Sielanka z wiertarką. Wymarzona wiejska chatka w stylu "Zrób to sam"
Domy w PolsceUlubione gadżety właścicielki to piła, wyrzynarka i wiertarka. W swojej wiejskiej chatce sama malowała ściany, kładła kafle i robiła okiennice.
Znajomi nie mogli się nadziwić, po co Oli i jej rodzinie letni domek tak blisko miejsca, gdzie żyją na co dzień. Mieszkają w Paczkowie, zwanym polskim Carcassonne ze względu na świetnie zachowane średniowieczne fortyfikacje. – To niewielkie miasteczko, ale jednak panuje tam ruch, a nam kojarzy się z pracą – mówi Ola. – A te 8 kilometrów dalej, tuż za polsko-czeską granicą, rozciąga się zupełnie inny świat. Las, cisza, spokój, brak internetu, słaby zasięg, a w ciągu dnia przez wioskę, która jest przedwojennym letniskiem, przejadą może trzy samochody. Żeby zrobić sobie przerwę, nie musimy spędzać długich godzin w samochodzie. Mama z tatą w letnie poranki czasem jadą tam tylko na jajecznicę i kawę, a potem wracają do pracy w rodzinnej restauracji w Paczkowie.
Dobra gospodyni z... wyrzynarką
Z domu korzystają Ola, jej rodzice, bracia Wojtek i Michał z rodzinami, no i przyjaciele. Wszyscy, którzy dołożyli swój kamyczek, by go wyremontować i urządzić. Ale wymarzyła go sobie sama Ola, gdy… mieszkała w Nowym Jorku. Dwa lata spędziła na Manhattanie.
– Napatrzyłam się wtedy na piękne wnętrza, ale byłam zmęczona zgiełkiem wielkiego miasta. I miałam romantyczną wizję, żeby zamieszkać na odludziu. Z pomocą rodziców znalazłam więc domek w czeskiej wiosce. Kupiłam go i wyremontowałam, a przy okazji okazało się, że to mój żywioł. Nie tylko wymyśliłam, jak ma wyglądać, ale sama zrobiłam wiele rzeczy. Od tego czasu śmieję się, że wyrzynarka, piła i wiertarka to moje ulubione gadżety.
Po remoncie wprowadziła się do czeskiej wioski i… wytrzymała dwa miesiące. Życie pokazało, że musi widzieć ludzi choćby przez okno. Wróciła do Paczkowa. A że remont poszedł jej tak dobrze, na próbę wystawiła domek na sprzedaż. Chętni znaleźli się w dwa tygodnie. Rodzina żałowała siedliska, więc Ola kupiła w tej samej wsi kolejny dom. Odnowiła go i też sprzedała.
Z ruiny w wymarzony wiejski domek
Tak naprawdę dlatego, że na horyzoncie pojawiła się już trzecia chatka, stojąca naprzeciwko tej drugiej. O zakupie zadecydowali całą rodziną, a Ola, z pomocą bliskich i zaprzyjaźnionej złotej rączki, zabrała się do ruiny. – Należała do starszych Czechów, którzy dawno w nią nie inwestowali. Bez bieżącej wody i kanalizacji, wszystko trzeba było robić od nowa. Z domku z lat 30. zostały właściwie tylko ściany. Nowe są tynki, dach, schodki do sypialni na piętrze, instalacja elektryczna – opowiada. Sama malowała ściany w środku i z zewnątrz, kładła kafelki, listwy przypodłogowe i wycinała okiennice. Wystrój to też jej autorskie pomysły.
– W Paczkowie mam dom minimalistyczny, tu miało być sielsko, wiejsko i kolorowo jak na wiejskiej łące – wyjaśnia Ola. – Nie znoszę brązowych ani szarych drzwi, zawsze zachwycały mnie te barwne, jakie widziałam w Anglii i Ameryce. Dlatego w moim pierwszym czeskim domku wejście pomalowałam na niebiesko, w kolejnym na zielono, a tu na czerwono. Pasowały mi do tego szmaragdowe okiennice, a gdy sąsiadka podarowała mi niebieską ławkę na ganek, byłam przeszczęśliwa.
Inspiracje z podróży i z internetu
We wnętrzu też wiele się dzieje. Większość mebli, poza sofą z IKEA i kaflowym piecem kuchennym, który postawił zdun z Paczkowa, jest z odzysku. – Uwielbiam komisy, targi staroci i rodzinne strychy – opowiada właścicielka. – Wyciągam z nich, co się da, i przywracam do życia.
Tak do salonu trafiły fotele i stolik z lat 70. – pierwszy komplet wypoczynkowy, jaki rodzice Oli kupili, gdy zamieszkali razem po ślubie. Z kolei wiekowy wiejski kredens pochodzi z plebanii w Paczkowie. Księża wiedzieli, że rodzina lubuje się w starociach, więc oddali im mebel, gdy odświeżali wnętrza. Po remoncie zachwyca kolorami. W kwietną łąkę pomalowały go zaprzyjaźnione z rodziną Roma i Aniela z pracowni „Wyciąg z kąta”, która w pomysłowy sposób odnawia stare meble. To one są też autorkami kocich portretów na niebieskich drzwiach wewnętrznych (bo przecież w każdym wiejskim domu musi być kot), róży na bieliźniarce w łazience i chrząszcza na szafce w sypialni. Z kolei makramę do salonu i firaneczki do kuchni Ola wydziergała sama. Inspiracje czerpie z podróży i internetu. – Kiedy mówię: „Mam pomysł!”, mama aż się boi – opowiada. – Często wieczorem coś wypatrzę w necie, a rano już to wcielam w życie.
Tak było ze ścianką z brzozowych pni, pochodzących z wycinki nad pobliskim jeziorem, czy z oryginalnym numerem na domu. Cyfrę 95 wyplotłam ze wstążek na starym przetaku, bo zachwyciły mnie takie sita z wyszywankami.
Kwietna sielanka w czeskiej wsi
Domku ze szmaragdowymi okiennicami i czerwonymi drzwiami Ola nie zamierza nikomu sprzedawać. Cała rodzina się do niego przywiązała, a ona śmieje się, że do trzech razy sztuka. Poza tym coraz bardziej czuje, że powoli wrasta w to miejsce. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ze sprzedażą drugiej chaty zyskała coś w bonusie – świetną sąsiadkę i przyjaciółkę Anetę, która ją kupiła.
– Nawzajem się inspirujemy i upiększamy nasz mały czeski raj. Gdy jedna kupuje kwiaty do ogrodu, to zawsze dla siebie i dla tej drugiej. Mamy już malwy, pelargonie, astry, jeżówki, rudbekie – cały zestaw z tradycyjnych wiejskich ogródków, ale też modne hortensje czy trawy. W zeszłym roku zasiałyśmy przy drodze łąkę kwietną. Powoli tworzy nam się tu mała polska enklawa, a czeski sołtys chwali nas, że polskie obejścia są najbardziej zadbane i stawia za przykład swoim rodakom. Ale miło to słyszeć!
Więcej zdjęć obejrzysz w galerii.
ZDJĘCIA: michał Skorupski STYLIZACJA: Agnieszka Wrodarczyk/happy place
TEKST: agnieszka Wójcińska