W listopadzie najchętniej zapadłabym w sen zimowy, aby obudzić się w kwietniu. Ale nic z tego. Nie jestem jeżem, podobnie jak tysiące innych istot skazanych na znoszenie chłodu i głodu.
Zwierzęta dziko żyjące muszą sobie jakoś radzić i radzą, ale dla psów łańcuchowych nadchodzi zimne piekło. Zresztą całe ich życie to piekło. W lecie są wymęczone upałem i spragnione, zimą głodne i zmarznięte. Nie wiadomo, co gorsze. Jakiś czas temu pan poseł Kłopotek stwierdził, że psie łańcuchy to polska tradycja. Czemu w takim razie nie kultywujemy tradycji wbijania na pal lub zakuwania w dyby? Bo to niehumanitarne? Tak samo jak przykucie psa łańcuchem do blaszanej beczki. Widok częsty na tradycyjnych polskich wsiach.
Zima to czas dużego zapotrzebowania na energię. Wiedzą o tym zwierzęta i nawet ludzie więcej jedzą jesienią. Wiejski pies zazwyczaj dostaje chleb namoczony w wodzie. Czasem złapie sobie tłustą ćmę. Niestety, zimą ćmy nie latają. Gorzej, gdy złapie kurę, bo to koniec nie tylko kury. Sam też straci życie z rąk swojego „opiekuna”. Oczywiście zdarzają się i na wsiach troskliwi posiadacze psów, ale są w porażającej mniejszości. Mieszkam na wsi, ale nigdy nie przyzwyczaję się do widoku „wypasionego” domu i psa na łańcuchu lub zamkniętego w malutkim boksie.
Bogatych domów przybywa, ale psi los pozostaje taki jak przed stu laty. Jesienią mokry i wietrzny. Są i tacy, którzy swoich psów nie karmią wcale. Spuszczają je na noc z łańcucha, aby same zadbały o wikt. Można sobie wyobrazić, jakie spustoszenie sieją owe psy w naturalnym środowisku. I nie można ich winić. Muszą coś jeść. Jesienią instynkt każe im „ubrać się” w tłuszczowy kombinezon. Polują więc, na co się da. Dwa psy średniej wielkości są w stanie zagonić sarnę na śmierć.
Czy można to zmienić? Tak naprawdę wszystko zależy od nowych, nietradycyjnych mieszkańców wsi. Takich właśnie, jak czytelnicy „Country”. Coraz więcej Polaków ucieka z miast. Osiedlają się w okalających je wioskach i siłą rzeczy zmieniają „polską tradycję”. Niestety, większość z nich ogranicza się do swoich psów. To, co u sąsiada, już ich nie interesuje. I wcale nie chodzi tu o konflikt z bezdusznym opiekunem. Wystarczy zagadać, że pies ładny i zaproponować mu posiłek – bo „jakoś za dużo mi się ugotowało”. W ten sposób można zapewnić sąsiedzkiemu psu dobre wyżywienie. Z czasem kupić obrożę i porządną budę. Bywa, że nasze postępowanie wyzwoli we właścicielu chęć poprawienia psiego losu. Nie ma co liczyć, że nagle stanie się wielbicielem zwierząt, ale przynajmniej nie będzie oprawcą. Wiem to z własnego doświadczenia. Od lat dokarmiam, to znaczy karmię, nie tylko swoje psy. Ubywa mi stołowników, bo ich opiekunowie zaczynają brać psie posiłki na siebie. Co fantastyczne, rezygnują z chleba i kartofli.
Najoporniejsi są zwolennicy psa na własnym wikcie. Ale i z tego jest wyjście. Głodny więzień spuszczony z łańcucha myśli tylko o jedzeniu. Z daleka wyczuje zapach strawy. Każdego ranka wynoszę na pobliską łączkę pełne wiadro. Przychodzą nie tylko psy i koty. Od kilku miesięcy mam nową stołowniczkę. Zgrabna lisica zawsze jest pierwsza. Czeka w trawie, aż opróżnię wiadro. Na początku porywała w popłochu jeden kąsek. Dziś delektuje się, dopóki nie usłyszy, że nadchodzą inni. Cieszę się, bo dzięki temu mogę liczyć, że przetrwają zaprzyjaźnione bażanty zza płotu. Psy też zarzuciły polowanie. Bo i po co się trudzić, gdy czeka posiłek.
Pamiętajmy, że patrzą na nas także wiejskie dzieci. Rozmawiajmy z nimi. Mówmy, dlaczego karmimy zwierzęta i że trzeba to robić. Jeżeli tylko jedno na dziesięć nabierze dobrych nawyków, to i tak wiele. Narzekamy na świat, że okrutny. Że zły i niesprawiedliwy. I taki będzie, jeśli nie zaczniemy go zmieniać. To jedyny sposób na poprawę wizerunku polskiej wsi. Sama się nie zmieni.
***
Czym karmić psa
Idealnie byłoby serwować różne gatunki mięsa, najlepiej surowego i takiego, które zawiera dużo chrząstek oraz powięzi. Ale nie musimy kupować takiego z górnej półki, znakomicie sprawdzają się tak zwane okrawki (3-5 zł/kg) lub mielone korpusy drobiowe (1-2 zł/kg). Dobra jest też ryba morska, gotowana, bez ości. Jeśli podroby, to wyłącznie cielęce i koniecznie gotowane.
Z nabiału – biały najtańszy ser twarogowy, chudy, czasem jajko na twardo. A jako wypełniacze – ryż, kasza gryczana oraz makaron.
***
Tekst: Dorota Sumińska, doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje radiowe i telewizyjne o zwierzętach
Zdjęcia: Alamy/Be&W