Dom w Holandii z bajkowymi, białymi wnętrzami
Domy na świecieMnóstwo odcieni bieli to był pomysł Marijke, bo trzeba było rozjaśnić dom. Następne też okazały się trafione: po trochu Maroka, Peru, Portugalii, Anglii – zmiksowane z takim wdziękiem, jakby była projektantką wnętrz.
Co Marijke najbardziej urzekło w tym domu? – Był dziwny – wspomina dzień, w którym zobaczyła go pierwszy raz. – I nie dlatego, że stał na samym brzegu kanału, bo to akurat w Holandii i Amsterdamie nikogo nie zaskakuje. Gdy się dobrze rozejrzałam, zauważyłam, że wszystkie ściany są krzywe. Bardzo mnie to rozbawiło.
Trudne dobrego początki: od czego zacząć remont?
Wad było jednak zdecydowanie mniej niż zalet. Widziała oczywiście biegnące po ścianach rury i kable, ale i tak większe wrażenie robiły oryginalne belki stropowe, wysokie okna od strony ulicy, kameralny balkon i duży ogród z kasztanowcem pośrodku, pod którym planowała urządzić letni salonik, stare płycinowe drzwi z litego drewna.
Urzekły ją zalane światłem pokoje. Trochę za małe, to fakt, bo Marijke chciała mieć otwartą kuchnię połączoną z salonem, ale okazało się, że ściany można bez problemu wyburzyć. Tego samego dnia zadzwoniła więc do agenta nieruchomości, żeby zarezerwował dla niej ten dom.
Jak urządzić kuchnię? Nie obędzie się bez pomyłek!
Urządzaniem zajęła się sama. – Wierzę swojej intuicji, nigdy mnie nie zawiodła. To ona podpowiedziała mi, że powinnam rzucić pracę w banku i rozkręcić swój biznes – mówi Marijke. – Nie zawiodła mnie też, gdy trzeba było dobierać meble czy kolory. Pomyliłyśmy się tylko raz – mówi ze śmiechem. – Nie sprawdziłam wymiarów zlewu kuchennego, który mi podpowiedziała. Zamówiłam go przez internet, a gdy przyjechał, okazało się, że jest trzy razy większy, niż sądziłam. Wyniosłam go więc do ogrodu i urządziłam kąpielisko dla ptaków.
Na parterze najbardziej jej zdaniem pasowała biel – dzięki niej duża otwarta przestrzeń jest jeszcze bardziej przestronna, a granice pomiędzy pomieszczeniami zatarte. Dokładnie o tym marzyła: kuchnia płynnie przechodzi w pokój dzienny. Jasne meble niemal wtapiają się w ściany. Jest ich zresztą niewiele, bo Marijke nie lubi otaczać się niepotrzebnymi przedmiotami. Gdy się przeprowadzała, cały dobytek swój i firmy, którą prowadzi (urządziła ją na piętrze), zmieściła w trzydziestu kartonowych pudełkach.
Nie przejmowała się też, że miesza ze sobą style – wybierała po prostu to, co jej się podoba, a że zazwyczaj są to przedmioty białe i pozbawione ozdobników – świetnie do siebie pasują.
Wnętrza skąpane w bieli
Miłośniczka bieli i minimalizmu zaszalała jednak kilka razy i błysnęła temperamentem. Sięgnęła na przykład po ażurowe marokańskie płytki, którymi przysłoniła nisze kryjące lampki w ścianach – po zmroku rzucają bajkowe cienie. Po drugie, z posadzką w kuchni. Zaprojektowała ją w komputerze, a potem pięciu speców od mozaiki leżało plackiem i układało z drobnych kostek misterny wzór, żeby była dokładnie taka, jak na rysunku.
Po tkaniny i tapety pani domu wypuściła się na łowy aż do Londynu – tak ją urzekły ptaszki na gałązkach zaprojektowane przez Laurę Ashley, że bela materiału i rulony papieru wracały z nią samolotem do Holandii. Koce i pledy kupuje tylko w peruwiańskim sklepie internetowym z ludowym rękodziełem, bo dają niesamowity zastrzyk koloru. Dywan przywiozła z Dubaju.
Funkcjonalne wnętrza w romantycznym stylu
Gdy wprowadziła się tu po półrocznym remoncie, od razu poczuła, że jest na swoim miejscu. Do tego stopnia, że obok sypialni urządziła biuro – gdy porzuciła bank, założyła agencję pracy dla opiekunek i pielęgniarek Happy Nurse.
Dzięki temu jest zawsze pod telefonem, może wyskoczyć choćby z łóżka, żeby porozmawiać o interesach, a jej ukochane psy nie nudzą się same w domu. – Przyznaję z ręką na sercu, że mam na ich punkcie hopla – mówi. – Kupiłam specjalnie dla nich fotel, porozrzucałam po podłodze pufy, żeby było im wygodnie. Zbieram figurki jamników, najbardziej lubię takiego ze szkła Murano, a naprzeciwko biurka powiesiłam replikę rysunku Picassa z jamnikiem. Wystarczy, że na niego popatrzę, a od razu poprawia mi się humor.
Gdy pytamy o ulubione miejsce w domu, Marijke odpowiada: – Ćwiczę jogę w sypialni, jem śniadanie przy stole barowym w kuchni, oglądam filmy na projektorze, siedząc w kinowym fotelu. Nie muszę jeździć do pracy! Ale najbardziej lubię siedzieć z Roosje i Flo w ogrodzie pod stuletnim kasztanowcem.
Więcej zdjęć z sesji znajdziesz w archiwalnym numerze Werandy Country nr 9/2019
Tekst: Monique van der Pauw, Joanna Halena
Zdjęcia: Ton Bouwer
Stylizacja: Monique van der Pauw