Zielony pogrzeb, czyli jak po śmierci stać się częścią lasu. Opisuje Dorota Sumińska
W naturzeNim dojadę pociągiem życia do ostatniej stacji, odwiedzam cmentarze w różnych stronach kuli ziemskiej. Dlaczego? Bo można z nich wyczytać, jakie żyjący tam ludzie mają podejście do śmierci, a to daje też obraz ich stosunku do całego świata.
Już pod koniec października polskie cmentarze zaczynają świecić migotliwie płonącymi zniczami. Prawdziwa feeria barw i świateł przypada na 1 i 2 listopada, gdy obchodzimy Dzień Wszystkich Świętych, a dzień później Zaduszki. Z jednej strony to piękny symbol pamięci o naszych bliskich, którzy już nie stąpają po ziemi, z drugiej – bywa, że przeradza się w pośpieszne „odbębnienie” wizyty na cmentarzu. Biegamy od jednego do drugiego grobu, zapalamy świeczkę, kładziemy kwiat i do domu. Wszystko po to, by ktoś nie ocenił źle naszej powinności wobec zmarłych. Ja nikogo nie oceniam, bo sama chodzę na cmentarz tylko w okolicach Zadusznego Dnia i spędzam tam tylko kilka chwil. Nie, nie dlatego, że nie myślę o moich zmarłych. Myślę codziennie,bo mam ich wielu. Tak bliskich, jak tylko może być rodzina. Kocham wszystkich nadal, ale nie wierzę, że znajdę ich na cmentarzu. Mieszkają w moim sercu i nigdy ich nie wymelduję. Tak samo jak tych, którzy zeszli z tego padołu na czterech łapach.
Czy zwierzęta potrzebują cmentarzy?
Nie ma ich na ludzkich cmentarzach, bo tam ziemia poświęcona, a żaden ksiądz nie zgodziłby się pochować w niej psa. Na przestrzeni wieków wiele się zmieniło w kościelnym stosunku do zmarłych. Jeszcze wcale niedawno nie wolno było pochować w cmentarnej ziemi ani samobójcy, ani nieochrzczonego dziecka. Może trzeba poczekać i na zwierzęta. Tyle że problem w tym, co zrobić ze szczątkami, które zostały jako rzeźniane odpady? Czy zwierzęta potrzebują cmentarzy? Na pewno nie. To my potrzebujemy jakoś upamiętnić ich obecność w naszym życiu – i to dobrze. Dzięki temu wzrasta w ludziach szacunek do nieludzkiego życia, a dla mnie to najważniejsze, co chciałabym zobaczyć, nim sama stąd się wymelduję.
Zielony pogrzeb - co to takiego?
Marzę o tak zwanym zielonym pogrzebie. Na razie w Polsce jest to niedozwolone. Co prawda w niewielu krajach, ale już są, leśne cmentarze, gdzie można pochować nie prochy, ale zwłoki zawinięte w całun. To najlepsze, co można zrobić z własnym ciałem, poza oddaniem go medycznym badaniom. Zakopane na odpowiedniej głębokości zasili okoliczne drzewa i krzewy, mając za pośredników całą rzeszę owadów, bakterii, grzybów i innych małych żyć. Nie wiem, czy śmierć zaczeka, bym mogła z tego skorzystać, ale mam nadzieję. Byle nie za długo.
Aśmiertelni? Nie, dziękuję
Tak, wcale nie chciałabym być nieśmiertelna i wcale nie uważam, że śmierć jest czymś przerażającym. To fizjologiczna konieczność, bo każdy, kto się urodził, kiedyś musi umrzeć. Co prawda Yuval Noah Harari, historyk z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, twierdzi, że za jakiś czas rozwój medycyny doprowadzi do powstania ludzi aśmiertelnych, ale ja nie chciałabym do nich należeć. Ich „a” znaczy tyle, że nie umrą tak po prostu, bo medycyna będzie w stanie „wymienić” im wszystko, co się popsuje. Śmierć będzie im pisana tylko podczas tragicznych wypadków, z którymi lekarze sobie nie poradzą. Tak więc ja czekam spokojnie na las wiecznego spoczynku.
Pies na pogrzebie - czy to wypada?
W listopadzie 2021 roku zmarł mój kochany Tomek. Mąż i przyjaciel. To właśnie on nauczył mnie „czytać” cmentarze. Odwiedzaliśmy je wszędzie, gdzie było to możliwe. W wielu europejskich krajach, w Tajlandii, Laosie, Kambodży, Kolumbii, Peru, Brazylii, Gabonie, na Borneo i na Filipinach. Braliśmy udział w kilku egzotycznych pogrzebach i wszędzie było troszkę podobnie. Podobnie do naszych obrządków, ale jednak inaczej.
W większości nieeuropejskich miejsc zwierzęta uczestniczyły zarówno w pochówku, jak i w wizytach na cmentarzu. Na Filipinach też wiodącą religią jest katolicyzm. Cmentarze wyglądają trochę inaczej, bo trumny spoczywają w betonowych sarkofagach. Nie można ich zakopać, bo to wyspy wulkaniczne i warstwa ziemi jest zbyt cienka, by to zrobić. Nad każdym grobowym sarkofagiem jest baldachim przypominający namiot. Po to, by ani deszcz, ani słońce nie zniszczyło wystroju miejsca. W upalne dni, gdy rodziny odwiedzają grób, zabierają z sobą psa lub psy. Ludzie siadają obok, a psy wskakują na sarkofag, aby schronić się przed słońcem.
W Dzień Zaduszny, też 2 listopada, na cmentarzach odbywają się prawdziwe uczty. Rodziny przynoszą mnóstwo jedzenia i napitków. Są krzesełka, stoliki, talerze i sztućce. Jedzą, piją, śpiewają, a nawet tańczą do białego rana. Wszystko dla tych, którzy odeszli. A psy? Śpią najedzone i czekają na swoich opiekunów, leżąc na tych, których skrył sarkofag.
Dorota Sumińska,doktor wetErynarii,pisze książki, prowadzi audycje telewizyjne i radiowe o zwierzętach
ZDJĘCIA: shutterstock
Zobacz także: Polskie zwyczaje i wierzenia - kto straszył naszych przodków?