Żywa choinka: jakie drzewko wybrać?
Eko życieNa ogół do naszych domów 24 grudnia wprowadza się świerk albo jodła. A przecież wcale nie musi tak być. Bo choinka niejedno ma imię!
Niemcy mówią: Tannenbaum. Tłumacząc dosłownie: jodła. Ale w przenośni słowo to oznacza choinkę. Najwyraźniej innej poza jodłą nasi zachodni sąsiedzi nie uznają. Nas terminologia tak nie ogranicza, swobodniej więc wybieramy iglaczek na Boże Narodzenie. Może właśnie dlatego pospolite świerki, na które byliśmy skazani w kryzysowych czasach, wyraźnie ustępują pod naporem bardziej atrakcyjnych drzewek?
Żałuję jednak, że kapitulują w potyczce z jodłami z duńskich plantacji (Abies nordmanniana), które opanowały kiermasze, a są zdecydowanie, moim zdaniem, przereklamowane. Ładne, ale kompletnie bez zapachu! A przecież świerki, choć mało trwałe, lubiliśmy właśnie dlatego, że dzięki nim każde Boże Narodzenie spędzaliśmy niby w domowym ciepełku, a zarazem w środku prawdziwego lasu!
Od kilku lat w roli żywej choinki staram się obsadzić kilka zupełnie mało znanych iglaków i spostrzeżeniami na ich temat chciałbym się teraz z Państwem podzielić.
Sosna
Jest pospolita i zapewne dlatego niedostrzegana czy wręcz lekceważona. Tyle jej w każdej okolicy, że spowszedniała. A tymczasem jeśli przyjrzeć się uważnie drzewom rosnącym na przydrożnych nieużytkach, gdzie każde ma dużo słonecznego światła, zobaczymy prawdziwe piękności.
Korona gęsta, suknia do samej ziemi. Kolor modny: sinozielony, do tego na szczytach gałązek piękne, jaskrawopomarańczowe, czasami brązowawe pąki. Niekiedy spotkamy egzemplarze z naturalnymi szyszkami! Wadą sosny jest to, że dorosłych drzewek nie da się wykopać i przesadzić. Można je jedynie ściąć i przynieść do domu razem z cudnym zapachem aromatycznych olejków.
Na pocieszenie dodam, że rosnące wszędzie stare sosny bogato sypią nasionami i pusty plac po wyciętym drzewku z całą pewnością szybko zagospodaruje nowe iglaste pokolenie. Ścięte sosny są trwałe. Igły nie opadają i długo zachowują naturalny kolor, choć są długie i niewygodnie wieszać na nich ozdoby.
Daglezja
Pochodziła z plantacji i wyglądem przypominała krzyżówkę świerka z jodłą. Boże Narodzenie pod tą choinką zapamiętałem szczególnie miło, choć drzewko nie wyróżniało się wcale specjalnie intensywnym zapachem i pięknym pokrojem.
Młode daglezje nigdy nie przesadzają z liczbą mniejszych i większych gałązek, na których tak chętnie wieszamy ozdóbki i łakocie. Są za to trwałe i się nie osypują.
Drzewka w doniczkach
Najpierw przetestowałem świerk odmiany „Conica”. Uroczą, gęstą i zieloną piramidkę, do tego pachnącą i w wymiarze XS. Dziś oceniam, że ta choinka była kompletną porażką. Postawiona w cieple, już po kilku dniach zaczęła rozwijać pąki i wypuszczać zielone pędy.
Podobnej reakcji można się było co prawda po żywym drzewku spodziewać, ale szybkość, z jaką to nastąpiło, kompletnie mnie zaskoczyła. Lepiej byłoby roślinie na zimnie, ale dzieciom nie wypadało przecież zabrać choinki w środku zabawy. I tak drzewko się męczyło, pędy rosnące w cieple i bez wystarczającej ilości światła stały się tak długie i wiotkie, że trzeba je było poobcinać. W końcu roślina nie przeżyła eksperymentu, podobnie jak kolejna choinka, czyli świerk srebrny, też w doniczce.
Nie wiem, czy ktoś go nieumiejętnie wykopał, czy tylko wciskał klientom „ekologiczny” kit, bo po Bożym Narodzeniu się okazało, że w doniczce tkwi pozbawiony korzeni kikut. Roślina nie miała żadnych szans na przeżycie i została opłakana łzami rzewnymi. Było to ostatnie Boże Narodzenie z tak zwanymi ekologicznymi choinkami, które w moim przekonaniu są zwykłą ściemą.
Od tamtej zimy zaopatruję się na zaprzyjaźnionej plantacji choinkowej, gdzie drzewa uprawia się właśnie po to, by je w odpowiednim czasie ściąć, a w wolne miejsce posadzić kolejne sadzonki. Wszystkim też tak radzę kupować, tym bardziej że wyprawa po choinkę może być odskocznią od szału świątecznych zakupów i dobrym sposobem na towarzysko-rodzinną imprezę.
Kupując drzewko na plantacji, mamy gwarancję, że jest świeże i długo postoi. Nie szukam tam już jednak srebrnych świerków, które na domowe choinki kompletnie się nie nadają. Mają sztywne igły, kłują jak szpile i wcale nie pachną, a nawet wręcz odwrotnie – mają swoisty „smrodek”. Kto nie wierzy, niech potrze gałązki i sam powącha.
Jodła
Na zaprzyjaźnionej plantacji choinkowej znalazłem roślinę, która moim zdaniem urodą i kolorem nie ustępuje srebrnym elegantom, a zapachem i trwałością znacznie je przewyższa. To jodła kalifornijska, zwana także jodłą jednobarwną, o igłach trochę może za długich na choinkę, ale za to delikatnych i miękkich.
Wieszając na nich ozdoby, poczujecie piękną woń żywicy z nutką najprawdziwszego grejpfruta. Do Bożego Narodzenia pasuje jak ulał, bo przecież cytrusy to też świąteczne rarytasy z dawnych lat. Większy zapas takich wonności znajdziecie na pniu kalifornijskiej jodły. Wystarczy, że przekłujecie i przyciśniecie żywiczne pęcherze, które widać na pniu pod korą. Jest ich dużo, więc zapachu wystarczy na cały świąteczny czas.
A kiedy odwiedzicie choinkową plantację, nie przechodźcie obojętnie również obok serbskich świerków. Tylko znawcy tematu odróżniają je od jodeł.
Czarna sosna
To moja faworytka na ten rok. Nie wiem, dlaczego „czarna”, bo igły ma w soczysto zielonym kolorze i pokrój naprawdę oryginalny, choć pękaty. Pomyślałem jednak, że święta to święta, a takie kształty kojarzą się z obfitością.
To będzie pierwsze Boże Narodzenie pod czarną sosną, więc pozwolicie, że napiszę o niej przy innej okazji. Tymczasem polecę pewien świąteczny przysmak z iglaków, czyli orzeszki piniowe. Pinie, czyli śródziemnomorskie i amerykańskie sosny o dużych szyszkach, z których wyłuskuje się nasiona, na choinki się nie nadają, za to „orzeszki” można wykorzystać zamiast migdałów i orzechów do kutii, makowca i piernika.
Tekst: Witold Czuksanow – autor poradników i programów telewizyjnych o ogrodach.
Zdjęcia: Gap Photos/Medium, Flora Press, Gap Photos, Shutterstock.com
www.naturalniewogrodzie.pl
Zobacz także: Co zamiast drzewka? Choinka inaczej
Zobacz także: Choinka w doniczce w wersji mini