Cała rodzina Dorine ma artystyczną smykałkę, więc bożonarodzeniowe dekoracje nigdy nie są zwyczajne. Przydaje się wszystko: stare zdjęcia, koronki, suszone kwiaty i piórka.
Gdyby świąteczną atmosferę można było zmierzyć i zważyć, w domu Dorine już kilka dni przed Wigilią wszelkie normy byłyby przekroczone. Rzadko spotyka się tyle bożonarodzeniowych akcentów pod jednym dachem.
Dekoracje bożonarodzeniowe z gałązek i szyszek
Bo nie dość, że zapach choinki miesza się z wonią pierniczków, które właśnie dochodzą w piecu, z każdego kąta zerka aniołek, z koszyków wyglądają bombki, a w kominku buzuje ogień i słychać, jak trzaskają płomienie, to idylliczny obrazek dopełnia jeszcze widok Dorine i jej szesnastoletnich córek pochylonych wokół stołu nad ręcznymi robótkami. Z sosnowych gałązek przygotowują stroiki oraz girlandy, a ze wstążek, szyszek i skrawków tkanin inne świąteczne ozdoby.
Ozdoby świąteczne wśród bibelotów
Dekorowanie to hobby bliźniaczek: Michelle i Simone, a dla Dorine również praca. Prowadzi sklep z drobiazgami do wyposażenia wnętrz. Prawie wszystko, co sprzedaje, najpierw sprawdziła w domu. Półki uginają się od bibelotów, bo buszowanie po antykwariatach i starociach to jej sposób na relaks. Ma wrodzony dar do wynajdywania perełek – w kącie stoją przedwojenne narty, na kredensie stare tace, które już tworzą osobną kolekcję, nad kanapą zawisło kryształowe lustro w gipsowej ramie pomalowanej przez Dorine na złoto.
Dekoracje z koronek
Nowe nabytki zajmują miejsce starych, a te z kolei trafiają do sklepu. Mając taką słabość do koronek, bieli, pudrowych pasteli, a przede wszystkim dar przywracania zdezelowanym starociom dawnego blasku, to oczywiste, że ze wszystkich stylów najbardziej pasuje jej shabby chic i pastelowe odcienie jak z Laury Ashley.
Włoski serwis na specjalne okazje
I tak jak córki odziedziczyły po niej smykałkę do dekoracji, tak Dorine dużo zawdzięcza swojej mamie, która choć gust miała inny, tak samo jak ona od dizajnerskich gadżetów zawsze wolała antyki. Część z nich Dorine odziedziczyła razem z domem, który w maleńkim Belfeld, na styku Niemiec, Belgii i Holandii, jej rodzice kupili w latach 30. Tu się urodziła i spędziła większość życia. Kamienną podłogę w kuchni pamięta z dzieciństwa, rodzice przywieźli ją z XIX-wiecznego domu do rozbiórki. Włoski serwis w jadalni dostała w prezencie ślubnym. Przydaje się kilka razy w roku, na specjalne okazje. Najbliższą będzie Wigilia.
Tekst: Geraldine Nesbitt
Opracowanie: Agnieszka Berlińska
Stylizacja: Wilma Custers i Dorine Engelen
Zdjęcia: Peggy Janssen/Features & More