Mazury: energooszczędny dom szkieletowy, w którym mieszka sztuka
Domy w PolsceHelena i Michał na pogranicze Warmii i Mazur zawędrowali szlakiem wspomnień z dzieciństwa: wczasów z rodzicami i obozów żeglarskich. Szukali miejsca na dom, by uciec z rodzinnego Gdańska. – Już nazwa nas zachwyciła, Kotkowo nad jeziorem Gil – czy może być bardziej uroczo? – mówi Helena.
– Nasza wieś w planie zagospodarowania widnieje jako rustykalno-turystyczna, nie ma tu asfaltowej drogi, tylko szutrowa, ani sklepu, domy są porozrzucane. Choć blisko stąd do krajowej siódemki, to prawdziwy koniec świata.
Na ich działce na wzgórzu kiedyś były pola, ale zarosły lasem. Uznali, że skoro sprowadzili się, by być blisko natury, nie będą jej przeszkadzać. – Biegaliśmy z planami domu po działce, usiłując wpasować go między drzewa – mówi Helena. – Udało się, wycięliśmy tylko dwie sosny.
Własny system intelgentnego domu
Ale na tym się nie skończyło, dom jest w pełni ekologiczny. Wymyślili, że będzie to dom szkieletowy i razem opracowali plan, który konstruktor tylko przeniósł na papier. Helena, projektantka i malarka, urządziła wnętrze pełne kolorów i swoich obrazów.
Michał zaś, specjalista od telekomunikacji, wizjoner i wynalazca, zaprojektował różne systemy oszczędzania energii i napisał program, by mogli nimi (a także prądem czy systemem bezpieczeństwa) sterować przez smartfony.
– Dom postawiliśmy bardzo szybko, własnymi rękami, z pomocą mojego brata i przyjaciół, tylko dach robili fachowcy – opowiada Helena. – Łatwo go ogrzać, wystarczy centralna koza. Jeśli w niej nie palimy, włącza się ogrzewanie na promienniki na podczerwień, jak w inkubatorze dla niemowląt. To jeden z naszych eksperymentów. By nie tracić ciepła, mamy system rekuperacji, też własnej produkcji. Bo traktujemy dom jak projekt testowy – uśmiecha się właścicielka.
Do ocieplenia zamiast zwyczajowej waty szklanej użyli celulozy wstrzykiwanej między szkielet a poszycie. Wyjątkowy jest też system wentylacji. Z dziury w ogrodzie wypełnionej żwirem rurami powietrze biegnie do wnętrza – przefiltrowane przez kamienie zimą jest cieplejsze, a latem chłodniejsze. Temperatura w środku jest zawsze idealna.
Żagle przeciwsłoneczne na tarasie
Ale gdy tylko robi się ciepło, życie przenosi się na taras. Było z nim na początku trochę zgryzu – bardzo chcieli go zadaszyć, ale żeby nie przesłonił prostej, przypominającej nowoczesną stodołę bryły domu, obłożonej szarymi deskami.
Wymyślili więc, że będą tu czarne słupy (w kolorze ram okiennych i dachu), na których w maju rozpinają białe żagle, które chronią przed słońcem. Jesienią je zwijają i po kłopocie.
Lepszego pomysłu w Krainie Wielkich Jezior być nie mogło. Tutaj jadają posiłki, przyjmują gości, a psy – labrador Goofy i czekoladowa kundelka Mimi przygarnięta ze schroniska – chłodzą się w stawiku obok. Helena często wynosi na dwór sztalugi, bo dobrze jej się tu maluje.
– Rano budzi nas śpiew ptaków, a wieczorem towarzyszy nam przy kolacji. Gdy jesienią najdzie nas ochota na jajecznicę z grzybami – mówi – wychodzimy po prostu do ogródka. Pełno tu rydzów i maślaków. Ale najpiękniejsze są poranki wiosną, gdy nocą padało, a potem robi się ciepło i ziemia paruje. Jej zapach, pomieszany z wonią żywicy z naszych sosen, jest najpiękniejszy na świecie.
Więcej zdjęć obejrzysz w galerii.
Kontakt do projektantki: helenamichel.com
Tekst: Agnieszka Wójcińska
Zdjęcia: Michał Mrowiec
Stylizacja: Karolina Mears
Zobacz także:
Tanie ogrzewanie, czyli ile kosztuje dom energooszczędny
Zobacz także:
Modry Ganek – rodzinny slow life na Wzgórzach Dylewskich