Od czasu do czasu dobrze chwilę odpocząć i zamknąć się w swoim pokoju. W przypadku Moniki ten pokój znajduje się na pomoście, nad stawem. Ma tu fotel, stolik, bukiet astrów i drzwi. Jeśli są zamknięte, to sygnał, żeby nie przeszkadzać. Chwil samotności ma jednak niewiele, bo tyle jest do zrobienia.
Siedlisko nad jeziorem
Dom znaleźli z dziesięć lat temu. Mieszkali wtedy z Piotrem na Filareckiej, skąd wszędzie mieli blisko. – Jestem z Warszawy, z dziada pradziada, z ulicy Kruczej, ale mąż wychował się nad Wigrami i bardzo tęsknił za wodą. Postanowili więc szukać czegoś na weekend pod miastem. Wylądowali pod Białobrzegami nad rzeką Pierzchnianką, dopływem Pilicy. – Tak wyglądał nasz dom – Monika pokazuje zdjęcia. – Zerwany dach, brak okien, w salonie rosły paprocie, a jaki tu był piękny mech! Po drewnianych belkach wiły się pnącza. Ale to był widok! Mąż oglądał wtedy Discovery i chałupa kojarzyła mu się z dżunglą. Byliśmy szaleni, że ją kupiliśmy.
Dom pochodzi z 1890 roku i był pierwszym murowanym w okolicy. Postawiono go z głową, na górze kamieni przykrytej ziemią. Kiedy rzeka wylewa, sąsiedzi chodzą w kaloszach, a u nich jest sucho. Remontem zajęła się zaprzyjaźniona ekipa z Podlasia, bo nieznajomi budowlańcy zapewne by się nie podjęli. Pomogli też sąsiedzi. Na szczęście po uprzątnięciu terenu okazało się, że mury są metrowej szerokości i w nie najgorszym stanie. To dlatego latem panuje taki przyjemny chłód, a zimą dom trzyma ciepło. Po roku miejsce było nie do poznania, a weekendowe wypady pokazały, że wypoczywają tu fantastycznie i śpią jak nigdzie indziej. Postanowili więc przenieść się za miasto na stałe.
Sposób na remont starego domu
Najpierw położyli blaszany dach, potem zamienili go na wiór osikowy. Długo mieszkali na parterze, więc kiedy wykończyli strych, zajęli się przebudową dołu. Wymienili podłogi, jeszcze raz zrobili wyremontowaną wcześniej łazienkę, meble z domu wynieśli do ogrodu i odwrotnie. Jednym słowem, przestawiali, malowali, dopieszczali... – Kiedyś pracowałam w branży nieruchomości i nadzorowałam prace na budowach. Mogę powiedzieć, że wciąż robię to samo, tylko u siebie stawiam na chaos – śmieje się Monika. Nieraz żałuje, że nie udało się zrobić wszystkiego od razu. Choć z drugiej strony mieli dość czasu, aby przemyśleć każdą decyzję. Teraz Monika zajmuje się dodatkami i dekoracjami.
Jezioro i staw rybny
Dzieciaki niekiedy proszą Piotra: „Tato, chodź się pobawić”, a on odpowiada: „Nie mogę, idę nad stawik”. Stawik robi wrażenie. Ma romantyczną altanę, pod którą ukryto skomplikowaną maszynerię i milion rur, jednak pracy jest przy nim sporo. W tym roku dorośli kąpali się ze trzy razy, ale dzieci mają frajdę. Są oswojone z wodą i ostrożne. Wiedzą, że po kładce nie ma biegania. Obok, w miejscu łąki porośniętej sitowiem, odtworzyli staw rybny. – Mamy swoje okonie, liny, ze dwa szczupaki. Tylko nikt nie chce ich łowić. No, może koty... – śmieje się Monika. Ostatnim pomysłem było wybudowanie niewielkiego wodospadu nad rzeką. Celowo zostawili tam pień powalonego wichurą drzewa, na którym można usiąść i pogapić się w wodę. Mają też żabianki, bajorka dla fanów kumkania.
Jak urządzić siedlisko?
W domu nie zobaczymy drogich rzeczy, są za to znaleziska z targów staroci. Stary singer był pierwszą rzeczą, którą kupili. Potem wypatrzyli krzesła, stół i sofę. Odnowili je sami. – Pamiętam, jak czyściłam XIX-wieczny kredens, który teraz stoi w salonie. W szufladzie znalazłam schowek z notatkami na temat pieniędzy – opowiada Monika. Szezlong, który idealnie gra z pasiastą ścianą, miał tyle warstw farby, że na sezon wystawili go do ogrodu. Wiatr i deszcz zrobiły najlepszą patynę. Sporo rzeczy dostali: poduszki od znajomego, który zamknął fabrykę tekstyliów, balię od sąsiada, skrzynię za flaszkę. Rodzina właśnie wróciła z krótkich wakacji. – Całe szczęście, że to był tylko tydzień – mówi Monika. – Najlepiej nam na własnym tarasie.
Tekst: Beata Woźniak
Stylizacja: Patrycja Rabińska
Zdjęcia: Yassen Hristov/ Hompics