Na mocne kości, na dobre trawienie, na szczupłą sylwetkę, na odporność. Według specjalistów od reklamy nabiał to lek na wszystko.
Czy to takie naturalne?
Do trawienia cukru zawartego w mleku, czyli laktozy, potrzebny jest enzym zwany laktazą. W ciągu pierwszych czterech lat życia produkcja laktazy w jelicie cienkim spada średnio o 90 proc.. Spadek taki obserwuje się u wszystkich ssaków, gdyż w okresie dorosłości enzym ten nie jest po prostu do niczego potrzebny. Szacuje się, że nietolerancja laktozy występuje u ponad 90 proc. Azjatów, 65-70 proc. Afrykańczyków, 45-81 proc. Afroamerykanów, 50-75 proc. Indian. W Polsce nie toleruje mleka co czwarta osoba dorosła.
Spożywanie mleka i jego przetworów jest czymś powszechnym jedynie dla kilkunastu procent populacji ludzkiej, a duża część ludzi w ogóle ich nie używa. A więc skąd oni czerpią materiały budulcowe dla kości?
Mit wapnia
Od dzieciństwa wpaja nam się, że krowie mleko jest niezastąpionym źródłem wapnia, które z kolei pomaga nam w budowie mocnych kości. W rzeczywistości wapń może być dostarczony do organizmu również z produktów roślinnych. Dobrym jego źródłem są warzywa liściaste (jarmuż, kapusta, nać pietruszki, szpinak, brukselka), tofu, brokuły, warzywa strączkowe, mąka z pełnego przemiału, otręby. Bogate w wapń są także suszone owoce takie (figi i morele), orzechy, w szczególności migdały i orzechy brazylijskie oraz różne nasiona, w tym sezam (także tahini, czyli pasta z jego ziaren).
Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, badania naukowe nie udowodniły, że mleko chroni przed osteoporozą. Faktem jest, że społeczeństwa, które spożywają dużo nabiału, mają również wysoki odsetek zachorowań na tą chorobę, np. Amerykanie czy Holendrzy. Z kolei w krajach, w których nie spożywa się mleka albo pije się go bardzo mało, czyli w Afryce, w Chinach i w Japonii, osteoporoza występuje niezwykle rzadko. Społeczeństwa te zaspokajają zapotrzebowanie na wapń za pomocą produktów roślinnych.
Rośnij duży…
„Pij mleko będziesz wielki”. Ten popularny slogan kampanii promującej picie mleka ma w sobie sporo prawdy, gdyż mleko krowie (a także mięso) zawiera duże ilości IGF-1 (insulinopodobnego czynnika wzrostu, przyp. red.), który przyspiesza wzrost cieląt.
Cielęta w momencie urodzenia ważą około 40 kg i w ciągu dwóch lat dojrzewania osiągają masę około 900 kg. Człowiek natomiast, aby osiągnąć masę 50-80 kg, potrzebuje 20 lat. Mleko krowie zawiera więc duże ilości czynnika wzrostu, ale „zaniedbuje” mózg, który w przypadku bydła nie ma tak wielkiego znaczenia jak w przypadku ludzi. Mleko ludzkie jest przystosowane do szybkiego rozwoju kory mózgowej, ale znacznie mniejszego tkanki mięśniowej i kostnej.
Podwyższenie stężenia IGF-1 u ludzi może być niebezpieczne, ponieważ hormon ten przyśpiesza wzrost i podziały komórek. Wysoki poziom tego czynnika uważany jest za czynnik ryzyka raka piersi i prostaty.
W 1998 roku przeprowadzono badania kobiet przed menopauzą i stwierdzono, że u osób z najwyższym poziomem IGF-1 ryzyko zachorowania na raka piersi było trzykrotnie wyższe niż u kobiet, których poziom IGF-1 był niski. Wśród kobiet poniżej 50. roku życia ryzyko to zwiększało się siedmokrotnie. Inne badania wykazały, że wysoki poziom IGF-1 u mężczyzn jest silnym wskaźnikiem raka gruczołu krokowego.
Krytycy tej hipotezy argumentują, że hormon ten jest niszczony i unieszkodliwiany podczas trawienia. Badania prof. Jane Plant (zamieszczone w książce „Your life in your hands”) wykazują jednak, że w rzeczywistości jego unieszkodliwieniu zapobiega kazeina, podstawowe białko mleka, a proces homogenizacji mleka może jeszcze zwiększać ryzyko zachorowania na raka, umożliwiając hormonom szybszy dostęp do krwiobiegu.
