Dolny Śląsk: białe wnętrza domu, który cały czas się zmienia
Domy w PolsceMariola rzadko ogląda telewizję. Dzień zaczyna więc od sprawdzenia wiadomości wnętrzarskich, czyli buszowania po Instagramie. Obserwuje aż 580 profili, w większości dziewczyn takich jak ona, które lubią białe domki ze skandynawskim sznytem.
ZOBACZ CAŁY ARTYKUŁ W KWIETNIOWYM WYDANIU WERANDY COUNTRY.
Może dlatego tak łatwo poszło jej urządzenie nowego domu. Pomysłów miała aż za dużo. Podpowiedzią były też setki inspirujących zdjęć, skrupulatnie pogrupowanych w foldery. – Budowaliśmy się na wariackich papierach – śmieje się Mariola. – Mieszkaliśmy wtedy w Oleśnicy. Pojechałam do siostry, która mieszka w domu rodziców kilkanaście kilometrów dalej. Dowiedziałam się, że rodzina planuje sprzedać ziemię po dziadkach. Szwagier wypalił, że powinniśmy się tu przenieść. Następnego dnia przyjechał mój mąż Sławek, zaczęliśmy załatwiać formalności i działka była nasza. W podobnym tempie wybraliśmy dom – 109 metrów na jednym poziomie, bez skomplikowanego stropu. Obok stanął zakład fryzjerski, gdzie teraz przyjmuję klientki. Przeprowadziliśmy się po siedmiu miesiącach od wbicia łopaty w ziemię!
Kominek w salonie
– Bez kominka nie ma domu – uważa Mariola. – Nie chciałam jednak zabudować pół ściany w salonie. Kominek miał raczej przypominać kozę z odkrytą rurą. Obłożyliśmy go cegłami w rudawym kolorze. Nie dawało mi to spokoju, więc przemalowałam je na biało – opowiada. Aby tej bieli nie było za dużo, wyszukała kolorową tapetę, taką na wzór angielskich klasyków w stylu Williama Morrisa, oraz białe przesuwane drzwi. Jedno i drugie na Allegro.Wielka biała ściana przestała wiać chłodem, a salon zmienił się nie do poznania! Stanęły w nim znaleziona po roku poszukiwań klasyczna bieliźniarka, kanapa z poprzedniego mieszkania i na chwilę wiklinowe fotele, kupione z myślą o tarasie. – Przezimują przy kominku, a potem zobaczymy – mówi Mariola. Potem dziewczyna z „Wspominky Decor” uszyła jej poduszki – w zieleni z motywami z zielników. Na stoliku ustawiła świecę w krysztale z „Malla Vintage” i ratanową żółtą tacę z „Bardach Store”. Smaczku dodało stare lustro oparte o ścianę i zdobiąca półkę nadstawka bieliźniarki. Takie drobiazgi Mariola najbardziej lubi, szczególnie wtedy, gdy sama wygrzebie je na starociach. Ostatnio w poszukiwaniach wspiera ją mąż, który do tej pory w urządzanie raczej się nie mieszał. Chyba złapał bakcyla, bo nie może doczekać się, kiedy znowu ruszą najlepsze w okolicy targi staroci w Świdnicy.
Wszystkie wcielenia kredensu
Kuchni Mariola wymyślać nie musiała, bo… wymyśliła ją już wcześniej. Chciała mieć taką samą jak w mieście – proste białe szafki i lekką wyspę, którą w razie potrzeby zamieniałaby w dodatkowy stół. Dopasowała do nich blat z MDF-u. – Ładnie wygląda, ale marzy mi się naturalny, zrobiony ze spatynowanego drewna. Kiedyś taki będę miała – obiecuje sobie. Świadomie zrezygnowała z górnych szafek, jednak już teraz myśli o tym, aby na ścianach powiesić więcej półek. Ma tyle pięknych rzeczy, które mogłaby na nich postawić. Spełniła też swoje największe marzenie: o kredensie, na który wcześniej brakowało miejsca. Od samego początku była pewna, gdzie go postawi. Wiedziała też, że musi być wiekowy, mało stylizowany. I oto pewnego dnia na OLX wpadł jej w oko idealny mebel. Nie zraziło jej nawet to, że był biały. W jeden wieczór przemalowała go na lekko szarawy kolor. W drugi uszyła firaneczki, aby ukryć kubeczkowy miszmasz za szybą. Kredens wyglądał wspaniale. Od tamtego czasu zmieniał barwy jeszcze dwukrotnie – wrócił do białego koloru i znowu do szarego, a ostatnio Mariola przetarła go papierem ściernym. Stołu z toczonymi nogami szukała zaledwie dwa tygodnie. – Od razu mnie urzekł, poza tym sprzedawca mieszkał niedaleko, więc sami go przywieźliśmy – opowiada.
W sypialni podłoga wylądowała na... ścianie
Sypialnia zapowiadała się na najchłodniejszy, bo narożny, pokój w domu. Ogrzewanie podłogowe miało rozwiązać problem. Ale popełnili błąd, kładąc na podłodze panele. – Nie przepuszczały ciepła, więc po pół roku zamieniliśmy je na płytki. Szkoda mi było wyrzucić prawie nową podłogę, więc przeniosłam ją na ścianę – tłumaczy Mariola. Pomysł okazał się doskonały, bo na ciemnym tle ładnie wyglądają biała rama łóżka i lekko żółte szafki. Wszystkie meble są z IKEA, szafki zostały tylko lekko przetarte.
Wreszcie widać dekoracje, czyli szydełkowe serwetki rozpięte na tamborkach. Pierwszą zrobiła mama Marioli wieki temu. Pomysł, jak ją wyeksponować, podpowiedział Instagram. Efektownie wyglądają też stare ramki. Ma ich na ścianach chyba ze trzydzieści, ale ostatnio przystopowała z kupowaniem. To z powodu mrożącej krew w żyłach historii. Na jarmarku w Świdnicy spodobała jej się owalna ramka, w którą oprawiono portret jakiejś dziewczynki. – Obrazek przywiozłam do domu, ale oczy tego dziecka nie dawały mi spokoju. Było w nich coś niepokojącego. Wzięłam ściereczkę, aby przetrzeć znalezisko z kurzu i farba zaczęła schodzić. Ukazało się… trumienne zdjęcie tego samego dziecka. Ciarki przebiegły mi po plecach! Pomyślałam, że w jakimś celu dziewczynka wróciła i trzeba pozwolić jej odejść. Spaliłam to zdjęcie – opowiada. Teraz zadowala się starymi oknami, z których też można zrobić piękne dekoracje. Na bieliźniarce ustawiła na przykład okna uratowane ze stodoły dziadka.
Mariola jest zachwycona domem, ale cały czas coś zmienia. – Jestem podobna do babci, która często przemalowywała ściany i robiła przemeblowania. Anielka też ciągle pyta: mamo, czy możemy coś poprzestawiać? A ja już nie mam pomysłów, co można by u niej zmienić – cieszy się z zapędów artystycznych córki. Z utęsknieniem czeka na wiosnę, aby zająć się ogrodem. – Robimy go od trzech lat. Ciekawa jestem, co się uchowa po takiej ostrej zimie. A że kwiatów i krzewów mieliśmy nadmiar, nastąpi naturalna selekcja i będą przetasowania – już planuje, co gdzie przesadzi. Co się zmieni? Wystarczy zajrzeć na jej Instagram: @mariola_whitehouse
TEKST: BEATA WOŹNIAK
STYLIZACJA: ANNA SALAK
ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZICKI