Kiedy turyści przejeżdżają przez Nowiny, zawsze zatrzymują się przy kolorowym, drewnianym domu Beaty i Dariusza. Zagadują, robią zdjęcia. Chociaż wygląda i urządzony jest jak z wiejskiego skansenu, to można w nim mieszkać cały rok. Już bardziej na ludowo się nie da!
siedlisko na polesiu, w którym Zatrzymał się czas
Chałupa na końcu drogi wygląda tak, jakby zatrzymał się w niej czas. Gliniane kuchnia i piec w pokoju, drewniana powała, meble jak z domu babci i mnóstwo ludowego rękodzieła. Beata i Dariusz Mazurkowie zbierają je, odkąd 7 lat temu kupili siedlisko na Polesiu. – Szukaliśmy domku letniskowego gdzieś nad Jeziorem Białym, ale szperając w internecie, znaleźliśmy to niezwykłe miejsce. Jeszcze tego samego dnia wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Nowin.
Przywitały nas łąka, las i ptasie śpiewy, a na komórce pojawił się komunikat o całkowitym braku zasięgu. Ideał, pomyślałam – wspomina pani Beata. Bez wahania kupili chałupę z niebieskimi okiennicami i trochę dzikim ogrodem. A ponieważ oboje kochają wszystko, co wiejskie, zaczęli zbierać stare domowe sprzęty i rzemiosło. Z czasem odkryli sztukę ludowych artystów z dawnego województwa chełmskiego. Pierwszy był malarz Stanisław Koguciuk.
Sztuka ludowa Chełmszczyzny i Polesia
– Poprzednia właścicielka domu miała piękny obrazek – pejzaż na płycie pilśniowej. Nie pamiętała jednak, skąd go ma ani kto jest autorem. Pytaliśmy sąsiadów z okolicy, starostę, ale nikt nic nie wiedział. Pewnego dnia oglądaliśmy film z wesela znajomej i zobaczyłam u niej obrazy malowane tą samą ręką. Okazało się, że to dzieła artysty mieszkającego pod Chełmem – Stanisława Koguciuka. I tak do niego dotarliśmy. Namalował nam sporą kolekcję – opowiada gospodyni. Nazywa się go często Nikiforem z Pławanic. Maluje przyrodę, scenki z życia wsi, obrazy patriotyczne, pokazuje religijne obrzędy. Inne ze swoich prac, te satyryczne i pełne ironii, sam nazywa „humorami”.
Z zewnątrz chałupę ozdobiła Agnieszka Kuryłowicz, malarka z Włodawy. Na ścianach pojawiły się kolorowe malwy i białe „drzewa życia”. Nazywa się je tak, bo kiedyś na wsi wierzono, że zapewniały błogosławieństwo i dobrobyt. Kapy i kilimy to dzieło Lucyny Sobieckiej z Nowin. Rzeźby ogrodowe zrobił Sylwester Sowa z Włodawy, a inne tkane cuda Stanisława Kowalewska z Holeszowa.
– Artyści ludowi Chełmszczyzny i Polesia to niesamowici ludzie. Pogodni, skromni, często obdarzeni wieloma talentami, tak jak Stanisława Mąka, która rzeźbi, maluje, robi wycinanki z papieru i pisanki metodą batikową. Widać, że mają z tego wielką radość – dodaje pani Beata. Zarażają pasją. Pan Dariusz sam zaczął dłubać w drewnie. Zrobił kapliczkę w ogrodzie, wymyślił wiejski płot łozowo-brzozowy, taki jak kiedyś wznosili gospodarze w tych okolicach.
Z zewnątrz chałupę ozdobiła Agnieszka Kuryłowicz, malarka z Włodawy. Na ścianach pojawiły się kolorowe malwy i białe „drzewa życia”. Nazywa się je tak, bo kiedyś na wsi wierzono, że zapewniały błogosławieństwo i dobrobyt. Kapy i kilimy to dzieło Lucyny Sobieckiej z Nowin. Rzeźby ogrodowe zrobił Sylwester Sowa z Włodawy, a inne tkane cuda Stanisława Kowalewska z Holeszowa.
– Artyści ludowi Chełmszczyzny i Polesia to niesamowici ludzie. Pogodni, skromni, często obdarzeni wieloma talentami, tak jak Stanisława Mąka, która rzeźbi, maluje, robi wycinanki z papieru i pisanki metodą batikową. Widać, że mają z tego wielką radość – dodaje pani Beata. Zarażają pasją. Pan Dariusz sam zaczął dłubać w drewnie. Zrobił kapliczkę w ogrodzie, wymyślił wiejski płot łozowo-brzozowy, taki jak kiedyś wznosili gospodarze w tych okolicach.
reklama
Chałupa z kogutkami – dom jak z wiejskiego skansenu
Kiedy w domu w Nowinach pojawia się nowy mebel albo drobiazg, oboje – jak mówi pani Beata – przywracają mu duszę. – Tu trzeba dosztukować, gdzie indziej pomalować czy podkleić to, co zostało nadgryzione zębem czasu – tłumaczy. Niektóre okazy kupowali na giełdach staroci w Lublinie, Katowicach, Warszawie, inne na jarmarkach w Holi i Pawłowie, w internecie albo u sąsiadów. Z rodzinnych pamiątek – pan Dariusz pochodzi z Chełma – pozostał warsztat tkacki i stół. – Pasjonuje nas etnografia, kultura ludowa, dlatego lubimy otaczać się przedmiotami z przeszłości. Stworzyliśmy tu mały skansen, ale to nie jest wystawa czy dekoracja. Używamy tych rzeczy na co dzień – opowiada.
Nowiny leżą na terenie Poleskiego Parku Narodowego, dom otacza dziewicza natura. O poranku z bagien dobiega buczenie bąka, w oddali klekocze bocian czarny, a jak się ma szczęście do łosia z charakterem, to chętnie wychyli się zza drzew i zapozuje do portretu. Przekonała się o tym sama gospodyni, która często „poluje” z aparatem. Zające i sarny podchodzą pod sam płot, a za chałupą dreptają żółwie błotne. Łatwo je wytropić. Kiedy samica szuka miejsca na złożenie jaj, wędruje po okolicy, zostawiając ślady na piasku.
– Tutaj odpoczywamy. Latem jeżdżąc na rowerze, spacerując po okolicy, podglądając przyrodę. Zimą, kiedy spadnie śnieg, wyciągamy ze składzika sanie i zapraszamy znajomych na kulig i ognisko – mówi pani Beata. Życie toczy się tu w zgodzie z rytmem pór roku. Dokładnie tak samo jak na obrazach Stanisława Koguciuka. Gospodarze mówią, że to ich cudowne magiczne miejsce na ziemi. Coś w tym jest.
Tekst: Monika Kaszuba
Zdjęcia Marek Szymański
Zdjęcia Marek Szymański