Dom Olędrów w Puszczy Pyzdrskiej urządzony w rustykalnym stylu i pokryty strzechą
Domy w PolsceTen dom to doskonały przykład jak odnowić wiekową chałupę z zachowaniem tradycji i charakteru, a zarazem przystosować ją do potrzeb współczesnej rodziny. Zobaczcie zbudowaną z rudy żelaza chatę w Wielkopolsce, na nowo krytą strzechą, której wnętrze inspirowane jest stylem holenderskim. Takie letnisko to marzenie. Jak tu domowo i przytulnie!
Dom jak z powieści Żeromskiego
A wiesz, że ja mieszkam w domu z żelaza? – śmieje się Michał, właściciel ponadstupięćdziesięcioletniej chałupy w Puszczy Pyzdrskiej. Większości ludzi kryta strzechą bielona chata – taka jak jego – kojarzy się z drewnianą konstrukcją. Ale żelazo? Brzmi jak mit o szklanych domach rodem z Żeromskiego. Tymczasem żelazne domy istnieją. Tylko… nie są z żelaza. Mieszkańcy tych okolic wydobywali z ziemi przy okazji prac rolnych darniowe rudy żelaza. Cegła była droga, więc chałupy stawiali właśnie z charakterystycznych czerwonobrązowych kamieni. Dziś tereny Puszczy Pyzdrskiej zwane są „krainą żelaznych domów”.
Rowerowa wyprawa z niespodzianką
Te tajemnicze okolice Michał odkrył gdzieś w 2009 roku. Zawsze uwielbiał jazdę na rowerze, zapuszczał się z rodzinnego Jarocina na coraz dalsze wycieczki. Gdy przejechał rzekę Prosnę, zobaczył inny świat. Zniknęły ceglane domy ustawione jeden przy drugim, a pojawiły się chałupiny jak w skansenach, pobudowane wzdłuż drogi, każda z osobnym dojazdem.
Krajobraz dominowały lesiste równiny (w końcu to puszcza), ale jak wyspy pojawiały się na nich powierzchnie rolne nawadniane systemami kanałów, z liniami drzew pośród pól. Te widoki przypominały Holandię. I nic dziwnego, to kraina Olędrów – holenderskich i niemieckich osadników, którzy na terenach polskich osiedlali się od XVI wieku.
Wyrwany z dawnych czasów krajobraz zafascynował Michała. Co weekend jeździł rowerem po kolejnych wsiach. – Fajna ta chałupa, i ta też fajna, myślałem sobie – wspomina. – Potem przyszła myśl, że i dobrze by było taką mieć. Któregoś razu w jednej z wsi zaczepił gospodarza domu. – Wpuścił mnie, wszystko pokazał, wypiliśmy piwo, porozmawialiśmy – opowiada. Gdy wrócił następnym razem, jakoś po zimie, okazało się, że gospodarz zmarł. Co będzie z domem? – zastanawiał się Michał, bo widział, że to ostatni moment, by go ratować. Okazało się, że chałupa należała do sąsiada. Od słowa do słowa dogadali się i dobili targu.
Strzecha i holenderskie inspiracje
– No i teraz można było dać blachodachówkę, wyprostować ściany, obić styropianem i mieszkać – żartuje Michał. – Ale przecież nie o to chodziło; widziałem potencjał i wiedziałem, że ten dom ma wyglądać jak w czasach swej świetności, bez żadnych udoskonaleń.
Zaczął interesować się dawnym budownictwem i trafił do lokalnego Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr”. – Promują ratowanie takich domów, mają wzorniki tradycyjnej zabudowy i wręcz gotowe pomysły i propozycje – mówi. Dzięki pomocy Towarzystwa dom zbadali etnograf i architekt, oceniając jego wiek na przynajmniej 150 lat. Nie pozostało nic innego, jak remontować. Cieśla zrobił nowy drewniany oczep i więźbę, udało się zamówić strzechę. Jak zauważa gospodarz – w Polsce nie jest to popularne krycie dachu, ale firmy mają mnóstwo zamówień z Niemiec i krajów skandynawskich. Jedyna różnica – nie robi się już ich ze słomy, ale z trzciny. Zmieniony został też układ pomieszczeń. Oryginalnie były tu dwie izby połączone sienią, każda z kominkiem i kuchnią, oraz mała spiżarnia za kominem. Teraz chałupa składa się z kuchni i osobnej izby, a spiżarnia została zmieniona w niewielką łazienkę. – W wystroju wnętrz trzymaliśmy się z moją żoną Anią tropu holenderskiego, chociaż akurat na terenie Puszczy Pyzdrskiej mieszkali osadnicy niemieccy – mówi właściciel. – Wszystkich jednak zwano po prostu Olędrami.
Gliniane ściany bielone wapnem
Zaczęli od ścian: zostawił naturalne krzywizny i własnoręcznie pokrył je gliną, która wcześniej poodpadała. Namaczał ją, wykładał na ściany i gładził. Potem bielił wapnem – pięć warstw. Śmieje się, że dom wymusił na nim archaiczne sposoby, bo zwykłych gładzi kłaść nie chciał, a gdy robił remont, w Polsce farb wapiennych nie było. Głównym kolorem jest jednak szary, bo mają z Anią do niego słabość. Szare są łóżko, drzwi i okna, nawet lampy i płot.
– Ten dom to nasza weekendowa przystań – podsumowuje Michał. – Ja mógłbym tu siedzieć nawet w zimie, czekając w ciepłym golfie, aż koza nagrzeje wnętrze. Ale Ania nie jest aż tak zdeterminowana – dodaje. Przyjeżdżają więc na rodzinne wakacje. Nie ma też na razie mowy o dłuższej wyprowadzce i pracy zdalnej, bo w chałupie nie działa Internet. Zupełnie jak za czasów Olędrów.
Więcej zdjęć z domu Olędrów obejrzyj w galerii
ZDJĘCIA: igor dziedzicki STYLIZACJA: JOANNA KOWALCZYK TEKST: STASZEK GIEŻYŃSKI