi polski design z lat 60. – To czasy, których w sumie nie da się dobrze wspominać, ale meble były fajne, dostosowane wielkością do mieszkań i całkiem solidne – mówi. Rozmiar tych „blokowych” sprzętów to istotna sprawa, bo dzięki temu właściciel może więcej ich zmieścić w domu! A meble od lat zbiera, i to niemal kompulsywnie.
– Część dostałem, inne kupiłem, a jeszcze inne po prostu znalazły się na mojej drodze – opowiada – czyli stały na wystawkach czy pod śmietnikami.
Mariusz zwoził je z Lublina do domu rodziców i tam odnawiał. Fachu oczywiście nauczył się sam, metodą prób i błędów oraz oglądając różne tutoriale.
– Sprzęty starałem się zbierać tak, żeby potem połączyć je w zestawy i odnowić w jednej technice – mówi. W ten sposób zebrał 18 krzeseł do stołu w jadalni.
Wydaje się dużo, jednak gdy rodzina jest spora (trójka rodzeństwa z dziećmi), to podczas spotkań trzeba jeszcze dostawiać dodatkowe.
Miłość do naturalnych materiałów
Kolejną rzeczą, którą Mariusz ceni w dawnym designie, jest użycie naturalnych materiałów: drewna, sklejki, forniru. Nie znosi imitacji, więc wszystko w jego domu jest prawdziwe.
Jeśli coś wygląda jak betonowa ściana, jest lanym betonem. Cegła to nie licówka, a drewno to nie panel czy płyta MDF.
Belki w kuchni i salonie pozyskał ze starej stodoły po dziadku. Stół w jadalni powstał ze starego dębowego parkietu z domu rodziców. – Nie mogłem patrzeć, jak mama pali nim w piecu – opowiada gospodarz.
Zamiast krasnali ogrodowych - 400 kaktusów
Jak przystało na architekta krajobrazu, Mariusz zaczął budowę domu od wstępnego zagospodarowania terenu. Postawił dwa wielkie głazy, które nie tylko wypełniły przestrzeń i utworzyły na działce pewien punkt odniesienia. Z czasem wysadził trawy i byliny, a koło budynku umieścił swoją kolekcję ponad czterystu kaktusów. Zbiera je od lat, a ostatnio zbudował dla nich oranżerię.
Gdy dom już stał, dodał także ażurową drewnianą konstrukcję, żeby ładnie obrosła zielenią i tworzyła swoisty pomost między wnętrzem a przyrodą na zewnątrz.
I tylko wodołaz Bunia regularnie niweczy jego wysiłki, kopiąc jamy w trawniku. Za to podczas spacerów nad rzeką z radością rzuca się w jej nurt zgodnie ze swoją psią naturą.
Czytaj dalej: Przebudowa stodoły na dom – koszty, pozwolenia i warunki, jakie musi spełniać budynek
ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZIcki STYLIZACJA: JOANNA KOWALCZYK TEKST: stanisław gieżyński