Dwa stare domy schowane wśród wzgórz. Dookoła tylko pola i sady. Kuchnia pachnąca ziołami, dobre wina i jeszcze lepsze nalewki. Czy to Toskania? Nie, znacznie bliżej – Lipowa Dolina.
Lipowa Dolina jak Toskania
Marzyłem, żeby pojechać do Toskanii, ale już nie muszę, bo tu jest tak samo – powiedział kiedyś jeden z naszych gości – wspomina Artur Czyżowski, który zarządza Lipową Doliną położoną w pobliżu Kazimierza nad Wisłą. – Te krajobrazy rzeczywiście przypominają tła z portretów namalowanych przez Leonarda da Vinci: łąki, pola, sady. Pojedyncze drzewa na bezdrożach, pofalowany pejzaż – dodaje.
– Gdy ktoś mówi, że czuje się tu jak w Toskanii, to duży komplement, bo ten kawałek Włoch jest naszą inspiracją – dodaje jego wspólnik Andrzej Jakubek. – Cenimy lokalne smaki, piękne, stare meble, domową atmosferę. Staramy się prowadzić pensjonat jak Włosi.
Kuchnia ze smakiem
Andrzej jest z zawodu geologiem, przyjechał z Krakowa. Artur kiedyś uczył w Przemyślu języka niemieckiego. – W pokoju nauczycielskim bez przerwy opowiadałem o małych dworkach, zamkach, starych siedliskach, które znalazłem w internecie. O tym, że bardzo chciałbym mieć coś swojego. Dwa lata temu znalazł w internecie ogłoszenie o Lipowej Dolinie. Szukano zarządcy. – Spodobał mi się dopieszczony dom, ogród ze stuletnimi lipami, no i to, że w pensjonacie miała być zdrowa kuchnia, bo kocham gotowanie – mówi. Gospodarz godzinami może opowiadać o jedzeniu.
– Gotowanie tak naprawdę zaczyna się od zakupów, bo od tego, co wybierzemy, zależy jakość i smak potraw. Od sąsiadów kupuję mleko, jajka, mięso, owoce, jagody, grzyby, maliny, borówki. Po to, czego nie uda się zdobyć w okolicy, jeżdżę na targ do Kazimierza nad Wisłą i Opola Lubelskiego do sprawdzonych sprzedawców. A potem z Andrzejem i Basią, która pracuje w kuchni, robimy wędliny, pasztety, przetwory, kiszonki, nalewki, pasty, ciasta, a teraz, jesienią, musy jabłkowe. Dodajemy do nich różne przyprawy, na przykład cynamon lub kardamon, by zaskakiwać gości, bo zależy nam na tym, żeby usłyszeć wielkie „Wow!”.
W Lipowej Dolinie najbardziej dumni są z kawioru po żydowsku – sałatki z wątróbki, ogórka kiszonego i cebuli – oraz z calvadosu – duszonego mięsa podawanego z pieczarkami, jabłkiem i sosem szałwiowo-tymiankowym. No i z nalewek. A te powstają niemal ze wszystkiego: z truskawek, porzeczek, wiśni, ale są też pigwówka, orzechówka, nalewka z zielonej herbaty czy kawy. – Przepisy są sprawdzone, z najlepszego źródła, bo mamy je od naszych babć. Choć trochę też eksperymentujemy – śmieje się Artur. – Kto już spróbuje tych wszystkich smakołyków, może ruszać dalej.
Relaks w Lipowej Dolinie
– Nudzić się u nas trudno. – Niektórzy są szczęśliwi, kiedy mogą pochodzić boso po trawie – mówi Artur. – Ale staramy się tak to wszystko zorganizować, żeby były też inne atrakcje. Pomaga nam okolica. Jesienią sporo osób przyjeżdża zbierać grzyby, zimą pojeździć na nartach biegowych. Na życzenie gości w pensjonacie organizowane są warsztaty ceramiczne i tkackie, prowadzone przez artystów z Kazimierza. Na górze jest duża sala, w której można ćwiczyć jogę (do Lipowej często zjeżdżają szkoły jogi z kursantami), u zaprzyjaźnionych gospodarzy można pojeździć konno. Dzieci mają domek na drzewie, plac zabaw i hamaki w sadzie. Czy Artur nie tęskni za uczeniem w szkole? – Nie chciałbym już „germanizować” dzieci – śmieje się. – A tak poważnie mówiąc, zawsze marzyłem, by żyć zgodnie z rytmem przyrody w pięknym miejscu. Te marzenia właśnie się spełniają. Na jednym z portali pewna pani, która gościła w Lipowej Dolinie, napisała: „Dookoła cudowne wąwozy i sady. Śniadania z widokiem na winorośl. Dobre wina, możliwość degustacji w piwniczce. Czujesz się jak w Toskanii, albo i lepiej”.
Kontakt: Kazimierz Dolny, Wylągi 48 (około 4,5 kilometra od Rynku), www.lipowadolina.pl
Tekst: Katarzyna Szczerbowska
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Stylizacja: Agnieszka Głowacka
Przeczytaj także:
Villa Toscana czyli góralska chata po włosku