To jest pomysł! Stary dom z bali przenieśli z Bieszczad na Kaszuby i urządzili w stylu farmhouse
Domy w PolsceMarta i Maciej stary dom z bali znaleźli w Bieszczadach, rozłożyli na pojedyncze deski, a potem złożyli z powrotem jak puzzle. Wystarczyło dodać większe okna, dobudować taras i otworzyć przestrzeń na dole, by powstało wygodne i przytulne siedlisko. Marta urządziła ją wyszperanymi w sieci starociami, które pomieszała z meblami z Ikea. Jest klimatycznie, ale współcześnie.
Dom z drewna wśród lasów i jezior
O przeniesieniu domu Marta i Maciej myśleli od dawna, jeszcze zanim kupili działkę. – Ale nigdy nie myślałem, że nasz dom zmieści się na jednej ciężarówce i w dwa tygodnie stanie na działce. Złożyliśmy go jak puzzle, bo każda deska miała swój numerek. Ależ to była praca! Towarzyszyła mi ogromna radość, bo wszystko działo się w takim tempie – mówi Maciej.
Chałupę taką jak oni mają znajomi w Borach Tucholskich. – Spędziliśmy u nich kilka dni. Zobaczyliśmy, jak dobrze się człowiek czuje i fantastycznie śpi, kiedy drewniane ściany oddychają – opowiada Marta. Mieszkali wtedy w Sopocie. W pięknym miejscu, ktoś by powiedział. Tak, ale bywało trudno, szczególnie latem. Postanowili więc znad morza uciec, choć jednak nie w dziką głuszę. – Plan był taki, że szukamy działki w okolicy i dojeżdżamy do pracy do Trójmiasta – mówi Marta. I tak padło na odległe o 20 km Kowalewo, wioskę wśród lasów i jezior.
Pozostało tylko znaleźć dom. Maciej zaczął szperać w internecie i wytypował osiem chałup w Bieszczadach. Wybrali się tam na kilka dni i gdzieś pod Łańcutem zobaczyli tę wymarzoną. – Musiała być z sosnowego albo świerkowego drewna, bo ono ma dużo powietrza i jest ciepłe. Modrzew na przykład jest odporny na korniki ale słabo izoluje. Chcieliśmy mieć grube bale, żeby nie ocieplać ścian. No i chałupa musiała być w dobrym stanie – wylicza Maciej. Potem znalazł majstra, z którym dom rozłożył i złożył na drugim końcu Polski.
Drewniany taras i bania, czyli pełnia szczęścia
Maciej jest złotą rączką i bardzo lubi dłubać w drewnie. Doświadczenie zdobywał od dziecka w pracowni ojca, który zajmuje się konserwacją dzieł sztuki. – Zaczynałem od szlifowania ikon i ołtarzy – śmieje się.
Z zewnątrz dom niewiele się zmienił. Powiększyli jedynie okna, pokusili się nawet o trzy do samej ziemi. Zabezpieczyli bale przed szkodnikami. Pomalowali je ekologicznym preparatem na bazie soli. Każdy osobno! A kiedy ściany już stały, pobielili je wodną bejcą. Większość tych żmudnych prac robili sami, jednak w pewnym momencie poprosili o pomoc. Na dach miała trafić dachówka z mazurskiej stodoły. – Była brudna, porośnięta mchem, każdą najpierw myliśmy, a potem impregnowaliśmy szkłem wodnym – mówi Marta. – Końca nie było widać, więc zaprosiliśmy znajomych… Teraz im to rekompensujemy i często nas odwiedzają – śmieje się. Na koniec zbudowali taras, który można opuszczać. Dom do pewnego momentu osiadał, a chcieli mieć możliwość jego regulacji. Wisienką na torcie jest bania do kąpieli pod gwiazdami. – Zasilamy ją wodą z sieci. Po kąpieli trafia do zakopanego pod ziemią zbiornika i mamy czym podlewać ogród – chwali się pomysłem Maciej.
A we wnętrzach stare meble połączone z nowymi
Wewnątrz dom bardzo się zmienił. Zaplanowali więcej otwartej przestrzeni. Aby nie było jak w skansenie, niektóre ściany zostały wymurowane. Urządzeniem wnętrza zajęła się Marta. Chciała, aby w środku było „czysto”, a przedmioty stare i nowe pozostawały w równowadze. – Wyszukiwanie perełek to dla mnie wielka przyjemność – mówi i pokazuje swoje skarby. Mają kredens z lat 20., który wspólnie oczyścili i pomalowali. Szklarz dorobił im szybki, a stolarz poprawił drzwiczki i szuflady, aby wszystko chodziło jak w zegarku. W salonie stoi solidna ława. Poprzednia właścicielka zapewniała, że można na niej tańczyć. I można. Skórzany fotel to łup z antykwariatu. Sporo rzeczy wynajdują na „Uwaga, śmieciarka jedzie” na FB. Ludzie wrzucają tam zdjęcia przedmiotów, które chcą wystawić w Sopocie na śmieci. Kto pierwszy się zgłosi, ten lepszy. Stamtąd pochodzi na przykład szafeczka do sypialni. W domu są też zupełnie nowe przedmioty, jak kuchnia, kanapa czy łóżko z IKEA. Mają nową wannę i piec marki Jøtul.
Choć wprowadzili się jeszcze przed pandemią, cały czas swój domek dopieszczają. – To taki nasz cukiereczek – mówi Marta. – Nawet jak mamy wolny dzień, ciągle coś zmieniamy i dekorujemy.
Zobacz wiecej wnętrz w stylu farmhouse w galerii
Zdjęcia: Michał Skorupski Stylizacja: Agnieszka Wrodarczyk/Happy Place
Tekst: Beata Woźniak