Tego domu nie trzeba specjalnie dekorować na święta, wystarczy choinka, kilka porcelanowych aniołków, trochę pachnących pierniczków. Tyle tu koloru i szalonych wzorów, że można go pomylić z siedzibą elfów.
Szwedzki dom pełen kolorów
Dawno, dawno temu na przedmieściach niewielkiego nadmorskiego miasteczka w Skanii mieszkała z rodziną mała Karolina. Rano jego ulice wyglądały nieco tajemniczo, gdyż spowijała je gęsta mgła. Na szczęście kiedy rozwiewała się koło południa, odsłaniała alejki niskich wielobarwnych domków z pięknie zdobionymi starymi drzwiami. Kolorowe były tu płoty, meble w ogródkach, skrzynki na listy, a nawet rynny i uliczne latarnie. Mieszkańcy zdecydowanie nie lubili szarości. Babcia Karoliny (to jej portret stoi koło choinki) uparcie jej powtarzała: – Nawet kiedy będziesz duża, otaczaj się kolorami, bo one wnoszą radość i szczęście w nasze życie. Dziewczynka dorosła, wyjechała na studia, ale nie zapomniała słów babci.
reklama
Dzisiaj w rodzinnym siedlisku w Simrishamn mieszka już czwarte pokolenie. Mały domek, chociaż biały na zewnątrz, to w środku w niczym nie przypomina typowego skandynawskiego wnętrza. Zamiast grzecznych pasteli i szarości – wściekła czerwień, jaskrawa zieleń i nasycone błękity. Tapeta z wielkimi kwiatami zdobi ściany w kuchni, za to te w salonie wyglądają, jakby ktoś zeskrobał z nich wierzchnią warstwę farby. Niemal na każdej wisi jakiś obraz – niektóre namalowała sama Karolina.
Trudno znaleźć tu dwa meble w takim samym kolorze
...a do tego wyglądają jak z różnych parafii. O tym, że na pewno jesteśmy w Szwecji, przypomina tylko rząd roześmianych porcelanowych krasnali stojących na parapecie. – Moi profesorowie na ASP powtarzali, że sztuka dekoracji polega albo na przestrzeganiu zasad, albo na ich łamaniu. Ja wolę to drugie – mówi Karolina, wspominając studia w Sztokholmie.
Wszyscy w rodzinie przeczuwali, że jest skazana na jakiś artystyczny zawód, bo wycinanki, malowanki i urządzanie domu dla lalek to były jej ulubione zajęcia po szkole. – Robótki ręczne były na porządku dziennym, a najbardziej cieszyliśmy się na Boże Narodzenie. Wtedy domownicy, od dziadków po dzieciaki, wycinali, kleili, lepili i składali świąteczne ozdoby – wspomina z nostalgią. A ci najstarsi opowiadali legendy o błędnych ognikach, zamkach, w których straszy, i o piratach błąkających się po Bałtyku. Oczywiście Karolina sama też podtrzymuje rodzinną tradycję. Razem z córkami i mężem co roku wymyśla, jak przyozdobić dom na święta, a tydzień przed Gwiazdką w ich salonie i kuchni praca wre niczym w fabryce Mikołaja.
Do rodzinnej Skanii wróciła po 15 latach. – Po dyplomie współpracowałam z kilkoma znanymi pracowniami dekoratorskimi, ale brakowało mi niezależności i czasu, dlatego założyłam niewielki sklepik z meblami i drobiazgami do domu – dodaje. Oryginalnych gadżetów było w nim zawsze sporo, szybko więc zdobyła klientów. Właściwie to rodzinny interes, bo okazało się, że Mikael – jej mąż – ma smykałkę do odnawiania mebli. Te, które udało im się znaleźć na pchlich targach albo odkryć na strychach znajomych, zamieniał w kolorowe cacka. Przykład? Kredens w ich jadalni. Jego korpus był kiedyś zwykłym wieszakiem na ubrania. Wystarczyło dorobić półki, drzwiczki, pomalować i można było ustawiać w nim kolorowe szkła i zastawę.
Wyraziste wZORY i różnorodne desenie
Urządzając dom po rodzicach, Karolina wzięła sobie do serca rady babci. Poza wyrazistymi kolorami postawiła na nieszablonowe wzory. – To nieprawda, że różne desenie gryzą się ze sobą. Dzięki takim zestawieniom w pokoju od razu robi się przytulnie i swojsko – mówi. – Kuchnia bez fikuśnej tapety i barwnej porcelany byłaby jak sterylne laboratorium, a sypialnia bez wzorzystego dywanu, pledów i bibelotów wyglądałaby jak zwyczajny pokój hotelowy – tłumaczy.
Dokładnie tak jak powtarzała nestorka rodu – kolor oznacza radość i życie. W domu Karoliny najwięcej go w salonie, gdy Mikael napali w kozie i wszyscy rozsiadają się wygodnie między poduchami na sofie. Gadają wtedy o tym, jak spędzili dzień albo zajadają się dopiero co wyjętymi z piekarnika cynamonowymi bułeczkami.
Tekst: Monika Kaszuba
Zdjęcia: Camilla Isaksson/LIVING4MEDIA/FREE
Zdjęcia: Camilla Isaksson/LIVING4MEDIA/FREE