Mleko a cukrzyca
Gdy na przełomie lat 70. i 80. zaczęło dorastać pierwsze pokolenie dzieci wychowanych na krowim mleku, okazało się, że pokolenie to o wiele częściej zapada na cukrzycę insulinozależną. Istnieje wiele badań wykazujących ścisły związek między piciem mleka w wieku dziecięcym a zachorowalnością na cukrzycę typu I. Jak to możliwe?
Otóż białka mleka przypominają molekuły komórek beta trzustki, które wydzielają insulinę. W niektórych przypadkach system immunologiczny wytwarza przeciwciała na białko mleka, które pomyłkowo atakują i niszczą komórki beta. Ogranicza to możliwości produkcji insuliny i może prowadzić do cukrzycy. Niepodawanie mleka dzieciom w pierwszych miesiącach życia może obniżyć ryzyko zachorowania.
Największy odsetek osób chorych na młodzieńczą odmianę cukrzycy notuje się w Finlandii, w której przypada także największa ilość mleka na głowę dziecka. Następnymi krajami w tej smutnej statystyce są Szwecja i Norwegia, Dania i Wielka Brytania – mleczni potentaci.
Jogurt na infekcję?
Zimą chętnie sięgamy po jogurty probiotyczne, wierząc, że uchronią nas przed infekcjami. Reklamy zachwalają, że bakterie probiotyczne zawarte w jogurtach podnoszą naszą odporność. Ich działanie wydaje się mocno przesadzone.
W 2010 roku urzędnicy z Europejskiego Urzędu Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) zlecili analizę prawie 800 najbardziej popularnych probiotycznych przetworów mlecznych. Badanie wykazało, że hasła, którymi kuszono w reklamach, nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Niezależny panel naukowców EFSA nie odkrył związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy konsumpcją produktów ze szczepami bakterii Lactobacillus fermentum i Lactobacillus plantarum a stanem układu immunologicznego.
Danone na celowniku
Za wprowadzanie konsumentów w błąd słono zapłacił Danone, który został ukarany przez amerykańską Federalną Komisję Handlu. Koncern musiał wypłacić 21 mln dol. odszkodowania. Reklamy głosiły, że bakterie zawarte w jogurtach Activia wspomagają regularne funkcjonowanie przewodu pokarmowego, a napój DanActive (w Polsce znany jako Acitmel) podnosi odporność organizmu. Zdaniem komisji nie ma żadnych naukowych dowodów, które wykazywałyby wpływ jogurtów na podniesienie wydajności układu immunologicznego oraz trawiennego, a konsumenci mają prawo do prawdziwej informacji w sprawach dotyczących zdrowia. Komisja podkreśliła, że koncernowi nie wolno było posługiwać się informacjami, które nie zostały potwierdzone przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA).
Danone podpadł również w Wielkiej Brytanii. W 2009 roku organizacja Advertising Standards Authority (ASA) zakazała emisji reklamy telewizyjnej Actimela, w której producenci przekonywali, że wspiera on naturalną odporność dzieci. Danone odpierał te zarzuty, utrzymując że twierdzenia użyte w reklamie zostały poparte wynikami ośmiu badań przeprowadzonych wśród dzieci. Koncern zapomniał jednak dodać, że część z nich została przeprowadzona w dość specyficznych warunkach: wśród hospitalizowanych w Indiach dzieci, które cierpiały na ostrą biegunkę.
Według dr Gemmy Walton z University of Reading korzystniejsza od picia jogurtów probiotycznych może być dieta bogata w prebiotyki, czyli składniki pokarmowe pochodzenia roślinnego niemogące ulec strawieniu w układzie pokarmowym (głównie skrobia i błonnik) i odżywiające w ten sposób dobroczynne bakterie i stymulujące rozwój prawidłowej flory w jelitach. Zalicza się do nich m.in.: ziemniaki, owies, cykorię, banany i płatki zbożowe. Jej badania wskazują, że dzięki diecie bogatej w te produkty liczba dobrych bakterii w jelitach wzrasta.
Redakcja magazynu Vege
Autor: Katarzyna Banach