Najpierw idzie się przez siedem gór, potem siedem rzek i siedem lasów… I właśnie za tym ostatnim lasem jest skarb. Odnalazła go Basia.
Basia jest zodiakalnym Bykiem. A to oznacza, że kocha ziemię. Mało tego! Że ziemia jest jej niezbędna do życia. – Im wyżej mieszkałam, w blokach i apartamentowcach, tym gorzej się czułam – tłumaczy. – Siódmy Las to była miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej „odczucia”. Bo Basia jest przekonana, że na tym kawałku Kazimierskiego Parku Krajobrazowego jest jakiś specjalny rodzaj energii. Przychylnej ludziom, uzdrawiającej. – Poznaję to po tym, jak się czuję i jak się tu ludzie zmieniają. To nie może być przypadek.
Pierwszy pomysł był taki, że urządzi sobie letnisko. Akurat czytała „Biegnącą z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés i zrozumiała, jak natura wpływa na człowieka, a zwłaszcza na dzieci!
Ma dwójkę i prawdziwego hopla na ich punkcie. – Przeczytałam, że wielu angielskich pisarzy wychowało się na wrzosowiskach i pustkowiach, więc i ja postanowiłam wyhodować pisarzy, artystów i ludzi wrażliwych – śmieje się. Zanim nadeszło lato, miała już kolejny pomysł. A dokładniej rzecz ujmując – całą furę pomysłów. – Bo jako Byk jestem niesamowicie kreatywna – żartuje. – Siódmy Las pozwolił mi przekroczyć własne granice. To była pierwsza rzecz, którą doprowadziłam do końca – mówi Basia.
Wcześniej nigdy domu nie budowała, choć w życiu robiła prawie wszystko. W wyobraźni narysowała każdy najdrobniejszy szczegół: ścieżkę, drzewo, pokoje, werandy, kuchnię, nawet pościel. Czerpała ze wspomnień z dzieciństwa, z wakacji u babci i starała się „przetworzyć” dawne wiejskie kolory, kwiaty, krajobrazy. Postanowiła ratować stare meble, które są masowo rąbane i palone, bo na wsi nikt nie widzi w nich wartości.
– Warszawka zachwyca się egzotycznymi antykami, a ja kocham stylistykę wiejską, polski folklor. Na początku chciała być jak siłaczka, myślała, że sama wyszuka jakiś zjawiskowy kredens, przywiezie, oskrobie. Potem jej przeszło, bo rzeczy do zrobienia było mnóstwo – obok pierwszego domu powstały kolejne trzy, każdy w innej technologii (a raczej w innych technologiach „mieszanych”), bo Basia i jej ekipa ciągle uczyli się czegoś nowego. – Jak rozmieściłam domy? Po prostu „widziałam” gości: śledziłam, gdzie zostawiają samochód, którędy idą do furtki, gdzie trzeba zbudować werandę – tłumaczy. A potem całą tę wizję przeniosła do rzeczywistości.
Postawiła na recykling, wykorzystując drewno z okolicznych starych chałup (z domieszką miejscowego kamienia), żeby zyskać efekt starego zamglonego siedliska.
Wirtualny spacer po Siódmym Lesie
Cały Siódmy Las jest z naturalnych materiałów. Kiedy Basia projektowała to miejsce, myślała o rzeczach, które lubi. A lubi: werandy, przeszklenia, zwisające kwitnące gałęzie kołysane wiatrem, obrębianą szydełkiem pościel pachnącą lawendą albo macierzanką.
– Jakiś czas temu dzieci miały przeczytać do szkoły „Braci Lwie Serce” Astrid Lindgren i natknęły się na opis raju na ziemi, który wygląda dokładnie jak Siódmy Las. Zdziwiły się, ja też, ale doszliśmy do wniosku, że pragnienia wszędzie na świecie są takie same: usiąść w ciszy, porozmawiać, zjeść coś dobrego pod jabłonką, położyć się spać w pachnącej pościeli, dać się obudzić ptasiemu świergotaniu, być sam na sam ze sobą, nie bać się – opowiada Basia.
Kiedyś odwiedził ją znajomy psychiatra, rozejrzał się uważnie i skwitował ze śmiechem: „Tu można by zrobić profesurę z neuroz”. Ale ona woli nazywać to kreatywnością. Ponieważ pomysł na hodowlę utalentowanych dzieci (własnych) nie wypalił, bo pociechy okazały się niekoniecznie zainteresowane, swoją energię skierowała na coś innego, na warsztaty. Wszystkie przechodzą przez sito jej zainteresowań: oprócz kulinarnych i dietetycznych (diety: oczyszczająca, orkiszowa św. Hildegardy), można się u Basi nauczyć rodzinnego pisania bajek (o sobie i dla własnych dzieci) albo tego, jak przetrwać rozstanie i nie zwariować.
No dobrze, ale co z tym skarbem, próbuję jeszcze dopytać. – Skarbem jest to coś, czego się szuka. Można odnaleźć siebie albo drogę życia, zakochać się, znaleźć wspólny język z bliskimi – wyjaśnia. Pytam, co ona znalazła. – No, wszystkiego po trochu – uśmiecha się promiennie. Tak uśmiechać mogą się tylko ludzie szczęśliwi.
Tekst: Michalina Kaczmarkiewicz
Stylizacja: Agnieszka Głowacka/Galeria Lawenda
Zdjęcia: Aneta Tryczyńska
Kontakt: www.siodmylas.pl