Pierogi na biegunie
Marta i Piotr uciekli od zakopiańskich tłumów, bo zakochali się w dzikiej Suwalszczyźnie. Tu nikt nigdzie się nie spieszy, a na gości przy kominku czekają bułeczki z cynamonem.
Marcie czasami brakuje widoku ośnieżonych szczytów Tatr. Wychodzi wtedy na spacer i tak długo szwenda się po pobliskich pagórkach, aż jej przejdzie. Piotr z kolei uwielbia Mazury Garbate za jeziora i kręte rzeczki. Bierze ze sobą wędkę albo aparat i wyrusza na bezkrwawe łowy.
Dom na odludziu
– To się nazywa szwendaczka absolutna – mówi ze śmiechem. Może iść wiele kilometrów i nie spotkać żywej duszy. Za to natknie się na łosia albo stado żurawi. Ich klangor słychać tu od przedwiośnia aż do późnej jesieni i od niego wzięła się nazwa siedliska. Marta z Piotrem wybudowali je na odludziu, w otulinie Suwalskiego Parku Krajobrazowego, blisko Puszczy Rominckiej, wciąż jeszcze niezadeptanej przez turystów. Psy mają się gdzie wybiegać.
A jest ich osiem. To pupile Marty – wielkie, puchate malamuty, potomkowie psów pociągowych z Alaski. Dobrze im na Suwalszczyźnie, w końcu to polski biegun zimna. Przy dobrej pogodzie widać tu nawet zorzę polarną, a śnieg potrafi ich zasypać jeszcze w marcu. Wtedy gospodarze dzwonią do gminy, by uprzedzić, że goście jadą i będą chcieli skorzystać z drogi. Inaczej nikt by się nie spieszył z odśnieżaniem. Jazdę za pługiem między zaspami wspominają potem jako najlepszą przygodę. W siedlisku czeka na nich miodownik i herbata z goździkami, cynamonem i domowym sokiem malinowym. A kiedy już odtajają, Marta serwuje im pierogi (z dynią, polane masłem czosnkowym lub ruskie z domowym twarogiem), a do nich klarowny barszczyk czerwony z fasolą.
Góralskie przepisy kulinarne
Przepisy na swoje popisowe dania, ale też i gen gościnności Marta przywiozła z rodzinnego Podhala. Jej mama i babcia, odkąd pamięta, prowadziły pensjonat, w domu przy stole bez przerwy mówiło się o gotowaniu. Do dziś trzyma zeszyt z rodzinnymi przepisami, chociaż już sypie się w rękach. Marta otwarta jest też na nowości. Od kiedy w Klangorze goszczą warsztaty jogi, eksperymentuje z kuchnią wegetariańską. Nie ma takiego, który oparłby się jej kotlecikom jaglanym. Na przednówku podaje je z tartą marchewką z pomarańczą i imbirem.
Nietypowe hobby: powożenie psim zaprzęgiem
Z kuchni biegnie na trening. Tyle że to psy ćwiczą, nie ona. Zakłada im szelki, potem powozi zaprzęgiem. I tak codziennie. – Wolę nie pytać, co na to Piotr – śmieje się. Ale on jest pełen podziwu. Pierwszy raz spotkał ją na zawodach i zupełnie go wtedy zauroczyła. Dziś chętnie pomaga w opiece nad szczekającą zgrają. – Z niego jest bardziej kociarz – przyznaje Marta. W Klangorze mieszka z nimi czwórka kotów. Przyjaźnią się z malamutami, nawet razem śpią. Jednak do czasu, bo gdy spotkają się na dworze, Marta w psich oczach dostrzega myśliwski błysk. Ale spokojnie, gości nie pogonią. Zamiast szczekać, witają ich przymilnym liźnięciem dłoni. Dobrzy z nich przyjaciele, lecz kiepscy stróże.
Polecamy autorskie przepisy gospodarzy tego domku:
Krupnik z prawdziwkami
Młode żeberka wieprzowe
Bułeczki klangorki
Miodownik z malinami i kaszą
Obraz w jadalni namalowała Sara, bratanica Marty, studentka ASP.
Kontakt do właścicieli: Klangor.pl
Tekst: Joanna Zaguła
Zdjęcia: Gutek Zegier (współpraca Feko Rouppert)