Co wolno, a czego nie wolno rolnikowi?

Rolnicy mogą sprzedawać swoje owoce, warzywa, mleko czy mięso bez zakładania firmy. Wreszcie mamy okazję kupować je legalnie. Z twarogiem i kiełbasą już tak łatwo nie będzie.

N­owa ustawa, zamiast pomóc, sporo namieszała

Przepisy, które weszły w życie z początkiem roku, mają uprościć handel produktami z gospodarstw rolnych. Sam rolnikiem nie jestem, ale pani Magda, moja sąsiadka, u której często kupuję jaja, nie może się połapać, co tak naprawdę nowe przepisy w jej życiu zmieniają. No więc śpieszę z odpowiedzią. 
Od 1 stycznia 2016 każdy rolnik, czyli osoba, która prowadzi gospodarstwo rolne, może sprzedawać nieprzetworzone produkty roślinne czy zwierzęce bez rejestrowania działalności gospodarczej. I bez zamartwiania się, że ktoś naśle na nią urząd skarbowy. 

Co musi rolnik?

Teraz pani Magda może z czystym sumieniem sprzedawać jaja nie tylko swoim sąsiadom, ale też zawieźć je na targ. Tylko pod jednym warunkiem: musi zgłosić się do powiatowego lekarza weterynarii, który prowadzi rejestr takich gospodarstw i ma prawo do kontroli produkcji. A jak stwierdzi, że odbywa się ona w złych warunkach, może wykreślić je z rejestru.
Powiatowego lekarza pani Magda musi też poinformować o tym, co będzie wytwarzać i w jakich ilościach. Jest to potrzebne m.in. do określenia wysokości podatku. Nowe przepisy mówią bowiem, że rolnik, który w ramach sprzedaży bezpośredniej osiąga przychód nie większy niż 150 tys. euro rocznie (ok. 600 tys. zł), nie zapłaci w ogóle podatku. A jeśli przekroczy ten próg – danina wyniesie tylko 2 procent. Żeby osiągnąć taki wynik, pani Magda musiałaby sprzedawać ok. 2,5 tys. jaj tygodniowo.
Trzeba także zaznaczyć, że rolnik może na zasadach sprzedaży bezpośredniej oferować wyłącznie produkty pochodzące z własnej uprawy lub hodowli. Nie może zatem odkupić żywności od kogoś innego i zarabiać na pośrednictwie. I jeszcze jeden warunek: do przetwarzania produktów roślinnych i zwierzęcych oraz ich sprzedaży nie wolno zatrudniać osób na podstawie umów o pracę, umów-zleceń, umów o dzieło, jak również innych umów o podobnym charakterze. 

Czego nie wolno?

Nowe przepisy budzą we mnie mieszane uczucia. Nie rozumiem, dlaczego lista dozwolonych produktów jest tak ograniczona. Z tych pochodzenia zwierzęcego można sprzedawać jedynie „tusze lub podroby z drobiu oraz zajęczaków, a także ze zwierzyny łownej, ryby, ślimaki, mleko surowe, siarę, śmietanę, jaja oraz miód, pyłek pszczeli, pierzgę i mleczko pszczele”. Twarogu, serów dojrzewających czy kiełbasy rolnik już nie sprzeda. 
Z kolei za jedyny produkt roślinny dozwolony w sprzedaży bezpośredniej ustawodawcy uznali mąkę. Rolnik nie może więc sprzedawać kaszy, płatków zbożowych czy otrębów, mimo że technologia ich wytwarzania jest bardzo podobna do produkcji mąki. Dla mnie to absurd. Nie rozumiem też, dlaczego bezpośrednio od rolnika nie mogą kupować np. szkoły, restauracje czy sklepy. W innych państwach UE takich ograniczeń nie ma. 
I wreszcie trzeci absurd: rolnik może sprzedawać swoje produkty na targowisku, pod warunkiem że nie jest ono... zadaszone. Nie może też wysyłać ich pocztą, czyli sprzedawać za pośrednictwem internetu. 
Nowe przepisy nie satysfakcjonują ani rolników, ani konsumentów. Bardzo bym chciał legalnie kupować wędliny od mojego sąsiada, pana Piotra, albo miód, który wytwarza pan Jacek – właściciel małej pasieki z Jachranki. Znam ich od lat, wiem, że do swoich produktów nie dodają żadnej chemii. Oni też chcieliby swoje wyroby sprzedawać oficjalnie, produkować więcej, mieć stałych odbiorców, stały dochód.  
Na szczęście z panią Magdą, panem Piotrem i Jackiem znamy się już na tyle długo, że na kilka jaj, szynkę na święta czy bukłaczek przedniego miodu zawsze mogę liczyć. 

Kto jest rolnikiem?

Właściciel, użytkownik wieczysty lub dzierżawca nieruchomości rolnych, których łączna powierzchnia nie przekracza 300 ha. Musi:
• posiadać kwalifikacje rolnicze 
• co najmniej od 5 lat mieszkać w gminie, w której położona jest jedna z nieruchomości rolnych wchodzących w skład gospodarstwa
• osobiście prowadzić to gospodarstwo.
Tekst Mirosław Wesołowski, Atelier Wnętrz i Architektury  
zdjęcia shutterstock

Zobacz również