Chata w Bieszczadach w stylu angielskiej wsi. Sielska i bardzo stylowa
Domy w PolsceJola i Daniel, żyjąc w Londynie, pokochali angielskie wnętrza i zaczęli zbierać starocie. Obie pasje przydały im się, gdy urządzali w Bieszczadach dom. Kolorowe okiennice, pomalowane na biało deski w środku i mnóstwo stylowych mebli i detali sprawiły, że ich chata wyglada jak na angielskiej wsi. Sielskości dodają jej floksy, łubin i lawenda, które rosną w ogrodzie.
Ukochany styl angielski
Jolę i jej męża Daniela od zawsze fascynowała Anglia, jej tradycje, sielskość brytyjskiej wsi, piękne ogrody i style, w których urządzano wnętrza. Kiedy mieszkali w Londynie, swojej pasji poświęcali każdą wolną chwilę. W weekendy starali się brać udział w zorganizowanych wycieczkach, na których z wykrywaczami metali szukali cennych historycznie przedmiotów. Często odwiedzali również targi, tzw. car booty i charity shops. Robienie zakupów w takich miejscach sprawiało im zawsze o wiele większą frajdę niż w galeriach handlowych.
Kiedy dziewięć lat temu kupili kawał ziemi (a właściwie górę Berna) w rodzinnych stronach Daniela na Podkarpaciu, nie planowali, że wrócą do Polski. Chcieli wybudować nieduże drewniane domki, wynajmować je turystom i zarządzać biznesem z odległości 2000 kilometrów. Po trzech latach byli jednak wyczerpani, a poza tym zakochali się w dzikiej przyrodzie i niesamowitych widokach tak bardzo, że postanowili porzucić tętniący życiem Londyn dla niewielkiej wsi Olszanica nieopodal Leska.
Zamieszkać w górach
Jola od dawna myślała o zamieszkaniu w górach i w końcu jej marzenie miało się spełnić. Największy z domów – osiemdziesięciometrowy – postanowili urządzić dla siebie. Na początek przemalowali w nim werandę, okiennice i wyrezki na soczysty odcień zieleni, a w środku pobielili ręcznie deski na ścianach – od razu zrobiło się jasno i wesoło.
Plan był taki, żeby najwierniej jak tylko się da odtworzyć w Bieszczadach klimat angielskiej wsi. Mieli wszystko, co potrzebne, nie na darmo przez lata zbierali meble, obrazy, dekoracje. Największym wyzwaniem okazało się przetransportowanie tych wszystkich skarbów. Pakowanie każdego bibelotu trwało wieki, a sama przeprowadzka odbywała się etapami. – Całe szczęście wszystko dojechało do Olszanicy w jednym kawałku – wspomina zadowolona Jola.
Część wypoczynkową wypełnia narożnik przykryty pokrowcem zmienianym wedle nastroju pani domu. Stoi on w świetle okna zasłoniętego wzorzysta firanką, przepuszczającą delikatnie poranne słońce. Na ścianie okiennej wisi ślubne zdjęcie rodziców Joli, a obok stoi osobliwy regał zrobiony z drewna świerkowego, które pozostało z budowy domu – dzieło Daniela. Jola wypełniła półki magazynami i albumami wnętrzarskimi.
Kredens dla koguta
Komoda z zegarami (pan domu zbiera je namiętnie od wielu lat) kiedyś była kredensem. Zdjęli jednak nadstawkę i wstawili ją do kurnika – jako prezent dla swojego ulubieńca, koguta Henryka. Jest tak oswojony, że pozwalają mu paradować po domu. Stolik kawowy zauważyli w lokalnym sklepie ze starociami – Jola zeszlifowała kilka warstw farby olejnej i teraz podaje na nim pyszne ciasta własnej roboty. Część jadalnianą zaaranżowali przy wejściu. Stoją tu okrągły stół, ławka i kredens pomalowany na niebiesko – spadek po przodkach Daniela. Wypełniony jest porcelanowymi dzbankami, słoikami z grzybami, przetworami i nalewkami. Gospodarze co roku szykują je z owoców, które zbierają w pobliskim lesie: tarniny, dzikiego bzu i jeżyn. Nad nim wiszą święte obrazy – z lewej strony Matki Boskiej Częstochowskiej, po prawej Matki Boskiej Leżajskiej, a w środku Świętej Teresy, po której drugie imię dostała Jolanta na chrzcie.
Przedmioty z duszą
– Podczas aranżacji wnętrz nie miałem nic do gadania! Zdarzało się, że gdy wróciłem z pracy, stały inne meble niż rano. Jola wszystko chciała zrobić sama. Cieszę się, że nie zmusza mnie teraz do ścierania kurzu – mówi ze śmiechem Daniel. – Bo kocham ten dom – wtrąca Jola. – Każdy przedmiot traktuję z namaszczeniem, myślę nad jego historią, zastanawiam się, do kogo kiedyś należał.
Oboje nie potrafią się oprzeć wyprzedażom, aukcjom, second-handom. Okazją do polowania na przedmioty z duszą może być nawet randka – wyszli kiedyś na romantyczny niedzielny spacer, a wrócili we troje: on, ona i stary kufer, który idealnie pasuje do sypialni. A to Daniel wypatrzy gdzieś zegar, a to znajdą pudło po kubańskich cygarach, które nadaje się na półkę. Na werandzie stoi metalowa rama łóżka z mnóstwem poduszek uszytych przez sąsiadkę Kasię, a obok lampa z dyliżansu – prezent od zaprzyjaźnionej angielskiej pisarki. Stale powiększa się kolekcja emaliowanych dzbanków – kupują je w sanockim skansenie, organizującym comiesięczny targ staroci. Urządzanie chaty pewnie nigdy się nie skończy, bo przyjaciele, znając zamiłowania właścicieli, także ciągle donoszą kolejne skarby.
Więcej zdjęć z chaty w stylu angielskiej wsi zobacz w galerii
Zdjęcia: KRZYSZTOF TURZYŃSKI TEKST I PRODUKCJA SESJI: MICHAŁ GULAJSKI @wnetrza_michała STYLIZACJA: JOLANTA KLIMEK @homegarden13