Polo nad Pilicą – siedlisko ze stajnią, gdzie wszystko kręci się wokół koni... i psów
Domy w PolsceKinga pracuje w Warszawie, ale to tu, w swojej stadninie, czuje, że naprawdę żyje. Co weekend gra w polo i spaceruje po lasach w towarzystwie ukochanych psów bassetów, które traktuje jak rodzinę.
Jest piątkowe popołudnie. Kinga Nowakowska wysyła ostatnie tego dnia maile. Koniec pracy na dzisiaj! Zabiera ukochane psy i jedzie do swojego wiejskiego azylu – stajni. – To miejsce jest spełnieniem marzeń – mówi. – Uwielbiam spędzać czas ze zwierzętami. A praca przy koniach daje mi szczególnie wielką radość. Razem z koleżanką mamy ich tu aż 19. Do tego bassety, koty. Całkiem spora gromada. Ale moją największą miłością w stadzie jest ogier Paco. Razem gramy w polo.
Bakcyl królewskiej gry
15 lat temu Kinga zamieszkała w pobliżu klubu polo pod Warszawą, to wtedy złapała bakcyla. Teraz nie wyobraża sobie weekendu bez meczu. Gdy galopuje na Paco, wygląda tak, jakby przesiadła się na siodło prosto z kołyski, tymczasem jeździć nauczyła się dopiero koło trzydziestki, a w pierwszym meczu zagrała cztery lata później. – Polo to nie tylko gra, to styl życia – opowiada. – Ten sport narodził się ponad 2000 lat temu. Używamy tylko koni czystej krwi angielskiej lub argentyńskiej. Wiele od nich zależy, bo nie tylko noszą nas na grzbietach, ale i same grają: ustawiają się i szukają piłki, a mniej doświadczonego jeźdźca praktycznie prowadzą po boisku. Gdybym miała cztery takie konie jak Paco, grałabym dużo lepiej. Skąd liczba cztery? Bo to sport wymagający wielu umiejętności i wytrzymałości od jeźdźca, ale przede wszystkim od wierzchowca, dlatego trzeba go zmieniać w czasie meczu. Konie do polo muszą być wybitnie inteligentne, specjalnie do tej gry hodowane i szkolone przez kilka lat. Mój Paco przyleciał z Argentyny – światowej stolicy polo – gdy miał 7 lat.
Nowy dom jak stodoła
Starą stadninę wraz z otaczającymi ją polami, łąkami i dostępem do rzeki Pilicy kupiła w 2017 roku. Łącznie jakieś 10 hektarów ziemi. – Piękna i dzika okolica! Dolina Pilicy objęta jest programem „Natura 2000”. Dla mnie jako ekolożki to bardzo ważne, by móc rozkoszować się nieskażoną naturą, chodzić po lesie z psami, być blisko drzew – mówi właścicielka. – Zresztą co roku sama sadzę kilkadziesiąt drzew. Wyczytałam, że powinnam minimum dziewięć, żeby wyrównać szkody, jakie środowisku wyrządza moje auto. Na szczęście mam stąd blisko do Warszawy, jadę góra godzinę.
Pomysł początkowo był taki, żeby drewniany dom, stajnię i budynki gospodarcze uratować. Jednak w czasie remontu plany zmieniono, bo wszystko było za bardzo zrujnowane. – Tak to już bywa ze starymi budynkami – opowiada Kinga.
Nowy projekt kształtem nawiązuje do okolicznych wiejskich stodół, ale fasada wykonana jest z nowoczesnych materiałów. Uwagę od razu zwraca dach pokryty cortenem (nowoczesną stalą o podwyższonej odporności na korozję, niewymagającą konserwacji), który częściowo płynnie przechodzi w elewację. Lekkości całej konstrukcji nadaje szklany łącznik znajdujący się pomiędzy częścią mieszkalną a stajniami.
Pamiątki z końskim motywem
Wnętrze jest nowoczesne, industrialne, z widocznymi belkami konstrukcyjnymi i betonem na ścianach, ale ocieplone dużą ilością drewna z odzysku. – Stylem nawiązuje do projektu, któremu poświęciłam ostatnie kilka lat pracy zawodowej – opowiada Kinga. – Była to rewitalizacja starej Fabryki Norblina w Warszawie, największego przedsiębiorstwa metalurgicznego w Królestwie Polskim w XIX wieku. Mam tu w domu kilka elementów z tego niezwykłego miejsca; na przykład stolik to wózek, na którym dawno temu wożono metal.
W całym domu znajdziemy dodatki z końskim motywem, które Kinga przywozi z licznych podróży. Styl polo przenika na każdym kroku do wystroju „nowoczesnej stodoły”. Dekoracją przeszklonej części domu jest designerski fotel z podnóżkiem kupiony u brytyjskiego projektanta mebli skórzanych Timothy’ego Oultona, nawiązujący do jeździeckiej pasji właścicielki.
Najlepsze miejsce na świecie
Ściany stały się galerią zdjęć Neila Egertona – światowej sławy fotografa, który jest wielkim miłośnikiem gry w polo i jak nikt inny potrafi uchwycić magię i dostojność tego „królewskiego sportu”. Właścicielka zdecydowała się na ocieplenie industrialnego klimatu swojej wiejskiej posiadłości, wstawiając miedziane elementy dekoracyjne oraz drewniane dodatki, jak stoliki, misy i tace.
Po intensywnym dniu w siodle i grze w polo można odpocząć na przepastnej kanapie w pokoju telewizyjnym. Tu ozdobą jest pamiątka z Belgii – popiersie konia wykonane z drewna wyłowionego z morza.
– Kilka lat spędziłam we Francji – wspomina Kinga. – Często podróżuję zawodowo, ale i prywatnie, do dzikich zwierząt, żeby obserwować ich życie i zachowanie w naturalnym środowisku. Jeżeli jednak zapytasz mnie, jakie jest najlepsze miejsce do życia, odpowiem: moja stajnia.
Zobacz więcej zdjęć domu i stadniny w galerii
Zdjęcia: IGOR DZIEDZICKI TEKST I STYLIZACJA: JOANNA KOWALCZYK