Przede wszystkim porządnie wysuszonym drewnem drzew liściastych (powinno być sezonowane minimum półtora roku w przewiewnym i zadaszonym miejscu, najlepiej pocięte i ułożone w stos).

Zbyt suche za bardzo nagrzewa wkład kominkowy, za wilgotne z kolei kopci, daje mniej ciepła i trzeba go więcej zużyć. Czy już wystarczająco wyschło, można sprawdzić ręką – przykładamy ją do polana i jeśli po kilku sekundach nie czujemy wilgoci – jest dobre.

Dąb, buk i grab należą do najtwardszych i najbardziej kalorycznych. Doskonała jest akacja – zwarta, długo się pali czystym płomieniem. Absolutnie nie nadają się za to iglaki, choć to one sypią malowniczymi iskrami, gdy siedzimy na dworze przy ognisku. To drzewa żywiczne, a ich iglaste gałęzie zostawiają po sobie smołowaty, trudny do wyczyszczenia osad. Jeśli zależy wam na miłym zapachu, możecie dorzucić do ognia suche gałęzie drzewek owocowych: jabłoni, wiśni, gruszy oraz kilka jagód jałowca. Ważne! Dowód potwierdzający legalny zakup drewna warto trzymać w domu przez całą zimę. A przed pierwszym paleniem – koniecznie wezwać kominiarza, żeby sprawdził, czy nie mamy w kominie kawczych gniazd.

Zobacz również