Ten mały domek jest jak z bajkowego snu! Klimat budują turkus i starocie
Domy w PolsceJak stworzyć własnym sumptem i budżetowo domek marzeń? Oto świetna inspiracja! Historia tego siedliska zaczęła się od starego kredensu w stylu babcinym, który kupili Basia i Paweł. Do niego dobrali resztę mebli. Najpierw sami wybudowali nieduży dom, bez kredytu, na działce od rodziców, potem urządzili go w tonacjach niebieskiego i turkusu, rzeczami z odzysku.
Mały domek – projekt domu na miarę
Na belce pod sufitem ma wyrytą datę – 1901 rok. Można by pomyśleć, że dawno stuknęła mu setka. Tymczasem budyneczek,który tak doskonale udaje staruszka, to zaledwie kilkulatek.
Za tą doskonałą mistyfikacją, czyli zrobieniem staruszka z nowego domu, stoją Paweł i jego żona Basia, miłośnicy rzeczy z historią, często podrasowanych, przerabianych i przemalowanych. Ich przygoda zaczęła się od działki, którą dostali od rodziców. Całe 30 arów w Podegrodziu niedaleko Nowego Sącza. Postanowili zbudować tu dom. Nieduży, by uniknąć brania kredytu. Zanim zaczęli prace, styl wnętrz już mieli wybrany, a to za sprawą kredensu, który kupili okazyjnie w internecie. Takiego typowego, często stojącego w kuchniach naszych babć. Powoli cały garaż zapełniali tego typu znaleziskami. – Kiedy zacząłem je zwozić, teść dowcipkował, że pomoże mi je porąbać na opał. Jak zobaczył meble po renowacji, nie mógł się nadziwić – opowiada Paweł.
Znaleźli także projekt domku i delikatnie go przerobili. – Dodaliśmy ganek, aby nie wchodziło się bezpośrednio do salonu – opowiada Basia. – Na parterze była kuchnia, salonik, z którego schody prowadziły na górę, a tam sypialnia i łazienka. Uznaliśmy, że 65 metrów nam wystarczy.
Zobacz też: Okiennice drewniane: rustykalny akcent z wieloma zaletami
Czerwona dachówka i miętowe okiennice
Budowę zaczęli samodzielnie. Paweł pracuje w branży budowlanej, więc wiedział, na co się pisze. Pomagał też jeden i drugi tata, a roboty toczyły się głównie po pracy i w weekendy. Po trzech latach mogli się wreszcie wprowadzić. – Nie spieszyło nam się. Najważniejsze, aby wszystko zrobić tak, jak sobie wymarzyliśmy. A tych marzeń było całkiem sporo – śmieje się Paweł. Mieli konkretne oczekiwania, jeśli chodzi o wygląd budynku z zewnątrz. Nie mogło zabraknąć starej dachówki. Trafiła im się czerwona, prezent od teścia. Dopasowali do niej niebieskie okna i miętowe okiennice. Mieli sporo szczęścia, bo akurat ktoś sprzedawał okiennice w dobrym stanie, które idealnie tu pasowały. Paweł je tylko oczyścił i pomalował. Chcieli mieć fikuśną balustradę na balkoniku przy sypialni i ganku. Poszukali w internecie wzoru i w ruch poszła wyrzynarka – teraz każdy podziwia efekt.
– Jeszcze więcej zabawy było w środku. Podoba mi się podłoga na ganku. Ułożona jest z pociętych na paseczki dachówek i zaimpregnowana – mówi Basia. Sufit na parterze przypomina stary. Zrobili go z nowych desek i belek z odzysku. To na jednej z nich widać datę 1901, którą zostawili. – A pamiętasz, jak kupiłaś mi na urodziny grubościówkę, a ja zrobiłem z niej schody? To były moje pierwsze schody w życiu – wspomina Paweł. Dumny jest także z kuchni. Rozebrał jakąś starą, wybrał najlepsze kafle, oczyścił i postawił piec od nowa, dodając płytę i piekarnik. Z czasem dobudował okap, też podpatrzony gdzieś w internecie.
Stuletnia koza i kontrastowe pianino
Marzyli również o ceglanej ścianie w salonie, na tle której stanęłaby koza. Wszystko się udało. Koza przyjechała aż z Francji, ma ze sto lat i doskonale działa. Domek ogrzewany jest prądem, ale wieczorami lubią rozpalić ogień i poczuć zapach płonącego drewna.
Ogromną rolę pełnią w tych wnętrzach kolory. Już przy wejściu uwagę zwraca niebieska garderoba. Wprawne oko dostrzeże w niej drzwi. – Dostałem je od szwagra, nogi zrobiłem z marketowych tralek, dodałem starą szufladę i pomalowałem. Przemalowaliśmy też krzesła, stół, komodę i ławę – wylicza Paweł. Przed błękitami, miętą czy bielą uchroniło się tylko czarne pianino. – Wiąże się z nim ciekawa historia. Znaleźliśmy pianino w internecie. Poprosiliśmy pana, który je sprzedawał, aby pomierzył instrument. Idealnie miał zmieścić się do naszego samochodu. Na miejscu okazało się, że pan się pomylił. Musieliśmy je rozmontować i weszło na styk. Na dodatek lało wtedy jak z cebra – śmieje się Basia.
Turkusowa armatura
Z kolei na piętrze pomalowali łóżko, a nawet ceramikę w łazience. – Kibelek zmienił kolor z konieczności. Kiedy wyjmowałem go z kartonu, wysunął się, spadł na podłogę. Niestety, utłukł się w bardzo widocznym miejscu. Farba zamaskowała ten defekt – tłumaczy Paweł. Potem poszedł za ciosem i pomalował wannę. Zastosował kredowe farby, a dla utrwalenia pociągnął je lakierem do jachtów. Odrobinę zieleni widzimy też na żyrandolu i kinkietach. Kolory zmienił kredens pod umywalką i ciekawa półka na papier toaletowy.
Ostatnim marzeniem był obrośnięty winobluszczem ganek. Paweł wsadził od razu trzymetrową sadzonkę. Po roku roślina wygląda tak, jakby rosła tu od zawsze.
Więcej zdjęć z małego rustykalnego domku zobacz w galerii
Zdjęcia: Michał Skorupski STYLIZACJA: Agnieszka Wrodarczyk/happy place TEKST: Beata Woźniak
Instagram właścicieli: @mietowy_domek